Wokalistka Anna Wyszkoni grzeje się w cieple nowego życia. Jako pasjonatka matematyki, odkryła idealny wzór: miłość plus dom równa się pełnia szczęścia!
Dziś nie boję się życia. Jestem pewna siebie, ale w tym pozytywnym sensie. Decyduję zarówno o sobie, jak i o tym, co się u mnie zawodowo i prywatnie wydarza. Kiedyś byłam nie tylko bardziej bezwolna, ale i zamknięta. Na ludzi, na świat. Pewnie byli tacy, którzy mój dystans brali za wywyższanie się, zarozumiałość. Teraz jestem odważniejsza, bardziej w środku poukładana, a przez to serdeczniejsza.
Kocham obecną chwilę, choć przecież każdy z dotychczasowych etapów był na swój sposób piękny. Jestem wdzięczna życiu, że przywiodło mnie tu, gdzie jestem teraz. Czuję się spełniona. Niedawno urodziłam drugie dziecko, córeczkę Polę. Nagrałam drugą solową płytę. Ale po raz pierwszy w życiu tworzę swój prawdziwy dom i własną rodzinę. Wcześniej mieszkałam z rodzicami, potem sama z dzieckiem. Teraz nie tylko układam emocje w związku, ale i rzeczy na półkach. Tak mnie to cieszy!
Uczę się mojego domu, wchłaniam jego zapach. Mieszkam tam dopiero od roku. W dodatku przeniosłam się z Górnego Śląska pod Wrocław. Wszystko nowe, świeże. Miłość, rodzina, farby na ścianach. Iglaki, które posadzę w ogrodzie. Nowe życie.
Zaakceptowałam siebie. Polubiłam swoją twarz, kształt bioder, dłoni. Wiem, jak chcę wyglądać. Gdy byłam młodsza, eksperymentowałam z włosami, próbowałam różnych stylów ubierania się. Teraz znam siebie na tyle, że wiem, w czym jest mi dobrze, a czego nie powinnam zakładać. Moją słabością jest biżuteria – musi być ciężka, solidna, widoczna z daleka.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.