Najlepiej zapamiętujemy nie oczami ani uszami, ale właśnie rękami. Nauka z opóźnieniem odkrywa tajemnice naszych gestów.
Rozmawiam rękami – mówi prof. Mariusz Czubaj. Bez względu na to, czy wygłasza wykłady z socjologii, czy rozmawia z żoną, jego ręce żyją własnym życiem, niezależnym od reszty raczej nieruchawego ciała. Kreślą linie, energicznymi ruchami akcentują fragmenty wypowiedzi, wyznaczają rytm i porządek wypowiedzi. – Mam tak od urodzenia – mówi. W podstawówce nauczycielka nie mogła znieść jego nieustannego machania rękami i na swoich lekcjach kazała mu podkładać dłonie pod pupę i tak siedzieć do dzwonka. Nie miała jednak racji. Według najnowszych badań gestykulacja nie jest objawem nadpobudliwości i nie rozprasza uwagi. Przeciwnie – pomaga się skoncentrować.
Słowa to nie wszystko
Bez pomocy rąk człowiek ma trudności z mówieniem – twierdzą Frances Rauscher, Bob Krauss i Yihsiu Chen, psychologowie z Uniwersytetu Columbia. Przeprowadzili badanie, w którym najpierw pokazali uczestnikom fragment kreskówki ze Strusiem Pędziwiatrem, a następnie kazali go opowiedzieć. Wszystko było w porządku, dopóki badani używali rąk i słów – ich opowieść była żywa i plastyczna. Kiedy jednak skrępowano im ręce, zaczynał się plątać język. Opowiadali wolno, często się zacinali, szukając odpowiednich słów. Zwykle sobie tego nie uświadamiamy, ale słowo i gest są ze sobą nierozerwalnie splecione – razem współtworzą język. Nasze spontaniczne ruchy dłoni i rąk nie są takie przypadkowe, jak się nam wydaje, bo… odzwierciedlają nasze myśli.
reklama
Pogawędki milczków Gestami można powiedzieć wszystko. Nie tylko zamówić małą czarną w gwarnej kawiarni czy kupić akcje na giełdzie. W XVII-wiecznych relacjach z podróży do Neapolu znajdziemy pełne zdziwienia wzmianki o tym, że neapolitańczycy na balkonach w milczeniu plotkowali i umawiali się na schadzki – wszystko za pomocą jedynie gestów. Z myślą o zjeżdżających do tego miasta turystach, „urodzonych w odległych regionach, których chłodny, flegmatyczny temperament nie sprzyja gestykulacji”, Andrea de Jorio napisał jedną z pierwszych książek o mowie ciała. Praca miała formę alfabetycznego spisu rozmaitych gestów, od „nie jesteś już moim przyjacielem” po „mężczyznę z brzuszkiem”.
Didaskalia ręcznej roboty Większość gestów w naszych rozmowach tylko pomaga słowom, ale często rękoma przekazujemy też treści (np. o kształcie lub położeniu). Gdybyśmy więc, stosując się do zaleceń naszych babć, które „machanie rękami” uważały za przejaw braku wychowania, zrezygnowali zupełnie z gestykulacji, to pozbawilibyśmy rozmówców ważnego kanału informacji. Komunikacja nie jest jednak głównym zadaniem gestu. Funkcję komunikacyjną może bowiem spełniać wszystko: nasze ubranie, podarowane kwiaty albo sposób, w jaki składamy chusteczkę. Gestem posługujemy się też wtedy, gdy nikt tego nie widzi, np. rozmawiając przez telefon. Mało tego, gestykulują niewidomi od urodzenia, rozmawiając z innymi niewidomymi. Dlaczego? Ruchy rąk pomagają skoncentrować się na wypowiadanej myśli.
Ciało „mówi” niezależnie od tego, czy siedzi, czy stoi. Mówi albo słucha. W przeciwieństwie do słów – nie kłamie. Wystarczy rzut oka na salę w kawiarni, by dowiedzieć się czegoś o klientach. Jeżeli młoda kobieta przy stoliku pod oknem nachyla się do mężczyzny, prawdopodobnie wyjdzie w jego objęciach. Jeśli natomiast posyła mu wymuszony uśmiech, nic z tego nie będzie. Tak samo z gestami. Nasze dłonie i ręce mówią o nas więcej niż akcent i intonacja – dodają słowom kontekst, niezbędny do ich zrozumienia. Stają się dla nas sygnałami: miłości, nienawiści, pokory albo kłamstwa. Naukowcy długo uznawali je za „uboczne produkty mowy”. Zakładali, że gdy ujmujemy myśli w słowa, to część tego procesu po prostu przechodzi na nasze dłonie.
Dopiero w latach 90. XX wieku David McNeill, psycho-lingwista z uniwersytetu w Chicago, ogłosił, że to nieprawda. Jego zdaniem nasze dłonie i ręce są „oknami myśli”, a gesty służą do podkreślania, osłabiania, a nawet do przeczenia słowom, które wypowiadamy. McNeill postawił tezę, że kwiecista wymowa i obfita gestykulacja są ze sobą nierozerwalnie związane. Potwierdzili to neurologowie – badając pacjentów z uszkodzeniami mowy, odkryli, że za gestykulację odpowiada lewy dolny zakręt czołowy, czyli ta sama część mózgu, która zarządza mową.
Naukowcy wciąż mogą się tylko domyślać, skąd wzięło się powiązanie mowy i gestykulacji. A ponieważ naczelne, np. szympansy, posiadają szeroki repertuar gestów, rozważa się tezę, że gest poprzedzał mowę. Potwierdzenie tej tezy można znaleźć w rozwoju dziecka. Początkowo niemowlęta próbują dotknąć pożądany przedmiot wszystkimi palcami otwartej dłoni (podobnie małe szympansy proszą swoje matki o jedzenie). Pojedynczym palcem zaczynają posługiwać się między 9. a 12. miesiącem życia. Około 14. miesiąca malcy już całkiem nieźle używają gestykulacji. I choć ich mowa dopiero raczkuje, naukowcy są pewni, że jej dalszy rozwój to zasługa rąk.
Pamięć podręczna Część z nas jest wzrokowcami, część – słuchowcami, ale wszyscy jesteśmy ruchowcami i najlepiej zapamiętujemy nie oczami ani uszami, ale właśnie rękami. Susan Wagner Cook, psycholog z University of Rochester, najpierw wytłumaczyła dzieciom (słownie i na palcach), jak się dodaje i odejmuje, a następnie po trzech tygodniach sprawdziła, ile z tego zapamiętały. Wyniki przeszły jej najśmielsze oczekiwania. Okazało się, że aż 90 proc. uczniów uczonych „ręcznie” potrafiło rozwiązać zadanie, podczas gdy z tradycyjnej „wykładowej” grupy umiejętność tę przyswoiło tylko 33 proc. dzieci. Oczywiście najlepsze rezultaty w łączeniu mowy z gestami uzyskamy wtedy, gdy nasze usta i ręce nie będą sobie wzajemnie przeczyć, ale mówić jednym głosem.
Mowa rąk wydaje się językiem wspólnym całej ludzkości. Przykład? Złóż dwie dłonie, przyłóż do prawego ucha, zegnij szyję i zamknij oczy – większość ludzi zinterpretuje to jako symbol snu. Pamiętaj jednak, że uniwersalne gesty czasem mają inne znaczenie. Lepiej unikaj więc znaku „OK” (złączenie czubkami kciuka i palca wskazującego) w Brazylii, gdzie oznacza tyle, co „dupek”. Uważaj w Bułgarii – tam kiwanie głową znaczy „nie”, a kręcenie nią – „tak”. A w Iranie nie unoś kciuka w górę – chyba że chcesz powiedzieć komuś „mam cię gdzieś”.
Hubert Musiał
dla zalogowanych użytkowników serwisu.