Dlaczego, wbrew znanemu przysłowiu, często pozwalamy sobie na nadzieję? Bo wnosi do naszego życia magiczne nastroje i radość. I choć grozi rozczarowaniem, możemy ją tak wyćwiczyć, by pomogła nam osiągnąć szczęście.
Kiedyś na moich zajęciach pojawiła się młoda studentka, Dorota. Od kilku lat związana była z Andrzejem – mężczyzną jej życia, jak o nim mawiała. Spełniał wszystkie jej oczekiwania: był atrakcyjny, zamożny, czuły, wesoły. Miał wprawdzie żonę i dwójkę dzieci, ale powiedział Dorocie, że ją kocha i że chce z nią być.
Przez pięć lat żyła nadzieją, że kiedyś Andrzej w końcu zostawi rodzinę i zacznie z nią nowe życie. Tworzyła pełne nadziei scenariusze do filmów o ich wspólnej szczęśliwej przyszłości. Kiedy – za namową przyjaciół – porzucała te wyobrażenia, wpadała w otchłań desperacji. Więc puszczała sobie w głowie nowe scenariusze, które znowu dawały jej nadzieję. Lata biegły, żaliła się że ma tego dosyć, ale bała się żyć bez nadziei.
Na innych zajęciach poznałam Katarzynę. Kilka lat po ślubie, zanim zdecydowali się na dziecko, musiała przejść operację, w czasie której okazało się, że trzeba usunąć macicę i przydatki. Mąż zostawił ją wkrótce potem, ożenił się ponownie i wyjechał za granicę. Katarzyna znalazła się na huśtawce emocji między nadzieją a desperacją. Poczucie nieszczęścia, straty i żalu było bardzo głębokie, ale czasami pojawiała się nadzieja, że znajdzie się mężczyzna, dla którego posiadanie dzieci nie będzie tak ważne. Nie zjawił się jednak przez kilkanaście lat.
Pomimo to Kasia powiedziała sobie, że życie jest zbyt cenne i nie może go tracić na nieziszczalne marzenia. Pogodziła się z losem i doszła do wniosku, że jej życie może być cenne dla niej i dla innych ludzi. Została wziętą księgową. Nauczyła się mieć nadzieję na rzeczy w zasięgu ręki, które przynoszą jej satysfakcję emocjonalną: odwiedziny u rodziców, dobry film, spacer.
Obie te kobiety musiały dać sobie radę z nadzieją, która przynosi rozczarowanie. Dorota – z nadzieją, że poślubi Andrzeja. Katarzyna – z nadzieją, że kiedyś założy rodzinę. Każda zrobiła to na swój sposób. Dorota zbudowała dom wyobrażeń pełen nadziei, który był jej ostoją bezpieczeństwa psychicznego. Kasia stanęła twarzą w twarz ze swoim nieszczęściem i realnie oceniła sytuację. Pozbyła się oczekiwań i zrobiła krok naprzód w stronę postawy pełnej nadziei. Pewnego dnia zdesperowana Dorota zakończyła związek z Andrzejem, a pełna nadziei Katarzyna zaadoptowała dziecko.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.