Strona 1 z 2
Porównuje się ją do Sophii Loren albo Sandry Bullock. Z powodu smagłej karnacji, czarnych włosów, migdałowych oczu, figury z nogami do nieba, no i, oczywiście, bezspornego talentu. Ale Agnieszka Dygant jest ulepiona z innej, niegwiazdorskiej gliny.
To typ dziewczyny z sąsiedztwa. Bezpośrednia i zabawna. Od razu zjednuje sobie sympatię widzów. Mylą się jednak ci, którzy widzą w niej tylko serialową Franię z „Niani”. Jest dużo inteligentniejsza od swojej bohaterki i – co przyznaje – bardzo wymagająca i samokrytyczna. W podstawówce uwielbiała recytować wiersze na przerwach między lekcjami. – Byłam dzieckiem ekstrawertycznym, chętnie się popisywałam – mówi w wywiadach. Aktorstwo było więc najbardziej oczywistym wyborem. Po ukończeniu – z nagrodami dla najlepszej studentki – łódzkiej PWSFTviT zadebiutowała niewielką rolą w filmie „Farba”.
Słońce w Baranie w koniunkcji z artystyczną Wenus daje jej siłę i wytrwałość. Jest stworzona do tego, by zwyciężać – być najlepszą we wszystkim, co robi. Potem był serial „Na dobre i na złe”, w którym zagrała zwariowaną salową Mariolę. I ogromny sukces w roli tytułowej bohaterki sitcomu „Niania”. Przez pięć lat była też „Czarną” w serialu „Fala zbrodni”. Dwa razy – za te dwie ostatnie role – uznano ją za najlepszą aktorkę. Dwukrotnie, w 2006 i 2008 r., zdobyła Telekamerę w kategorii „najpopularniejsza aktorka”. Potem zrobiła sobie dłuższy urlop, urodziła syna i właśnie wraca na ekrany w tytułowej roli w serialu „Prawo Agaty”.
reklama
Słońce w sekstylu do Jowisza i Marsa stwarza w jej życiu pomyślne sploty okoliczności, a ona potrafi z nich korzystać. Nie ulega wpływom, robi to, co uważa za słuszne. Jeśli popełni błąd, umie się wycofać. Uważa, że w małżeństwie nie ma sensu trwać za wszelką cenę. Nie udało się? Trudno, szybko staje na nogi i idzie dalej. W prywatnym życiu ma za sobą nieudane małżeństwo z kolegą ze studiów, Marcinem Władyniakiem (w „Na dobre i na złe” grał Małeckiego). Jak twierdzą plotkarskie gazety, nie mógł sobie poradzić z popularnością żony. Ona szybko pozbierała się po rozwodzie. Od kilku lat związana jest z reżyserem i scenarzystą Patrickiem Yoką, ma z nim dwuletniego syna Xawerego.
Znajomi mówią o niej: idealistka. Długo nie uznawała kompromisów. – Z wiekiem staję się bardziej stonowana, świat już dawno przestał być czarno-biały – stwierdza w wywiadach. Dawniej trudno jej było przyznać się do porażki. Bała się, że uzna się ją za osobę słabszą, niż jest w rzeczywistości. – Dziś już sobie na to pozwalam – mówi. – Mogę być szczera, nie muszę być ciągle „pod krawatem”. Wiem też, że jeszcze wiele razy coś mi się w życiu nie uda.
Mars w koniunkcji z Jowiszem w Wodniku daje jej dużą pewność siebie i pozwala jej kierować się przemyślaną strategią. Choć żywiołowy temperament (wynikający ze Słońca i Wenus w Baranie) może ją skłaniać do impulsywnych zachowań, to gdy chodzi o rzeczy ważne, wszystko dokładnie analizuje i wybiera rozwiązania, które są dla niej najlepsze. Kiedyś myślała, że ryzyko ją pociąga. – Wydawało mi się bardziej sexy niż banalne kalkulowanie. Ale rozsądek zwyciężył. Lubię mieć wszystko przemyślane. Długo podejmuję decyzje, zwłaszcza dotyczące spraw zawodowych czy inwestowania pieniędzy – przyznaje aktorka. Jest oszczędna. Nauczyła się tego już w czasie studiów, kiedy nagle, po śmierci ojczyma, musiała się usamodzielnić i ze wszystkim radzić sobie sama. – To była dobra szkoła – mówi dziś. – Potrafię długo i cierpliwie niczego nie kupować. Przyjemność: kolejny krem Chanel czy markowy ciuch, np. z MaxMary – robię sobie dopiero w przypływie gotówki.
Kwadratura Księżyca z Uranem sprawia, że ceni sobie niezależność i swobodę. Gdy się z kimś wiąże, zawsze pozostawia sobie przynajmniej jedną otwartą furtkę. Nie uprawia żadnych emocjonalnych gierek, sama jest zresztą na nie dość odporna. Po prostu chce być przygotowana na każdą ewentualność. Plotkarska prasa ciągle zgaduje datę jej ślubu. Yoka pochodzi z tradycyjnego, profesorskiego domu, w którym do takich spraw przywiązuje się dużą wagę. Dopóki nie było dziecka, jego rodzice nie naciskali, ale teraz delikatnie sugerują, że czas sformalizować związek.
W wywiadach Dygant, zawsze bardzo dyskretna, ucina ten temat, odpowiadając niezmiennie: „w białej sukni można być tylko raz, ja już miałam ślub”. O swoim partnerze mówi: „to człowiek spokojny, zrównoważony, ciepły, czuję się przy nim bezpiecznie”. I dodaje, że sama jest żywiołowa, zaborcza i musi to kontrolować. – Na szczęście nauczyłam się szanować relacje, dawać więcej wolności drugiej osobie. Często słyszę, że teraz jest czas mocnych kobiet, które dominują nad mężczyznami. Ja nie chcę nad nikim dominować – podkreśla.
Księżyc w Koziorożcu sprawia, że do macierzyństwa podchodzi ambitnie i odpowiedzialnie. Ale nie jest stworzona do siedzenia w domu, raczej do działania, i to na wysokich obrotach. Stale musi być czymś zajęta i robi wszystko po swojemu. Jest bez reszty zakochana w swoim synku. Kiedy po urlopie macierzyńskim zdecydowała się wrócić na plan filmowy (Karina w „Listach do M”), miała ogromne poczucie winy, że czasu, który mogliby spędzić razem, niczym mu nie zastąpi. – Bałam się o niego – przyznaje. Mimo wszystko grała. Zna hollywoodzką zasadę, że aktor wart jest tyle, ile jego ostatni film. Zdecydowała się więc na znany wielu kobietom kompromis – dziecko zostaje z nianią, a ona na cały dzień wychodzi do pracy.
Plotkarze, którzy bez przerwy węszą w jej prywatnym życiu, i do tej sytuacji od razu mieli komentarz. – A może jest inny powód? Najlepsza (podobno) przyjaciółka aktorki zdradziła, że Agnieszka zaplanowała gruntowny remont swojego mieszkania w starej kamienicy na Ochocie, ma stać się bardziej przestronne i funkcjonalne. A to kosztuje… Może więc nie chodzi tu o miłość do filmu, ale zwyczajnie o pieniądze? – pytały tłustym drukiem magazyny i portale.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.