Matrony i kokietki

Mini i toplesMini i toples

Chociaż bardzo się starałem, nie potrafiłem rozróżnić krzątających się między chatami kobiet. Wszystkie miały ten sam makijaż, fryzury i stroje. Cała ich odzież wykonana jest z koziej skóry. Składa się z minispódniczki, sandałów, wisiorków i bransolet, też pokrytych brązową ochrą. Czasem upiększają się ozdobami z metalu i muszelek. Nigdy nie osłaniają biustu. Podobno mężowie, którzy na dłuższy czas opuszczają wioskę pozwalają, by ich pełne temperamentu żony zaspokajali krewni. Znając męską zazdrość, trudno w to jednak uwierzyć.

Próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat od wodza, ale udawał, że nie rozumie, o co mi chodzi. Pewne jest jedno – żaden Europejczyk nie ma szans. Himba żenią się tylko między sobą. Dzięki temu żadne obce wpływy nie zmieniły ich pradawnych obyczajów. A mogło być zupełnie inaczej i dziś, zamiast półnagich kokietek, po tym zakątku Afryki przechadzałyby się jedynie dostojne matrony.

Czas zjadania ubrań


Dwa wieki temu straszliwa susza zmusiła pasterzy tworzących wtedy jeden lud – Herero, do opuszczenia rodzinnych stron i szukania miejsc, w których mogliby przetrwać. Jedni powędrowali daleko na północ, gdzie inne plemiona nazwały ich ludem żebraczym, czyli Himba. Oni sami mówią, że był to „czas zjadania ubrań”. Bo jedyne, czym mogli jeszcze oszukać głód, była odzież z koziej skóry.

Inni skierowali się w stronę morza. Przeżyli tam najgorsze lata i kiedy wydawało się, że będą mogli w spokoju wrócić na swoje pastwiska, pojawiło się jeszcze większe zagrożenie. Przybysze z Europy. Białym osadnikom pochodzącym z Niemiec marzyły się wielkie farmy, ale ziemię, na której zamierzali je zakładać, zajmowali Herero. Doszło do zaciętych walk i doskonale wyszkolona, uzbrojona w karabiny niemiecka armia zmasakrowała Afrykanów. Tym, którzy przeżyli, odebrano ziemię i zmuszono do pracy przy budowie kolei, miast i portów.

reklama

Pustynny kraj zmieniał się, a wraz z nim jego mieszkańcy. Dawni pasterze upodobnili się do innych Afrykanów, którzy porzucili plemienne obyczaje i stali się zwykłymi robotnikami lub służącymi. Zniknęły również ich oryginalne ubiory i fryzury. Protestanccy misjonarze w odsłoniętych kobiecych piersiach i mini-spódniczkach widzieli obrazę boską. Prośbą i groźbą przekonywali więc swoje podopieczne, by ubierały się przyzwoicie.

W tych czasach za przyzwoity uważano strój okrywający ciało od stóp do głów, a rolę modelek pełniły powszechnie szanowane żony misjonarzy. Kobiety Herero zaczęły je naśladować. Tak jak one nakładały na siebie kilka halek, spódnic i długie krynoliny. Wprowadziły jednak kilka własnych rozwiązań. Zamiast ponurej czerni sukien – wesołe, jaskrawe kolory.

Zamiast skromnego, białego czepka – rozłożyste kapelusze ze zwojów materiału, układanych w taki sposób, by przypominały krowie rogi. Wszak jeszcze niedawno były córkami i żonami pasterzy. Odtąd o pozycji społecznej i majątkowej kobiety nie świadczył już rodzaj fryzury i skórzana embra na głowie, lecz jakość tkaniny, z której wykonano krynolinę. Najbardziej „wystrzałowe” kreacje kosztowały fortunę, przekazywano je więc z pokolenia na pokolenie.

