Libańczyk Khalil Gibran (1883-1931) zapisał się w pamięci czytelników klasyczną już powieścią „Prorok”. Kilkadziesiąt lat po premierze nadal trafia ona na listy bestsellerów w wielu krajach. W 1995 roku przeczytałem listy miłosne Gibrana do Mary Haskell, starszej od niego o 10 lat Amerykanki. Zobaczyłem w nich mężczyznę fascynującego i skomplikowanego, co zachęciło mnie, by z „Listów miłosnych Proroka” (książka ukazała się w Polsce, Drzewo Babel, 2006 r. – przyp. red.) wyłuskać kilka pereł. Oto one.
3 października 1912 r.
Mary, ukochana moja, jak możesz myśleć, że zadajesz mi więcej bólu, niż sprawiasz przyjemności? Nikt nie potrafi powiedzieć, gdzie przebiega granica między cierpieniem a rozkoszą – często mam wrażenie, że w ogóle nie sposób ich od siebie oddzielić. Dajesz mi tak wiele rozkoszy, że aż mnie to rani. Ale kiedy ty jesteś źródłem mojego bólu, na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
7 sierpnia 1914 r.
Zawsze wierzyłem, że ujarzmi nas tylko ten, kto nas zrozumie. Bo żeby zostać zrozumianym, zgodzimy się na wszystko. Twoje współczucie przyniosło mi spokój duszy i więcej wolności, niż do tej pory doświadczyłem. Wystarczyło ci zaledwie dwugodzinne spotkanie, byś odkryła czarną plamę na moim sercu. Dotknęłaś jej, a ona zniknęła – dzięki tobie dostrzegłem wreszcie swoje wewnętrzne światło.
18 kwietnia 1915 r.
Dni, które spędziliśmy razem, były wspaniałe. Gdy rozmawiamy o przeszłości, bardziej realne stają się teraźniejszość i przyszłość. Przez wiele lat bałem się choćby spojrzeć na to, co już przeżyłem, i cierpiałem bez słów. Dziś dotarło do mnie, że cisza i samotność tylko pogłębiają smutek. Ty jednak sprawiłaś, że przemówiłem. Dzięki Tobie odkryłem pył, który zaległ na dnie mojej duszy, i teraz mogę go stamtąd wyrzucić.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.