Strona 3 z 3
Perfekcyjna Posh obsesyjnie też dba o linię. Już tydzień po urodzeniu córki przeszła na rygorystyczną dietę, sześć razy w tygodniu dawała sobie wycisk na siłowni, a przed snem robiła jeszcze… 200 brzuszków. Jak się zodiakalny Baran uprze, to wygra nawet z naturą. Victoria jest tak szczupła, że kolorowa prasa co i raz pyta, czy nie choruje na anoreksję.
Zaprzyjaźniona z Victorią dziewczyna piłkarza Ashleya Cole, Cheryl, twierdzi, że podobne podejrzenia zawsze strasznie irytowały eksspicetkę. – Wiesz, cieszę się swoją chudą figurą – mówiła Posh do Cheryl. – Jestem fashionistką i dzięki temu mogę chodzić w tym, co mi się podoba. To moja sprawa, jak wyglądam, a innym nic do tego. To mój sposób na życie.
Sposób, który Victoria odkryła, kiedy po rozpadnięciu się Spice Girls nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić. Teraz na byciu „fashionistką” i projektantką zaczęła zarabiać. Tylko w 2011 roku jej kolekcja przyniosła 60 mln funtów. To całkiem niezły finansowy wynik. Jej pierwsze projekty były klapą, ale teraz jej ubrania pojawiają się na wybiegach największych imprez świata mody. Jej stroje noszą Demi Moore, Madonna, Drew Barrymore.
Pierwsze kolekcje Victorii wyglądały, jakby pochodziły z jej własnej szafy. Te najnowsze są bardziej uniwersalne i praktyczne – wyróżnia je minimalizm i mocne kolory. Bez wątpienia to wpływ jej zodiakalnych opiekunów, kórym nie w smak byłyby delikatne barwy.
Zachwycił się nią nawet Karl Lagerfeld. Wpadł na pomysł sesji zdjęciowej, podczas której Victoria wcieliła się w Coco Chanel „na miarę naszych czasów”. A czy ścieżka duchowa Trzydziestki Trójki może biec przez świat mody – to już zależy od tego, co daje ona tym, którzy za nią podążają. Victoria systematycznie powiększa swoje imperium mody. Oprócz luksusowej, klasycznej linii stworzyła też kolekcję tańszą, która zadebiutowała w sezonie wiosna/lato 2012. Nic więc dziwnego, że dziś uchodzi za jeden z najlepszych towarów eksportowych brytyjskiej mody. Została nawet ambasadorką kampanii promującej Wielką Brytanię.
reklama
Biznesowy układ z dodatkiem miłości Od lat tabloidy próbują rozstrzygnąć, czy Victorię i Davida łączy biznesowy układ, czy też są naprawdę kochającym się małżeństwem. Wygląda na to, że to po prostu pokrewne dusze. Dorastali w północno-wschodnim Londynie. Żadne z nich nie miało łatwego dzieciństwa, co niestety bywa chlebem powszednim liczb mistrzowskich. Pulchną i pryszczatą nastolatkę obśmiewali rówieśnicy. – Też byłem dzieckiem, które nigdzie nie pasowało. Nie miałem kumpli. Rówieśnicy palili papierosy, ja całymi dniami trenowałem – opowiada David.
Chyba naprawdę lubią być tylko we dwoje. Dowód? 10. rocznicę ślubu świętowali na bezludnej wyspie. David zapłacił podobno 200 tys. dolarów za to, by nikt nie zakłócał im spokoju w czasie dwóch tygodni spędzonych na Tracy Island (Seszele). Okrągłą rocznicę ślubu uczcili też stosownymi tatuażami. Bo Victoria, choć nie wszystkie tatuaże męża jej się podobają, jest już na zawsze utrwalona na jego skórze we frywolnym gorsecie. Ona też zapisuje niezmywalnym tuszem wyznania miłosne do Davida – jak to z Pieśni nad Pieśniami, które biegnie stróżką od karku do połowy pleców: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”.
Chociaż Beckhamowie wyprowadzili się do Ameryki, są niezwykle przywiązani do monarchii. I zawsze to manifestują. David zna księcia Williama jeszcze z czasów, gdy ten był nastolatkiem i interesował się piłką. Kiedy więc wysłał mu esemesem gratulacje z okazji zaręczyn z Kate Middleton, książę zaprosił go na ślub. Stara przyjaźń się odnowiła, a kiedy Kate zaczęła nosić kreacje Victorii Beckham – nawet zacieśniła.
Zwyczajna dziewczyna czy zimna suka Jak to u Tygrysów częste, choć Victoria Beckham zna sposoby, żeby zjednać sobie arystokratycznych przyjaciół i wpływowe osobistości ze świata mody, nie zdołała zdobyć sympatii zwykłych ludzi. „Nazywa się mnie smutną, zimną suką”, żali się w wywiadach. Chyba uważa to za porażkę, bo ostatnio próbuje ocieplić swój wizerunek. Porównywana wcześniej do cyborga celebrytka w wywiadzie dla „Allure”, mówi o sobie skromnie jak nigdy dotąd: „Jestem zwyczajną dziewczyną i po prostu staram się pracować z tym, co mam”.
Pozwoliła sobie nawet na autoironię. Sfotografowała się z niebieską torbą na głowie i jeszcze pokazała to zdjęcie na Twitterze. Podpis głosił: „Po trzech godzinach snu czuję się jak stara torba!” Jeśli Victoria będzie częściej pozwalać sobie na taki luz i choć trochę zacznie się uśmiechać, bajka o tym, jak nieumiejąca śpiewać córka macochy ze Spice Girls przemieniła się w księżniczkę mody, zacznie brzmieć naprawdę prawdziwie.
Marta Bednarska
fot. East News, Getty Images/Fpm, shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.