Szał? To nie dla mnie!

Anna Korcz nie goni za modą, a bardziej niż ekskluzywne kosmetyki ceni… mydło i wodę. Wierzy, że ład w domu porządkuje głowę i serce.

Co widzi w lustrze... Anna Korcz?Nie lubię przypadków. Jestem świetnie zorganizowana, praktyczna. Kiedy więc coś lub ktoś zaburza mi plan działania, całkiem mnie to rozstraja. I złości. Moja rodzina narzeka, że z tego powodu jestem nie do zniesienia, ale inaczej nie umiem. Uważam zresztą, że dobra organizacja i porządek ułatwiają życie. Jak w domu i samochodzie, tak i w sercu. Czystość i harmonia w przestrzeni układają nam w głowie, a porządek i ład przekłada się na życie duchowe.

A jednak mimo natury „perfekcyjnej pani domu” nie udało mi się wszystkiego w środku poukładać. Bo żeby się ze sobą uładzić, trzeba siebie polubić. A ja za sobą nie przepadam. Ani za wyglądem zewnętrznym, ani za tym, co noszę w środku. Oczywiście, w jakimś sensie siebie akceptuję, bo nie mam wyjścia, ale trudno to nazwać miłością własną.

Jako nastolatka miałam przezwisko „Sucharek” – przy wzroście 171 cm ważyłam 42 kg. Byłam zaprzeczeniem kobiecości, zero biustu, płaska pupa. Tylko że ja się świetnie w tej chudości czułam. Nawet miałam powodzenie! A choć męskie zainteresowanie nigdy nie było moją życiową idée fixe, nie było to niemiłe.

Teraz, gdy mam trójkę dzieci, stałam się bardziej korpulentną panią z biustem. Może nie jestem gruba, ale na pewno nie szczupła, a to mi już przeszkadza. Tęsknię za nastoletnią chudością. I co z tego, że powszechnie się mówi, że prawdziwa baba powinna mieć kawałek tyłka, bo faceci to lubią? Może oni lubią, ale ja nie.

reklama

Moda dla mnie może nie istnieć. Wybieram klasyczne rzeczy. Nie zwracam uwagi na nowoczesne fasony, nie śledzę trendów. Szał? To nie dla mnie! Co mnie obchodzi, że teraz taki kolor modny, a tamte już nie? Nie muszę być na topie. Chyba przyzwyczaiłam do tego znajomych, bo jak ostatnio włożyłam szorty i wysokie buty, jedna z koleżanek na mój widok aż przysiadła: „Nareszcie ubrałaś się z pazurem!”. W jej oczach to, co miałam na sobie, było szaleństwem.

Nie wyobrażam sobie początku dnia bez prysznica i umycia głowy. Odkąd skończyłam 16 lat, tylko kilka razy tego nie zrobiłam, ale jestem usprawiedliwiona, bo albo miałam wtedy gorączkę, albo byłam po cesarce. Mama zawsze mi powtarzała: „Bieda nie musi śmierdzieć”. Można nie mieć pieniędzy na markowe ciuchy, lecz na mydło, dezodorant i balsam musi być! Obowiązkowy jest też lekki makijaż, bez niego nie wyjdę nawet do sklepu po bułki.

Bycie mamą, zajmowanie się domem przez wiele lat pochłonęło mnie tak bardzo, że choć wiele zyskałam, być może sporo też straciłam. Nigdy na przykład nie miałam czasu, by zająć się głębiej własnym intelektem, duchowością. Kiedy czytać książki, gdy codzienność i praca wypełniają 24 godziny na dobę? Kiedy znaleźć czas na jogę i medytację, gdy zawsze jest coś do załatwienia?

Obiecuję sobie, że już niedługo, gdy Jasiek pójdzie do przedszkola, zacznę ćwiczyć. Wiem, że sport odmładza i wydłuża życie. Wierzę, że robi to także miłość, sen, dobre odżywianie, zdrowe relacje międzyludzkie. Mniejszą nadzieję pokładam w kremach, nawet tych najbardziej ekskluzywnych. Dlatego sięgam po mniej efektowne i tańsze marki, nie ekscytuję się nowościami.

No i postrzegam już siebie jako przyszłą babcię. Pewnie nie wyglądam i nie zachowuję się aż tak nobliwie, ale już za chwilę wejdę w nowy wymiar kobiecości. Jestem go bardzo ciekawa.


Sonia Ross
fot.: forum  

Źródło: Wróżka nr 2/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl