Strona 1 z 2
Straciła dwoje dzieci, chciała umrzeć. Aż pewnej nocy Ludmiła Frąckowiak usłyszała głos: „Masz przed sobą inną, jasną drogę”.
Swojej drogi szukała przez siedem lat. Jest lekarzem, nutriciologiem (zajmuje się odżywianiem). Pracowała w Moskwie, miała męża i dostatnie życie. Pewnego dnia je straciła. – Mąż chciał odejść, a ja nie mogłam się z tym pogodzić – opowiada. – Myślałam nawet o tym, żeby się zabić. Ale przecież była Olesia, moja córka. Rzuciłam wszystko i wyjechałam do Polski.
Najpierw znalazła pracę, a potem mężczyznę. Wydała na świat dziecko, ale zmarło po kilku dniach. Nie poddawała się. Kolejna ciąża i... dziecko urodziło się martwe. – Wpadłam w ciężką depresję – wspomina Ludmiła. – Znów chciałam umrzeć, nie widziałam sensu dalszego życia. Trzymały mnie przy nim leki psychotropowe.
Pewnej nocy Ludmiła usłyszała wyraźny głos: „Musisz odstawić to świństwo. Masz przed sobą inną, jasną drogę”. – Posłuchałam tego głosu, zaczęłam szukać pomocy u ludzi i w samej sobie – opowiada. Wtedy zaczął się jej rozwój duchowy. Zrobiła kurs reiki, osiągnęła poziom mistrzowski. – Od tamtej pory zaczęła do mnie płynąć wiedza na temat kobiet – ich mocy, wartości, znaczenia dla świata.
reklama
Wiedźma kręci spódnicą Dawno temu te najmądrzejsze kobiety, które posiadły wiedzę matek i babek, nazywano wiedźmami. Słowo to pochodzi od słowa „wiedzieć”, a złe skojarzenia, jakie wokół niego narosły, miały pomóc zniszczyć kobiecą energię. Był czas ciemności, kiedy wiedźmy palono na stosie – ale na szczęście się skończył. Kiedy kobiety wcieliły się w męskie role, kiedy same na siebie zaczęły zarabiać i w wielu sytuacjach zachowywać się jak faceci, okazało się, że wcale nie są z tym szczęśliwe. Czuły pustkę, brak miłości. Nie były często zadowolone nawet wtedy, gdy finansowo układało im się znakomicie. Ile jest wokół nas kobiet singli, które nie potrafią ułożyć sobie życia. Niby dobrze wychodzi im kariera, ale są pełne tęsknoty za czymś innym, ważniejszym, za czymś, czego nie potrafią w sobie odnaleźć.
– Dla takich właśnie kobiet prowadzę kursy, które nazywam szkołą czarodziejek – uśmiecha się Ludmiła. – Bo każda z nas ma w sobie czarodziejkę, tylko musi umieć ją odkryć, uwolnić, pozwolić jej wyjść na światło dzienne Wspólne zajęcia zaczynają zwykle od prostych rzeczy, takich jak na przykład uświadomienie sobie, jaką rolę pełni w życiu kobiety… spódnica. Długa, rozkloszowana, którą powinna mieć każda z nas i chodzić w niej po domu. Taka spódnica tworzy wir, gdy się poruszamy, który chroni nas przed utratą energii. W przeciwieństwie, na przykład, do sukni z odkrytymi plecami. Przez gołe plecy stajemy się bezbronne, tracimy energię. Możemy ją oczywiście włożyć na bal, ale w innych sytuacjach lepiej dać sobie z nią spokój.
My i nasze żywioły Kobieta jest jak akumulator – zbiera i gromadzi energię. Doładowuje się z różnych źródeł. To dlatego kobiety od zawsze lubiły się spotykać w swoim gronie. Pracując przędąc czy szyjąc, wspólnie śpiewały, żartowały, opowiadały sobie różne historie. To wzmacniało ich energię.
– W każdej z nas są cztery żywioły – tłumaczy Ludmiła. Jesteśmy kochankami – to żywioł ognia, gospodyniami – żywioł ziemi, dziewczynkami – żywioł wody i królowymi – żywioł powietrza. Jeśli te żywioły potrafimy w sobie zharmonizować, to staniemy się władczyniami naszego małego świata, będziemy radosne i szczęśliwe. Właśnie tego uczę na moich kursach. Bo jeśli kobieta nie wie, że w swoim domu jest nie tylko kucharką, ale także królową, partnerką i ma prawo oczekiwać od mężczyzny wsparcia i uwielbienia, to będzie zawsze traktowana jak kucharka.
Sama też powinna umieć powiedzieć mężczyźnie, jaki jest wspaniały, jak wiele potrafi, i być zawsze przy nim w jego zmaganiach. Tylko wtedy uda jej się zbudować z nim mocną więź. Kobieta musi umieć być czasem dziewczynką – miękką, bezbronną, taką, którą on, jej facet, potrafi ochronić. Bo przecież te wszystkie żony czy kochanki, które biorą na siebie całą odpowiedzialność za oboje, dają mężczyźnie prawo do pytania: to do czego ci jestem potrzebny, skoro świetnie dajesz sobie radę sama? I z cieknącym kranem, i z rachunkami, i z zepsutym autem? Przy takiej kobiecie mężczyzna nie czuje się mężczyzną i zaczyna szukać innej partnerki.
Seks na siedem lat Na swoich kursach Ludmiła daje zaskakujące rady. Na przykład jak dbać o macicę, by służyła nam jak najdłużej – dziś, gdy tak wiele kobiet choruje na mięśniaki i przechodzi operację jej usunięcia. A przecież to tam rodzi się życie, tam jest źródło naszej energii. Co szkodzi macicy? Ot, choćby przygodny seks. Nawet ten na jedną noc kobieta – zdaniem Ludmiły – zachowuje w podświadomości przez siedem lat. Nie służy jej, bo nie jest to seks związany z miłością. A przecież jest prosta technika, jak się tej niechcianej pamięci pozbyć.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.