Chłop jeden i ten sam przez całe życie być nie może. I nie dlatego, że wierność to przesąd. Każdy chłop podlega ewolucji.
Nie jestem kobietą wyzwoloną, gdyż nie miałam od czego się wyzwalać. Nikt mnie nigdy nie ciemiężył. Ciemiężyć to akurat bym się nie dała. Ale na cudzołóstwo jestem moralnie przygotowana. Bo choć od lat żyję w związku i raz, przelotnie, byłam dziewicą, to przecież ćwiczyłam inne warianty… Moja prehistoria osobista dowodzi, że chłop wcale nie musi być jeden.
Zresztą chłop jeden i ten sam przez całe życie i tak być nie może. Wcale nie dlatego, że wierność to przesąd. Każdy chłop podlega ewolucji. Z młodego zdolnego przeistacza się w łysego piernika z zębami w szklance… W związku z czym naga prawda o pożyciu nigdy monogamiczna nie jest. Zawsze jest efekt stereo. To on sprawia, że najcnotliwsza mężatka zawsze zalicza w łóżku, co najmniej, chłopów dwóch. W miarę postępów na osi czasu pani dysponuje najpierw swoim ukochanym, a następnie remake’em teścia…
Należy więc doceniać panie, które potrafią zgłębić istotę procesu. I wykorzystać efekt stereo, aby popchnąć ewolucję mężczyzny w pożądanym kierunku. Najczęściej drogą zamiany młodego biednego, lecz jurnego – na zgrzybiałego, lecz bogatego impotenta. Zamiany tu i teraz. Z marszu. Bez czekania przez 30 lat, aż ślubny młodzieniec obrośnie w pierze oraz zmurszeje… i wyjdzie prawie na to samo.
reklama
Proponuję temat rozważyć. Gdyż każda pani zastanawia się po latach, gdzie się podział tamten przystojny młodzieniec, skory do wspólnej uciechy? Z żalem się zastanawia. Zamiast kombinować, jakby też efekt stereo mógł zagrać „pod prąd czasu”. Nie, nie mam tu na myśli zawracania Wisły kijem, lecz podmiankę ślepego i głuchawego staruszka z długim wyciągiem z konta na ambitnego chłopca z krótką metryką… Aby życie osiągnęło stan równowagi… hormonalnej. Stąd dla oświaty publicznej, w marcu, który cechują wiosenne zapały, wygłoszę kilka spostrzeżeń.
Przyklasną im doświadczone mężatki, lecz panie młodsze, wciąż zakochane w mężach – mogą uznać za obrazoburcze. Młode damy dzierżą w rączkach pałeczkę sztafety pokoleń, gnanej przed ołtarze przez popędy... I (najczęściej do drugiego dziecka) są nieświadome, że seks oraz poczucie bezpieczeństwa jedynie graniczą z miłością. Dlatego doznają szoku po odkryciu, iż prorok Mahomet wiedział, co mówi – z jednym partnerem się nie da, jest potrzebny harem. Kobieta ten harem ma, czy chce czy nie...
W monogamicznym małżeństwie też ma się wielu mężów. Jednego po drugim albo kilku jednocześnie. Gdyż panowie, w trakcie osobniczych przekształceń pomiędzy gołowąsem a pierdzielem, przechodzą formy pośrednie. Przypomnę jeden z etapów: poczwarka. Taka zamknięta w sobie, zajęta sobą, nieobecna, nieruchoma…
Dopiero w okresie andropauzy albo romansu z sekretarką lęgnie się z niej motyl Emanuel, barowa ćma czy inna trupia główka… – i szerooooko rozpościera skrzydła… Ale niech nikogo nie zwiodą porównania do motyli! Większe jest podobieństwo chłopów do karaluchów. Które nie przeżywają przeobrażeń większych niż porost brzucha! Z jajka, zniesionego przez teściową, wypełza taki obrzydliwiec w postaci ostatecznej – we własnym mniemaniu: doskonałej. I dorósłszy, kontynuuje swój nieskomplikowany program na istnienie, pijąc piwo przed twoim telewizorem.
Trudno zmilczeć, że różnice pomiędzy mężczyznami oraz insektami są pozorne. Niby karaluchy potrafią chodzić po suficie, a chłopy nie… Ale tak samo znienacka spadają kobiecie na łeb. I tak samo leżą potem na plecach, bezsilnie wymachując odnóżami. Za to wyższość karaluchów jest bezdyskusyjna. Cichsze są. Uświadomione, że zdominują świat – ale dopiero po wojnie nuklearnej. Także rozwód z nimi jest prostszy. Można je wytruć. Obsikać ściany specjalnym żelem i nocą przeprowadzą się do sąsiadki, zostawiając meble na miejscu i konto bankowe nietknięte. Z chłopem ten scenariusz nie wypali.
Nawet w przypadkach obustronnej, stuprocentowej wierności z monogamią jest mnóstwo zachodu. Przez całe życie z karaluchem, w szczęściu i biedzie, w zdrowiu i chorobie, trzeba sobie powtarzać w duchu: „będąc zdrowa na ciele i umyśle, choć niepoczytalna w okresach PMS, ja, taka to a taka, wzięłam sobie ciebie, ty taki-owaki, za męża i ślubuję, że nie pieprznę teraz drzwiami, chociaż mi gula lata”.
Psycholodzy nazywają to pielęgnacją związku, jednak chodzi o zimną krew oraz poczucie misji impossible u kobiety. Dlatego zalecam regularne kontrole u okulisty, gdyż monogamia wcale nie przeszkadza patrzeć na boki, chociaż upośledza pole widzenia. I potrafi przesłonić kobietom wyższość nad małżeństwem związków, w których facet jest przyjacielem albo partnerem…
Iwona L. Konieczna
fot. shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.