Wokalistka Grażyna Łobaszewska nie rozpamiętuje przeszłości. Z radością pielęgnuje codzienność i wierzy w swoją intuicję.
Oglądam się w lustrze tylko, gdy myję zęby, głównie po to, żebym nie wyszła z pastą na brodzie. No i przed koncertami. Zawsze proszę, żeby nie ulepszać photoshopem moich zdjęć, bo chcę siebie poznać. Jeżeli zgadzam się na poprawki, to tylko takie, jakbym miała na twarzy dobry makijaż. Nawet szramy, które mam po wypadku samochodowym, są moje, zostałam nimi naznaczona, a w związku z tym nie chcę ich komputerowo usuwać.
Kiedyś w dowodzie osobistym, w rubryce cechy szczególne, pisałam: brak. Teraz noszę na twarzy pamięć o tym, co się wydarzyło, a w sercu zgodę na blizny, bo wraz z nimi dostałam nowe życie. I nową mądrość na to życie: ciesz się chwilą! Teraz moja dusza ma świadomość, że szczęście mogę podarować sobie sama. Dobrze jest, gdy każdego dnia możemy zrobić coś dla siebie – prócz herbaty. Nie rozpamiętuję, nie wracam do przeszłości. Mojej przyszłości jest mniej niż przeszłości, więc trzeba o nią dbać, nie zatruwać złymi myślami.
Nie udaję, że nie mam intuicji, tylko z niej korzystam. Dawniej niepotrzebnie ją w sobie zagłuszałam, a przecież dawała o sobie znać od dzieciństwa. Jako dziewczynka usłyszałam jej wyraźny szept. Byłam małym zaopatrzeniowcem rodzinki w mleko. Któregoś dnia jednak zaparłam się w drzwiach i w sobie. Była zima, więc nietrudno o wypadek. Mleka nie przyniosłam, bo tuż przed sklepem złamałam nogę. Takich zdarzeń miałam w życiu wiele. Dziś już wiem, że wszystko, co ma wzrastać, trzeba pielęgnować. To samo tyczy się naszego szóstego zmysłu, czy jak kto woli, intuicji.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.