Pomagają mi anioły

Pomagają mi aniołyUrodziły się córki. Potem był rozwód i szczęście z innym mężczyzną. Kiedy zaczęła zbliżać się do czterdziestki, postanowiła szukać dla siebie nowej drogi. Usłyszała wtedy, że ktoś, kto widzi aurę człowieka, ma szczególne zdolności. Zdziwiła się, bo do tej pory wydawało się jej, że... widzą ją wszyscy.

Przyszło jej więc do głowy, że może dzięki tym zdolnościom mogłaby pomagać ludziom. Poszła na kurs radiestezji, potem bioterapii. Gdy pierwszy raz spotkała się z Andrzejem Lisiakiem, słynnym polskim bioenergoterapeutą, szefem ówczesnego Towarzystwa Psychotronicznego, ten na jej widok stanął jak wryty. – Ale czarownica! – powiedział z zagadkowym uśmiechem.

Magicznego talentu miała aż w nadmiarze. Na początku swojego duchowego rozwoju ciężko jej było udźwignąć to, co „czytała z ludzi”. Trudne przeżycia, traumy, nienawistne myśli. Kiedy powiedziała to Andrzejowi Lisiakowi, zasugerował jej, żeby najpierw poszła na kurs radiestezji. Gdyby bowiem zaczęła od bioenergoterapii, i jeszcze bardziej otworzyła się na ludzi, mogłaby przypłacić to psychicznym załamaniem.

Musiała przede wszystkim wzmocnić siebie. Dużo się modliła. Ale też medytowała i czytała książki z dziedziny psychotroniki, psychologii, astrologii, medycyny naturalnej. Chłonęła biografie wielkich filozofów, mistrzów duchowych i sławnych lekarzy, którzy wiedzieli, że jeśli choruje ciało, to najpierw musiała zachorować dusza. Człowiek jest przecież jednością.

reklama

Dziś Grażyna wie, że czasem rzeczy wcale nie są takie, na jakie wyglądają. Że nie wszystko da się wytłumaczyć matematycznym równaniem. Ale to, co nas dotyka, ma gdzieś swoje źródło. Choćby problem tak powszechny, jak... nadwaga. Trafiają do niej bowiem i ludzie, których dodatkowe kilogramy nie mają związku z dietą, trybem życia czy genami.

– Niedawno jedna z kobiet poprosiła mnie, żebym popracowała nad jej córką, która jest otyła – opowiada Grażyna. – Gdy skupiłam się nad jej ciałem i duszą i obejrzałam ją „od środka”, okazało się, że ma zablokowany czakram podstawowy. Nosiła w sobie ogromny lęk przed tyranizującym rodzinę ojcem. Uprzedziłam, że przez najbliższe godziny jej ciało będzie pozbywało się gromadzonych przez lata toksyn, uwalniało się od ciężaru.

Trzy dni później zadzwoniła do niej matka dziewczyny i zachwycona powiedziała, że córka nie dość, że straciła na wadze, to w dodatku „jest jakaś inna”. Radośniejsza. Odstawiła słodycze. Nie podjada. – I wie pani – dodała – moje spodnie też łatwiej się dopinają! Grażyny to nie dziwi. Rodzina jest jak system naczyń połączonych. To, co dzieje się jednemu, wpływa na drugiego.

W relacji tak bliskiej, jak matki i córki, zrzucenie ciężaru przez tę drugą musi mieć wpływ na tę pierwszą. Czasem udaje jej się rozwiązać prawdziwe „zagadki umysłu”. U siedmioletniego chłopca podejrzewano autyzm. A ona zobaczyła wewnętrzne rozdarcie. Tak, jakby ciało i dusza nie miały ze sobą kontaktu, nie były jednością. Musiała nad nim energetycznie popracować. Dziecko stało się radośniejsze, zaczęło się przytulać i przestało uciekać na spacerach.
 
Spotkania z Aniołami

Grażyna, kiedy tylko może, ucieka do Grabarki. Ta święta góra prawosławnych jest miejscem wielkiej mocy. Zapewnia, że gdy się na niej stoi, to od rozsadzającej energii aż drży ziemia. Stamtąd czerpie siłę. Tam się ludzie modlą. Tam też chodzą anioły. Ci, którzy widzą więcej, mogą je zobaczyć. Grażynie widok świetlistych postaci ocierających ludzkie łzy nie wydaje się irracjonalny.

– Przyszły do mnie już jakiś czas temu – mówi i rozmarzony uśmiech wypełnia ją całą – Archanioł Gabriel, Archanioł Michał i Metatron. Nigdy nie czułam tyle miłości, nie widziałam tyle dobrego światła naraz. Zapewniały mnie, że zawsze mogę je prosić o pomoc. Często więc to robię. Zwracam się do Metatrona, który jest Aniołem od spraw egzystencjalnych.

Grażynę pomoc innym rozwija duchowo. Każde spotkanie może stać się inspiracją do stworzenia nowych form pracy nad ciałem i psychiką. – Tak zrodziły się pomysły na warsztaty, które są uzupełnieniem terapii – mówi. – Choćby warsztat białego głosu. Śpiew odblokowuje gardło, głos staje się dźwięczny, radosny. Grażyna jest na to dowodem. Jej głos, mimo że jakiś czas temu skończyła już 60 lat, jest młody, wibrujący. – Warsztaty tańca brzucha pozwalają z kolei odzyskać kontakt ze swoim ciałem, a malarskie, które prowadzi moja córka Alicja, dają nam szansę na spotkanie z ukrytymi w nas głęboko emocjami – mówi Grażyna. A spotkanie z nią samą może dać największą szansę. Na spotkanie z prawdziwym sobą.


Sonia Ross
fot. Justyna Cieślikowska

Źródło: Wróżka nr 2/2012
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka