Strona 3 z 3
Bardziej naukowe podejście do hazardu prezentuje niejaki Richard Lustig z Florydy. Zajmuje się zawodową grą na loterii, do kiosków i kolektur chodzi jak do pracy. Twierdzi, że nie tyle gra, ile inwestuje swoje pieniądze. Do tej pory wygrał już dziesięciokrotnie. Kwoty były różne – od 10 po 800 tys. dolarów. Dwa lata temu napisał poradnik dla graczy.
W teorii wszystko brzmi prosto. Po pierwsze, graj regularnie, nawet codziennie. Po drugie, cokolwiek wygrasz, nie odkładaj do skarpety, lecz inwestuj w dalszą grę. Po trzecie, nigdy nie wydawaj na grę więcej, niż na niej zarobiłeś.
Cieniutka książeczka trafiła na szczyt listy bestselerów. Nic dziwnego – w końcu wszyscy liczymy, że kiedyś szczęście się do nas uśmiechnie. Jeśli nie w miłości, to może chociaż w grze.
A jeśli się nie uda? To też jest szansa na bogactwo. Para artystów z Brooklynu zebrała przegrane losy i zrobiła z nich model samochodu w rozmiarze rzeczywistym. Papierowy Hummer H3, nazwany „Duchem Marzeń”, został wystawiony na sprzedaż za – bagatela – 35 tys. dolarów. Na coś takiego skusić może się tylko ten, kto trafi szóstkę.
Jak wygrać kumulację?
Najczęściej losowaną liczbą w historii Totolotka i Lotto jest 24. Z kolei najrzadziej wypadało 48. Internet roi się od przeróżnych systemów i kombinacji. Sęk w tym, że nie działają one tak, jak tego oczekujemy. Przynajmniej nie od razu. Tymczasem – jak zapewnia matematyk, prof. John D. Barrow z Cambridge, autor wydanej niedawno w Polsce książki „Jak wygrać na loterii?” – jest tyllko jeden niezawodny sposób na zgarnięcie całej puli: wykupienie wszystkich losów. I nie jest to wcale nielegalne!
reklama
Większość loterii i gier liczbowych na świecie jest bowiem tak zorganizowana, że jeśli nie pada główna wygrana, to zazwyczaj przechodzi ona na kolejne losowanie, w którym następuje kumulacja. Gdy zbierze się okrągła sumka, wtedy warto pokusić się o wykupienie wszystkich losów. Zrobił tak kiedyś w loterii amerykańskiego stanu Wirginia australijski hazardzista Peter Mandral. Gdy kumulacja sięgnęła 27 mln dolarów, uruchomił on szajkę, której zadaniem było wykupienie każdego wyemitowanego losu. Niestety, z powodu nieudolności jednego ze swoich ludzi Mandral zdobył tylko 90 proc. z wszystkich 7 mln biletów. Ale i tak mu się udało. Zdobyte wygrane – po odjęciu 10 mln zainwestowanych w zakup kuponów i opłacenie „pracowników” – przyniosły mu pokaźny zysk.
Stanisław Gieżyński
fot. forum, shutterstock.com
Loteria cudów
Na co dzień kule i maszyny losujące są zamknięte w szafach pancernych. Przed losowaniem wszystko jest sprawdzane. Aby nie zmienić temperatury lub wagi kul, dotyka się ich tylko w rękawiczkach. Mimo to i tak zdarzają się cuda. Kilka lat temu w losowaniu Twojego Szczęśliwego Numerka (1 liczba z 45) wypadło… 49! Innym razem po wylosowaniu z kuli odpadła… cyferka. Raz też do maszyny wpadła mucha i do dziś nie wiadomo, czy nie miała wpływu na wynik losowania.
Na koniec scenka z życia Zdzisława Maklakiewicza. I nie jest to bynajmniej scenariusz nienakręconej kontynuacji komedii „Wniebowzięci”, ale prawdziwy epizod z barwnej biografii aktora, który grał w lotka nie tylko na planie filmowym, ale również w życiu prywatnym:
Zdzisław Maklakiewicz wygrał w totolotka syrenkę. Kiedy poszedł ją odebrać, samochód stał na podwórku siedziby Totalizatora Sportowego, zaparkowany przodem do muru. Aktor postanowił wypróbować auto. Nacisnął pedał gazu i BUM! – uderzył w mur. Po czym wysiadł, pokręcił głową i podszedł do urzędnika. – To jednak nie jest takie fajne auto, jak się wydawało – powiedział i zażądał gotówki. I co najdziwniejsze, dostał ją!... ;)
dla zalogowanych użytkowników serwisu.