Strona 3 z 3
Z pokolenia na pokolenie przekazywali magiczne rytuały i zaklęcia. Odmawiali je przed rozpoczęciem budowy domu, by nie urazić ducha albo zwierzęcia, na którego ziemi miała stanąć grażda. Modlili się przed ścięciem każdego drzewa, by udobruchać ducha, który mógł żyć w jego konarach. Codziennie zaś o świcie nabierali w dłonie wodę z płynącej obok rzeki, dziękując jej za życie, a po powrocie do domu z szacunkiem kłaniali się dymowi z ogniska.
Zapewnienie sobie przychylności natury wymagało od górali wysiłku, ale było łatwiejsze niż obrona przed obdarzonymi magiczną mocą molfarami. Huculskie voodoo Molfarami, czyli czarownikami, bywali zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Szukano u nich pomocy, gdy na rodzinę spadało nieszczęście. Bo znali magiczne zaklęcia, obcowali z duchami i jeśli zechcieli, mogli „zamówić”, czyli przepędzić każdą chorobę, wzbudzić nieodwzajemnioną miłość, zapewnić potomstwo albo uwolnić od opętania przez siły nieczyste. Ale świadczyli też bardziej niecne usługi. Na przykład gdy ktoś chciał zaszkodzić wrogowi, zwracał się do nich z prośbą o odprawienie rytuałów czarnej magii.
Były one zdumiewająco podobne do praktykowanych w kulcie voodoo. Molfar wykonywał z drewna lub gliny figurkę wskazanej osoby i wbijał w nią szpilki. Ukłucie w głowę sprowadzało szaleństwo, w oko – ślepotę, w nogę – paraliż. Wrzucenie posążka do ognia sprawiło, że ofiara „zasychała”, straszliwie chudła i umierała. Huculi, jako gorliwi chrześcijanie, rzadko zwracali się do molfarów z prośbą o taką przysługę. Za mniej groźne dla własnej duszy, a równie dokuczliwe dla nielubianej osoby, uważali rzucenie uroku na jej zwierzęta. Zamiast ludzików czarownik strugał i lepił wtedy krowy, konie, kozy, owce. Mógł też na odległość tak wydoić krowę, że dla jej właściciela nie zostawała nawet kropla mleka.
reklama
Jeszcze 70-80 lat temu wiara w potęgę magów była na huculskich wsiach powszechna. Komuniści, choć sami chętnie korzystali z usług molfarów do przeganiania chmur przed pochodami pierwszomajowymi (zrobił to – jak głosi legenda – niejaki Nieczaj w Iwano-Frankiwsku), zawzięcie ich zwalczali. Oskarżali o szarlatanerię, ośmieszali, zamykali w więzieniach i zsyłali na Syberię.
W efekcie dziś już ich nie ma. Przynajmniej oficjalnie, bo naprawdę... – Tak jak u was, w Polsce, szeptunek – powiedział Mykoła, kierowca mikrobusu, dowożącego turystów do miejsc, gdzie zaczynają się szlaki po najbardziej dziewiczych górach Europy. – Ale – tu uśmiechnął się tajemniczo – gdybyś dłużej pomieszkał w jakiejś huculskiej wiosce i zdobył zaufanie ludzi, może dowiedziałbyś się czegoś więcej...
Czarci na rozstajachDziś Huculi, tak jak reszta świata, gonią za pieniędzmi. A ci, którzy je zdobywają, zamiast grażdy budują pensjonat albo przydrożną restaurację. Mimo to na Huculszczyźnie donośnym dźwiękiem trombity wciąż wita się początek lata, zwołuje na różne uroczystości, ogłasza śmierć pasterza. Cudzoziemcowi wydaje się on niezbyt melodyjnym porykiwaniem, ale według górali słychać w nim cząstkę głosu Boga, który Stwórca miał tchnąć w instrument. Wciąż też, wędrując górskimi ścieżkami, mija się tradycyjne zagrody, a na odludnych uroczyskach widuje się samotnych starych gazdów. O tym, czy są molfarami, czy „zwykłymi” góralami, przekonamy się, pozdrawiając ich słowami: „Sława Isu” – huculskim odpowiednikiem naszego „Niech będzie pochwalony”. Jeśli usłyszymy „Na wiki Bohu sława”, możemy iść dalej bez obaw.
Karpacki Pegaz PociągowyKoniki huculskie są jednymi z największych fenomenów wśród parzystokopytnych. Choć niewielkie i łagodne, są silne, skoczne i mają wielką siłę przetrwania, nawet w niekorzystnym klimacie. Huculi od niepamiętnych czasów używali ich jako zwierząt pociągowych i wierzchowców.
Naukowcy przypuszczają, że koniki mogą być krzyżówką tarpana z końmi mongolskimi, ale tak naprawdę nie mają pojęcia, skąd się wzięły. Co innego ukraińscy górale… Huculi powiadają, że kiedy starożytni Rzymianie wprowadzali swoje krwawe porządki, na Olimpie zaczęło się dziać źle, a Zeus został odsunięty od władzy.
Jego następcy znaleźli w boskich stajniach małe skrzydlate koniki. Nie przypadły im one do gustu, więc postanowili pozbawić je skrzydeł i odesłać na ziemię. Szczęśliwie, pegazom udało się uciec wcześniej. Na swój nowy dom wybrały Karpaty. Dlaczego? Bo znalazły tam połoniny, które przypominały im niebiańskie łąki…
Kazimierz Pytko
fot. Kazimierz Pytko, Daniel Pach/forum, East News, Shutterstock.com
Życie Hucułów przeplata się z metafizyką. W brzmieniu wielkich trombit (fot. z lewej) słyszą głos Boga, a pięknymi pisankami (fot. w środku) usiłują przebłagać pogańskie bóstwa. Artystyczna dusza karpackich górali kazała im misternie zdobić ubrania i przedmioty codziennego użytku. Zdaniem niektórych etnografów, ceramika huculska (fot. z prawej) ma rodowód dłuższy niż… greckie wazy.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.