Ekoturystka na bezdrożach świata

Dobra wędrówka wymaga pokory wobec natury, ciekawości i szacunku dla ludzi, których spotyka się w drodze. Ale prowadzi w najcudowniejsze zakamarki świata. Jak Dominikę Zarębę, polską pionierkę ekoturystyki.

Ekoturystka na bezdrożach świataOd początku ciągnęło ją w jednym kierunku – do Ameryki Łacińskiej. – Chyba za dużo książek o niej w dzieciństwie przeczytałam – śmieje się Dominika Zaręba. Pierwszy raz do Meksyku i Gwatemali trafiła już w połowie lat 90. Do dziś pamięta, jak stanęła na brzegu magicznego jeziora Majów Atitlán w Gwatemali, w którego błękitnej, czystej tafli odbijają się trzy wulkany. – To było dla mnie wręcz duchowe przeżycie – wspomina. – Oniemiałam z zachwytu nad przyrodą, tak odmienną od tej, którą znałam. Tak różnorodną i dziką.

Później zaczęła poznawać ludzi. Pięknych i mądrych Indian.

Choć mieli za sobą niedawną wojenną traumę (Gwatemalą przez lata rządziła junta wojskowa), nie stracili pogody ducha ani ciepła dla innych, nawet dla obcych przybyszów. Tubylców, zaciekawionych jej innością, jej jasnymi włosami, ubiorem, ekwipunkiem, spotykała później często na trasie La Ruta Maya, szlaku wiodącym przez zaginione miasta Majów, tropikalne lasy i wulkany. Szlak Majów wytyczono tak, by turysta – odkrywając skarby przyrody i kultury – czerpał z wędrówki coś jeszcze. By mógł posmakować lokalnych specjałów, kupić pamiątki, wykonane ręcznie przez mieszkańców osad, a nawet… uczyć się hiszpańskiego. Indianie w otoczeniu natury, często w lasach, prowadzą bowiem bardzo dobre szkoły językowe.

Ta pierwsza podróż do Meksyku dała Dominice wiele  do myślenia. Zaraz po powrocie do Polski zajęła się raczkującą wówczas w świecie ekoturystyką. Doszła też do wniosku,  że sama powinna o niej pisać. By pokazać, jak wiele może  z niej czerpać podróżnik. W 2000 roku PWN wydał jej książkę „Ekoturystyka. Wyzwania i nadzieje”, która stała się prawdziwą biblią dla wszystkich, którzy wierzą, że można podróżować po świecie zgodnie z zasadami ekologii.

reklama

Na czym te wyzwania i nadzieje polegają?

– Na nowym sposobie myślenia o świecie – wyjaśnia Dominika. – Chodziło mi o podróżowanie uważne, wrażliwe na otoczenie. Ekoturysta nie tylko szanuje naturę, nie zadeptuje jej, nie zaśmieca, ale też jest przyjaźnie nastawiony  do wszystkiego, co go spotyka. Kiedy odwiedza jakiś region, szanuje jego zwyczaje, czerpie z miejscowej tradycji, odwiedza miejscowe targi i tawerny, kupuje w małych sklepikach, wsłuchuje się w opowieści ludzi. I jeśli to tylko możliwe, przemieszcza się w ekologiczny sposób, na rowerze, łodzią czy kajakiem, lecz także koleją.

Do Gwatemali poleciała znów cztery lata temu. Tym razem nad jeziorem Atitlán stanęła z niespełna dwuletnią córeczką Jagodą i siostrą. Mieszkały w indiańskiej wiosce, paradowały w barwnych strojach Indianek Tzutujil i uczyły się hiszpańskiego w ekologicznej szkole. – Sto procent naszych wydatków zasiliło lokalną gospodarkę i kieszenie mieszkańców. To ekoturystyka w czystej postaci!  – mówi.

Bo dziś pasją Dominiki Zaręby, autorki książek podróżniczych, fotografki, autorki projektu Programu Zielonych Szlaków – Greenways w Fundacji Partnerstwo dla Środowiska, jest właśnie ekoturystyka. A kiedy i dlaczego jej pasją stały się podróże? Może to wpływ jej taty, dziennikarza, który przywoził do domu slajdy i barwne opowieści z tak egzotycznych miejsc, jak Indie, Singapur, Tajlandia, Malezja. A może to przez książki o wyprawach, które pochłaniała od dziecka? Albo po prostu należy do tych, którzy nie potrafią długo usiedzieć w jednym miejscu?

– Chyba gna mnie w świat jakiś niespokojny wiatr, ciągła potrzeba odkrywania nowych miejsc i siebie

– zastanawia się Dominika. Zaczęła zwiedzać świat jeszcze na studiach (nieprzypadkowo wybrała turystykę). Przemierzała Europę autostopem, najpierw z koleżanką, później z Tomkiem Ostrowskim, swoim życiowym partnerem. Już wtedy odkryła niezwykły smak spontanicznych decyzji, tak charakterystycznych  dla ekoturystyki. Pamięta, jak kiedyś wybrali się do Hiszpanii, ale w trakcie podróży przytrafił się im kierowca, który jechał właśnie na koniec włoskiego buta. Bez namysłu zmienili plany i ruszyli do Kalabrii, a później dotarli jeszcze  na Sycylię. To była wspaniała włoska przygoda.

Jej kolejną wielką wyprawą była podróż koleją transsyberyjską z Tomkiem do Mongolii. Spędzili tam dwa miesiące. Ujrzeli i step, i pełne kwiatów łąki, modrzewiową tajgę, piaszczyste wydmy, skały Ałtaju. I spotkali niezwykłych ludzi. Uduchowionych, spokojnych Buriatów i Darchatów, górskich szamanów, nomadów pustyni. Dominika nigdy nie zapomni młodego pasterza wielbłądziego stada na pustyni Gobi, a właściwie jego głosu, który przeciął nagle stepową ciszę. Gdy pasterz zaczął śpiewać,  Dominice przeszło przez myśl, że takiego talentu nie powstydziłyby się największe sceny operowe świata. Ta podróż zaowocowała praktycznym przewodnikiem po dawnym królestwie Czyngis-chana. I pomysłem, żeby założyć wspólnie z Tomkiem wydawnictwo „Bezdroża”.

Potem były kolejne wyprawy, bliskie i dalekie. I kolejne książki. Do Kirgizji i Kazachstanu, Hiszpanii, zwłaszcza ukochanej Andaluzji, z jej opustoszałymi plażami i białymi miasteczkami nad Atlantykiem, do Transylwanii i Serbii, w której wręcz uzależniła się od Festiwalu Trębaczy. Festiwalu muzyki i radości, ulicznej, spontanicznej fiesty, tańczących na stołach Cyganek… Była na nim już trzy razy. Wielokrotnie wyjeżdżała też na Białoruś – stamtąd pochodzi rodzina jej mamy. Wbrew utartym stereotypom Dominika uważa Białoruś za jedno z najbardziej magicznych miejsc  na świecie, z krajobrazami, które zapierają dech, i ludźmi,  którzy na co dzień czytają poezję.

Źródło: Wróżka nr 6/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl