Strona 1 z 2
Kiedy mamy kasę, możemy – jak bohaterka „Jedz, módl się, kochaj” – wyjechać w podróż dookoła świata. A jeśli jej nie mamy? Jak przeżyć rozstanie? Rozmawiają Joanna – 38 lat, właścicielka agencji reklamowej, singielka, i Elżbieta – 36 lat, księgowa, mężatka.
Joanna: – Jak zrozumieć, kiedy kogoś kochamy, że jednego dnia razem kupujemy lodówkę, a następnego dnia on mówi: to koniec? Jak z dnia na dzień się z tym pogodzić? Kiedyś, po rozstaniu, kiedy bardzo kochałam, myślałam, że byłoby lepiej, gdyby on umarł.
Bo wtedy nie odszedłby do innej, tylko los by mi go zabrał. I dlatego myślę, że najważniejsza w tym wszystkim jest ochrona samej siebie. Metody są różne. Musi oczywiście być żałoba. A jeśli facet okazał się gnojem, wszystkie chwyty są dozwolone.
Elżbieta: – Na przykład?
– Wysypanie ziaren na dach jego samochodu. To naprawdę może pomóc…
– Jakich znów ziaren?
– Najlepiej różnych. Żeby ptaki miały wybór. Ale nawet jak będzie to tylko słonecznik, i tak przy okazji „zjedzą” mu lakier… Tylko musimy wiedzieć, czy na pewno tego chcemy. Jeśli zemsta ma nam pomóc, to OK. Ale wtedy musimy dźwignąć jeszcze to, że komuś coś zrobiłyśmy. Mamy prawo do robienia głupstw, ale musimy też sobie wyznaczyć granice. Żeby nie ponosić konsekwencji…
– Każda z nas się uśmiecha, jak słyszy coś takiego. Każda chciałaby to zrobić, ale nie zawsze starcza nam odwagi. Dlatego już samo gadanie o tym, jak byśmy się zemściły, dobrze nam robi!
reklama
– Ta, która zdobędzie się na zemstę, poradzi też sobie z wyrzutami sumienia. Ja tak nigdy nie potrafiłam. Byłam młoda i pyskata, ale kochałam tak, że traciłam siebie. On był taki cudowny, taki wspaniały. Wszystko było pod niego. I kiedy doszło do rozstania, kompletnie nie byłam na to przygotowana. Moje poczucie wartości tak się obniżyło, że gdy w pracy znów się uśmiechnęłam, to usłyszałam: „Otwieramy szampana! Minął rok od czasu, kiedy widzieliśmy twój uśmiech!”.
Po jego odejściu stałam się maszyną – tylko praca, dom, praca, dom. A w nocy zadręczanie siebie. I w kółko to jedno pytanie: dlaczego i dlaczego? Co jest zwyczajną bzdurą. Odszedł, bo chciał – i tyle.
– Co więc zrobić, kiedy zostałyśmy porzucone i cierpimy?
– Chcemy się upić – proszę bardzo. Chcemy sypiać z facetami – proszę bardzo, chcemy się modlić w kościele – droga wolna…
– I to pomoże?
– Najważniejsze to podejmować kolejne próby. Najgorzej jest, gdy nic nas nie interesuje i zamykamy się w sobie. Czego się boimy, gdy mamy się rozstać? Że nie potrafimy sobie wyobrazić jutra. Że nie wiemy, co zrobić z tą samotnością. Przecież wiele fajnych rzeczy dzieje się w naszym życiu dlatego, że jesteśmy z innymi ludźmi. Z kimś się spotykamy, gdzieś z kimś idziemy. I stąd ten paniczny strach.
– Ale żałoba musi być.
– U jednej tydzień, u drugiej pół roku. Nic na siłę. Można też walczyć o faceta, aż… same poczujemy, że to koniec. Nie wystarczy, że on się wyprowadził czy powiedział: skończone. Musimy to poczuć na własnej skórze. Czasem kobiety udają, że zadzwoniły do niego przez pomyłkę.
Albo przechodzą „przez przypadek” ulicą, przy której on pracuje. To są dobre sposoby na podryw, ale nie na oprotestowanie końca znajomości. – Zakończenie metodą klin klinem nie jest mądre, ale skuteczne. Tylko musi być ten drugi. I potrzeba czasu. Zwykle jest tak, że kiedy ona jest jeszcze z tamtym, ten drugi za nią łazi. Ale ona go nie chce. Gdy jednak ukochany odchodzi, ona potrzebuje męskiej akceptacji.
Przychodzi do domu ze złamanym sercem, a tam trzydzieści taaakich długich róż. Ona myśli, że to od byłego. Jej serce trzepocze, że on zmienił zdanie. No i czuje złość na tego, co te róże przysłał. Że to nie tamten! Co on jej głowę zawraca, przecież ona jest zakochana w innym! Ale czas mija i przychodzi taki moment, że ona zgadza się iść z tym drugim na randkę.
– I dlaczego twoim zdaniem to nie jest mądre?
– Bo ona nigdy nie spojrzy na tego nowego faceta obiektywnie.
– Obiektywnie? Jesteśmy subiektywni! I nawet jeśli nie jesteś gotowa, to czemu masz się nie spotykać? Może to fajny facet, tylko trzeba go lepiej poznać.
– Ale z tego może być od razu związek, na złych warunkach. Bo na jego warunkach. Ona będzie miała poczucie winy, że nie zakochała się w nim, tak jak on w niej. Że była z nim, choć myślała jeszcze o tamtym. I może pomyśleć: „on jest dla mnie taki dobry, to ja mu wybaczę i to…”. I zacznie wybaczać za dużo.
– Zawsze jak kochamy w toksyczny sposób, to za dużo wybaczamy. Najbardziej przeżywamy rozstanie, kiedy on jest całym naszym światem. Wszyscy znajomi są jego, nie mamy własnych zainteresowań. I co wtedy? Najlepiej usiąść i przypomnieć sobie wszystkie złe rzeczy, które się wydarzyły, bo byłaś w tym związku.
Nie mogłaś się spotykać z przyjaciółkami, bo on ich nie lubił, ani pojechać do spa, bo był zazdrosny. Nie miałaś kota, bo miał alergię. I to wszystko sobie wypisać: – Nie będę już miała poczucia winy, że jadę do spa…
– Jak po rozstaniu zmusisz się i pój-dziesz na piwo z koleżankami, i będziesz się świetnie bawiła, to jest światełko w tunelu! Jak choć jednego wieczoru poczujesz się szczęśliwa, jesteś na dobrej drodze. I zawsze, kiedy wraca rozpacz, znów spróbuj zrobić coś fajnego dla siebie. Warto sobie przypomnieć, co się lubi. No i trzeba się wygadać, nawet jak ktoś, tak jak ty, sam sobie radzi.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.