Chuck Norris tylko przed kamerą daje bliźnim wycisk. Poza planem jest gorliwym chrześcijaninem. Woli nadstawić drugi policzek, niż kogoś skrzywdzić.
Biblia Chucka Norrisa! – głosi wydrukowany wielkimi literami napis. Na reklamie, na którą można natknąć się w internecie, widać opasłą księgę, zdobną w amerykańską flagę oraz twarz najsłynniejszego Strażnika Teksasu. „Po co kupować Biblię wydrukowaną w Malezji, gdy możesz mieć prawdziwą, amerykańską!
Papier pochodzi z drzew, które Chuck Norris osobiście powalił kopniakiem z półobrotu! Do nabycia wyłącznie w dobrych sklepach z bronią, amunicją i Bibliami”. To jeden z tysięcy krążących po internecie żartów na temat aktora i mistrza sztuk walki w jednej osobie. Jednak sam Chuck do Biblii podchodzi z nabożeństwem.
Fałszywa reklama jest złośliwą reakcją internautów na publiczną kampanię, w którą mocno zaangażował się Norris wraz z żoną Geną. Od kilku lat oboje zabiegają o wprowadzenie do amerykańskich szkół obowiązkowych zajęć z Pisma Świętego.
– Ojcowie założyciele zbudowali ten kraj na biblijnych zasadach i my też powinniśmy się ich trzymać – przekonuje 72-letni Chuck. A dowodami na to, że dla Stanów ważniejsza była Biblia niż Deklaracja Niepodległości, są książki autorstwa – jakżeby inaczej – jego samego: powieść „Justice Raiders” (Jeźdźcy sprawiedliwości) oraz esej „Black Belt Patriotism” (Czarny pas patriotyzmu), podający recepty na moralną odnowę Ameryki w stylu: „Nigdy nie będę głosował na ateistę i wam, Rodacy, też tak radzę”.
reklama
W podobnym tonie pisze również felietony dla chrześcijańskiego serwisu internetowego WorldNetDaily. Współczesny system edukacji przedstawia tam jako „pranie mózgu, które promuje homoseksualizm i aborcję”. Zdaniem Chucka Norrisa degenerację młodzieży może powstrzymać jedynie Pismo Święte i dlatego powołał Narodową Radę ds. Biblijnego Programu Nauczania w Szkołach Publicznych.
W kwestii resocjalizacji trudnych dzieciaków Norris jest ekspertem całą gębą – jego fundacja KickStart wyciągnęła z marginesu kilka tysięcy nastolatków. Tyle że – jak podkreślają krytycy społecznych działań Chucka – miała atrakcyjny wabik: naukę wschodnich sztuk walki. – Filozofia sztuk walki ma wiele wspólnego z zasadami wyłożonymi w Biblii – odpowiada im Chuck. – Tyle że Pismo Święte jest lepsze niż karate. A pamiętajmy, że słowa te wypowiada sześciokrotny mistrz świata karate i człowiek, który uczył kopnięć w wyskoku samego Bruce’a Lee.
Pustka w sercu – Bóg ma co do ciebie wielkie plany, synu – powtarzała Chuckowi Norrisowi od dziecka matka, nobliwa Wilma. I faktycznie – jego przygoda z Biblią zaczęła się jeszcze w domu rodzinnym. Ojca praktycznie w nim nie było (wolał zaglądać do kieliszka) i przyszłego mistrza samotnie wychowała pobożna matka. Chrzest przyjął w latach 50., podczas jednej ze słynnych „krucjat” Billy’ego Grahama, charyzmatycznego kaznodziei Kościoła Chrześcijan Baptystów. Baptyzm to popularny w USA odłam protestantyzmu. Kładzie nacisk na indywidualne podejście do wiary i przyjmuje, że zbawienie jest darem bożej łaski, a nie nagrodą za cnotliwe życie. Biblia zaś to jedyne i ostateczne źródło wiedzy o Bogu i jego planach wobec ludzi.
Dla Chucka Pismo Święte stało się czymś więcej – źródłem wiedzy o wszechświecie. Aktor jest bowiem zadeklarowanym kreacjonistą, czyli wierzy, że świat nie powstał w wyniku ewolucji, ale że stworzył go Bóg. Wbrew wojowniczej nazwie krucjaty Grahama były mityngami religijnymi, podczas których zgromadzeni modlili się, słuchali kazań i dawali świadectwo wiary.
– Wtedy właśnie zawierzyłem życie Bogu – pisze Chuck w autobiografii. Potem na lata sprawy wiary zeszły jednak na drugi plan. Najpierw wyjechał na wojnę do Korei, gdzie nauczył się sztuk walki. Dzięki nim pokonał wrodzoną zodiakalnym Rybom nieśmiałość. Po powrocie założył w Stanach kilka szkół karate i za sprawą uczniów pokroju aktora Steve’a McQueena czy showmana Donny’ego Osmonda trafił do filmu. – Pochłonęła mnie kariera – wspomina Chuck. Był coraz bardziej sławny, zarabiał duże pieniądze, lecz, jak sam mówi, wiedział, że coś nie gra: – Im większy osiągałem sukces, tym większą pustkę odczuwałem w sercu.
Dzięki żonie wróciłem do Boga W latach 90. jeden z przyjaciół, widząc, że Chuck jest w coraz gorszej formie psychicznej, powiedział mu: – Jest taka dziewczyna, musisz ją koniecznie poznać. Ona pomoże ci wziąć się w garść. Aktor poleciał z Kalifornii do Teksasu na randkę w ciemno z byłą modelką Geną O’Kelley. To było zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Na początek Norris zaproponował 23 lata młodszej od siebie dziewczynie rólkę w „Strażniku Teksasu”, a rok później przypieczętował „współpracę” ślubem. Gena pochodziła z religijnej rodziny i w Chucku, pod maską wysportowanego osiłka, dostrzegła „delikatnego, dobrego, choć nieco zagubionego człowieka”. – Dzięki żonie wróciłem do Boga – mówił Norris.
Trzy lata później to nawrócenie uratowało życie ich syna Dakoty i córki Danilee (aktor ma jeszcze dwóch synów z pierwszego małżeństwa i nieślubną córkę). Bliźniaki przyszły na świat grubo przed terminem i doszło do powikłań, które zagrażały życiu i dzieci, i matki. Dziś mają po 12 lat i oboje są okazami urody i zdrowia. Norris twierdzi, że to zasługa Ducha Świętego. – W końcu – jak mówi – adres do pediatry z Los Angeles dostał od przyjaciela, którego poznał kiedyś po mszy w kościele gdzieś w Utah.
Strażnik wiary Wiara stała się fundamentem rodziny Norrisów, a pierwszą wspólną decyzją Chucka i Geny było… napisanie jego nowej autobiografii „Against All Odds” (Na przekór wszystkim przeszkodom). Wprawdzie kilka lat wcześniej popełnił już o sobie książkę, ale jego ówczesne życie nie miało wiele wspólnego z Bogiem. Raczej – co podkreślali krytycy – z filozofią Dalekiego Wschodu. Teraz życie Chucka stanęło na głowie, a i on sam był już innym człowiekiem.
Świeżo poślubiona małżonka codziennie czytała Biblię i za jej namową aktor zaczął robić to samo. Każdy dzień zaczynali od wspólnej modlitwy i lektury Pisma. Wraz z rozkładem dnia zmienił się nie tylko światopogląd Norrisa, ale nawet serial „Strażnik Teksasu”, w którym zaczęły pojawiać się motywy związane z religią i wiarą. Chuck napisał nawet scenariusz odcinka o nawróconym członku młodocianego gangu. Mimo niechętnych opinii producentów film stał się jednym z najpopularniejszych z serii. Wkrótce powstało kilka innych o podobnej tematyce, a serial zdobył nawet nagrodę Epiphany, przyznawaną przez chrześcijańskich krytyków filmowych.
„Łzy Chucka Norrisa leczą raka”, głosi jeden z żartów na temat aktora. „Kłopot w tym, że nigdy nie płacze”. Ale Norris, który na swoim poczuciu humoru i dystansie do siebie samego zdążył już zarobić fortunę w reklamie, z tego dowcipu jednak się nie śmieje. – Jedynym człowiekiem, który potrafi uleczyć nie tylko z raka, ale też z innych chorób – włącznie z grzechem – nie jest Norris, ale Jezus – mówi. – Ja tylko wypełniam Jego wolę.
Stanisław Gieżyński
fot. Be&W, shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.