Nocna terapia

W latach 20. ubiegłego stulecia nocne życie z pokusami nie do odparcia zawróciło człowiekowi w głowie. Elektryczność dopełniła proces „skracania nocy”, rozpoczęty 200 lat wcześniej przez lampy gazowe i kawiarnie. Dziś możemy o każdej porze dnia i nocy pójść na zakupy do supermarketu. Wokół siebie mamy tyle sztucznego światła, że w 1994 roku, po tym jak trzęsienie ziemi w Kalifornii zniszczyło tamtejszą elektrownię, policja w Los Angeles odebrała setki (!) zgłoszeń od mieszkańców zaniepokojonych „olbrzymią srebrzystą chmurą na niebie”. Nie był to jednak radioaktywny opad, ale – jak w swojej książce „Dreamland: Adventures in the Strange Science of Sleep” („Kraina snów: dziwnej nauki o śnie przypadki”) pisze David K. Randall – Droga Mleczna, którą wielu Kalifornijczyków zobaczyło wtedy po raz pierwszy.

Głównym winowajcą naszych nieprzespanych nocy jest Thomas Edison...Światło odgrywa istotną rolę w kontrolowaniu produkcji hormonów. Gdy jest go mniej, mózg zwiększa produkcję melatoniny, która reguluje tempo przemiany materii i pomaga w zasypianiu. Jej poziom wzrasta wieczorem, a szczyt osiąga między 2 a 3 w nocy. Zdaniem prof. George’a Brainarda z Uniwersytetu Jeffersona w Filadelfii, największym wrogiem melatoniny jest sztuczne oświetlenie. Gdy do oczu wpada emitowane przez nią światło, mózg wysyła do szyszynki sygnał o zaprzestaniu produkcji hormonu. Może to prowadzić do poważnych kłopotów ze zdrowiem. Melatonina bowiem nie tylko pełni funkcję naszego biologicznego zegara, ale też hamuje podziały i mnożenie komórek nowotworowych.

Nocna sjesta

Historyk, A. Roger Ekirch przez 20 lat badał nocne zwyczaje człowieka na kartach dzieł literackich, czytał dysertacje medyczne i porady, jak zobaczyć ducha, i okazało się, że nasi przodkowie nie przesypiali nocy cięgiem, ale na raty (tzw. sen dwufazowy – jego odmianą jest sjesta). Około północy, po mniej więcej 4 godzinach snu, robili sobie przerwę. O tym,  że był to zwyczaj powszechny świadczą kompendia medyczne z XV wieku. Ich autorzy zalecali pierwszy sen przesypiać na prawym boku, a drugi – na lewym.

reklama

Czas „wydarty nocy” spędzano różnie. Angielski duchowny pisał, że człowiek śpiąc, nie pracuje nad duszą, więc przerwę powinien przeznaczyć na rozważania i modlitwę. Ale XVI-wieczny francuski lekarz Laurent Joubert twierdził, że pospólstwo poświęca go na seks. Dowodem na to miało być… liczne potomstwo, bo zdaniem medyka współżyjący po pierwszym śnie mieli więcej sił witalnych.

W społecznościach nieużywających sztucznego oświetlenia wciąż sypia się na raty. W latach 60. antropolodzy „znaleźli” ten zwyczaj u członków plemienia Tiv, którzy „czas pomiędzy” spędzają – a jakże – na baraszkowaniu...

Dusza pracuje we śnie

Podczas kiedy on z dnia na dzień zamienia się w nocnego marka, ona staje się rannym ptaszkiem. Według psychiatry Daniela J. Buysse’a, kobiety śpią głębiej  i – jeśli nie mają małych dzieci – budzą się w nocy rzadziej. Mimo to częściej narzekają na zły sen. A to dlatego, że mają dłuższą niż faceci fazę snu NREM (to ta na początku cyklu, kiedy śpimy najgłębiej). Wybudzenie z niej powoduje problemy z ponownym zaśnięciem. W odróżnieniu od kończącej cykl fazy REM, nie funduje ona kolorowych snów, ale wzmacnia pamięć i regeneruje organizm. To właśnie dzięki temu kobiety lepiej niż mężczyźni radzą sobie z brakiem snu i żyją dłużej.

Amerykański psychiatra Alexandros Vgontzas potwierdził to eksperymentalnie, skracając sen ochotników z ośmiu do sześciu godzin. Po pięciu nocach ich czas reakcji niezależnie od płci wydłużył się o 2-3 sek.! Ale po powrocie do ośmiogodzinnego snu mężczyźni, by dojść do siebie, potrzebowali 3-4 dni. Tymczasem panie odzyskały rezon już po dwóch nocach!!

Buysse nie ma wątpliwości, że dłuższa faza NREM i lepsze przystosowanie do zaburzeń snu są kluczem do długowieczności kobiet. Panowie jednak nie powinni się załamywać, bo choć panie żyją dłużej od nas, to też przesypiają więcej życia. Na jawie więc nasz bilans się wyrównuje.

Spóźnieni kochankowie

Jedna czwartą osób narzeka, że jej związek cierpi z braku snu. I że ze zmęczenia uprawia seks rzadziej albo… wcale. Przyczyną tego może być spanie z partnerem w jednym łóżku. Sen jest wtedy płytszy i częściej się budzimy. W ogólnym rozrachunku jesteśmy jednak zadowoleni z takiego rozwiązania. – Za poczucie bezpieczeństwa, jakie nam zapewnia fizyczna bliskość drugiego człowieka, jesteśmy gotowi wiele zapłacić  – tłumaczy prof. Wendy M. Troxel, badaczka wpływu snu na relacje międzyludzkie. Jest to jednak poczucie tylko iluzoryczne, bo kobiety zasypiają średnio już po dziewięciu minutach, podczas gdy statystyczny facet będzie się przewracał z boku na bok jeszcze przez kolejnych 14.


Hubert Musiał
fot. Getty Images/FPM, shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 10/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka