Strona 2 z 3
Zawsze dobierała strój tak, aby pasował do… osoby, z którą planowała się spotkać. Kiedy kilka lat temu przy okazji brytyjskiego Fashion Awards udzielała wywiadu dla tygodnika „The Observer”, wystąpiła w sukni Galliano z tkaniny drukowanej jak gazeta i kapeluszu zrobionym z pierwszej strony angielskiego dziennika ozdobionej zdjęciem księcia Williama. – Dużo myślałam o „The Observer”, a to sprawiło, że chciałam włożyć na siebie coś naprawdę dziennikarskiego. Na spotkanie z prasą nie będę się przecież ubierać jak Maria Antonina w XVIII wieku – tłumaczyła później swój strój dziennikarzowi.
Wodoodporne kapelusze
Ubranie dobierała też do sytuacji. Gdy, na przykład, musiała napisać pilny artykuł o modzie, wkładała coś podobnego do rzeczy noszonych przez pielęgniarki, ażeby – jak mówiła – „zaszczepić sobie choć trochę klinicznej dyscypliny”. Kiedy indziej, gdy planowała wypad do spa, zadzwoniła do Stephena Jonesa, kapelusznika pracującego dla dworu królewskiego i celebrytów z niezwykłym zamówieniem: „Och, Stephen, muszę mieć kilka wodoodpornych kapeluszy”.
Przez lata Stephen Jones zrobił dla pani Piaggi wprost niezliczoną ich ilość. Po jej śmierci z rozrzewnieniem wspominał ich „twórczą” współpracę. Kiedy próbował jej włożyć na głowę nowy kapelusz, zawsze przekręcała go tyłem do przodu, po czym stwierdzała: – Teraz już lepiej.
– Ta urocza, najsłodsza, cudowna kobieta nigdy nie cofała się przed niczym – wspominał Annę Piaggi Chris Moore, fotograf, który pracował z nią ponad pół wieku. Kiedyś Karl Lagerfeld zorganizował przyjęcie w stylu weneckim – zaproszeni goście mieli wystąpić w strojach dożów. Anna oczywiście postanowiła być oryginalna i przebrała się za żonę rybaka. Przyszła z wiklinowym koszem na głowie, wypełnionym wodorostami i krabami. Do tego powiesiła na sobie dwa zakupione u rzeźnika gołębie. Niestety, około północy zaczęły mocno krwawić. Czym prędzej musiała więc opuścić przyjęcie.
reklama
Trzech mężczyzn z trzech stolic modyUwielbiała podobne ekstrawagancje. Mogła sobie na to pozwolić, bo w świecie wielkiej mody była instytucją. Nie osiągnęłaby tego, gdyby nie – jak przyznawała – trzej mężczyźni, których spotkała na swojej drodze. Swojego męża i znanego włoskiego fotografa, Alfa Castaldi z Mediolanu, Vernona Lamberta, historyka mody i antykwariusza z Londynu oraz dyrektora kreatywnego domu mody Chanel, Karla Lagerfelda z Paryża. „Trójkąt niezwykłych ludzi” z trzech stolic światowej mody, których łączyło zamiłowanie do ubrań, historii i kultury.
W świat mody wprowadził Annę Alf Castaldi. Poznała go w 1955 roku w agencji prasowej w Mediolanie – pracowała tam jako tłumaczka (znała sześć języków, miała zacięcie lingwistyczne po dziadku, tłumaczu łaciny i greki). – Alf zawsze był świetnie ubrany, do razu to zauważyłam – wspominała wiele lat później sędziwa już pani Piaggi. W latach 50. umawiali się w Bar Giamaica, miejscu spotkań artystów, malarzy i fotografów. To właśnie Alf, którego poślubiła w Nowym Jorku w 1962 roku (odtąd będą już nierozłączni aż do jego śmierci w 1995 roku), zachęcił ją do zainteresowania się modą.
Na początku lat 60. Anna Piaggi została redaktorką mody i stylistką miesięcznika „Arianne” i zaczęła regularnie odwiedzać Londyn. Tam zaprzyjaźniła się z ekscentrycznym Vernonem Lambertem, który w swoim antykwariacie w Chelsea sprzedawał secesję. Wspólnie z nim zaczęła kupować ubrania, które stały się zaczątkiem jej wielkiej kolekcji. Anna i Vernon umawiali się o świcie, żeby iść na plac Bermondsey, gdzie co piątek był targ antyków. Od sprzedawców, którzy swoje rzeczy wykładali wprost na chodniku, kupiła pierwsze skarby mody, np. suknię symultaniczną Soni Delaunay (pierwszej kobiety, która miała monograficzną wystawę w Luwrze), kostiumy z 1909 roku wykonane na pierwszy paryski sezon Baletów Rosyjskich Diagilewa czy suknię Chanel z 1920 roku (swój dom mody słynna projektantka założyła ledwie rok wcześniej).
Wspólnie z Lambertem odwiedzali też domy aukcyjne i sklepy z ubraniami vintage. Potem tereny swoich polowań rozszerzyli na domy angielskich arystokratów. – Kobiety wyciągały z szuflad – opowiadała później w jednym z wywiadów – cudowne suknie Elsy Schiaparelli (włoska rywalka Chanel) czy Paula Poireta (był dla mody XX wieku tym, kim Picasso dla malarstwa). W dodatku wspaniale zachowane, bo z powodu zimna panującego w angielskich pałacach prawie ich nie noszono.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.