Duchy są zadowolone

– Tę suknię nosiła moja babcia i moja matka – wyjaśniała dama, która w spłowiałej, szaro-błękitnej szacie szła polną drogą do kościoła. Spotkaliśmy ją, wracając z krainy Himba. Ktoś zażartował, że po ciężkiej wyprawie zjadłby golonkę i napił się piwa. Gdy wjechaliśmy do miasta Swakopmund, okazało się, że tę zachciankę bez problemu da się spełnić.

Namibia jest dziś niepodległym państwem, ale niemieckie wpływy wciąż są tu bardzo silne. Schludne domy, czyściuteńkie ulice, wypielęgnowane cmentarze w niczym nie przypominają Afryki. Jeszcze większy szok przeżyliśmy, wchodząc do restauracji. Poczuliśmy się jak w Bawarii czy Berlinie – niemieckie potrawy, niemiecka muzyka, niemiecki wystrój. Potomkowie dawnych kolonialistów nie noszą już krynolin i spodni na szelkach. Ubierają się jak wszyscy: w dżinsy, T-shirty, luźne sukienki. Jak wszyscy z wyjątkiem… kobiet Herero.

– Afrykanie przywiązują się do tradycji – tłumaczył mi Gunther, nauczyciel i historyk-amator. – Herero już nie pamiętają, a może jedynie nie chcą pamiętać, że kiedyś żyli i ubierali się jak Himba. Krynolina, w której nie da się biegać czy skakać, a można jedynie dostojnie kroczyć, dodaje powagi i znaczenia. Noszące ją kobiety są przekonane, że od półnagich pasterek dzieli je cywilizacyjna przepaść.

Ochrzczeni Herero nie praktykują już wielożeństwa, ich codzienne życie niewiele różni są od tego, jakie wiodą biali. Kobiety głównie zajmują się domem, ale jeśli trafi się okazja, chętnie podejmują pracę zarobkową – w sklepach, restauracjach, fabrykach. Ekspedientka w krynolinie nie zmieściłaby się za żadną ladą, kelnerka nie przecisnęłaby się między stolikami. Dlatego w młodszym pokoleniu powoli zanika zwyczaj ich noszenia.

Całkiem od przeszłości uciec jednak nie sposób. Wielu Herero, tak jak trwający przy dawnych wierzeniach Himba, wciąż boi się rzucających klątwy omiti. Toteż kiedy spada na nich nieszczęście, wciąż rozpalają święty ogień, by wezwać na pomoc przodków. Wierzą w chrześcijańskiego Boga, ale wyobrażają go sobie na podobieństwo Mukuru -– dobrego, dalekiego, zajętego swoimi sprawami. Bliższy jest im Chrystus, który na obrazach w niektórych kościołach ma czarną twarz.

Najbliżsi pozostają jednak przodkowie. A ponieważ duchy nie przepadają za zmianami, Herero starają się żyć tak, jak zostali przez nich nauczeni. Efekt jest taki, że w nowoczesnych miastach, między zaparkowanymi samochodami i witrynami sklepów można spotkać czarnoskóre kobiety w europejskich strojach sprzed stu lat. I naprawdę trudno powiedzieć, kto w dzisiejszej Afryce wygląda bardziej egzotycznie – one czy półnagie pasterki w minispódniczkach z koziej skóry.


Kazimierz Pytko
fot. Kazimierz Pytko, Shutterstock.com



Kobiety Herero Kobiety Herero
Uścisk przyjaźni  


Kobiety Herero „pożyczyły” swoje krynoliny i halki od Europejek (fot. z lewej i w środku). Tylko charakterystyczne „rogate” kapelusze zdradzają, że są potomkiniami pasterzy. Sekretem zdrowej cery kobiet Himba jest maź, którą smarują ciało i włosy; zawierająca ochrę substancja szkodzi jednak europejskiej garderobie. Po uścisku przyjaźni (fot. z prawej), na koszuli autora został trudny do sprania, rdzawy ślad.

Źródło: Wróżka nr 3/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka