Walentynki – dla jednych romantyczne tête-à-tête przy świecach, hiszpańskie truskawki z szampanem i na koniec czekoladowy masaż. A dla innych...
...zwykły zimowy wieczór – mruknęła Filipa. – Wraca człowiek z roboty, na stojąco wcina niedzielny krupnik, potem narzuca stary dres i pędzi na jogę. Choć mógłby w tym czasie… ho, ho! Gdyby tylko pomyślał, załatwił, zorganizował. Kupił fikuśne świece, upiekł muffinki w kształcie serduszek, zamówił u Chińczyka zestaw „orientalny kochanek” z podwójną porcją ryżu, spryskał sypialnię feromonami, a po kolacji trysnął entuzjazmem z powodu czerwonych stringów. O dwa numery za małych…
– Już wolę pocić się na jodze – stwierdziła Filipa, pchając ciężkie drzwi fitness clubu. Przy wejściu przywitała ją Prima, poważniejsza niż zwykle.
– Chyba się nie spóźniłam – bąknęła Filipa. – Przecież wyszłam z chaty dziesięć minut przed…
– Jesteś na czas – przerwała jej koleżanka.
– To o co chodzi, skąd ta mina? Ptak mi narobił na czapkę?
– Dołączył do nas nowy uczeń – wyjaśniła Maria uroczystym tonem.
– Mistrzyni się ucieszy.
– Uczeń – powtórzyły Cienie.
– Facet? Prawdziwy? – nie dowierzała Filipa.
– Możemy przetestować – powiedziała Martyna. – Jak wróci z szatni…
– Już idzie – syknęły Cienie, ożywione niczym gimnazjalistki przed komersem.
reklama
Dziewczyny natychmiast wciągnęły brzuchy. Prima nawet nie próbowała. Nie będzie robić widowiska dla jakiegoś tam… faceta. Zresztą, powiedzmy szczerze, bardziej wciągnąć już nie można. Filipa przyjrzała się Nowemu. „Wymaga pewnej obróbki, ale… ma potencjał”, oceniła.
– Będziesz w naszej grupie – zaczęła, ozdabiając twarz specjalnym uśmiechem. Eksportowym, jak mawiał Grzesiek. – A dziś walentynki.
– Dlatego postanowiłem sprawić prezent…
– Szczęściara – wyrwało się Filipie.
– To nie tak – Nowy omiótł ją wzrokiem, zatrzymując się na dekolcie. – Właściwie jestem sam, od niedzieli.
– Witaj w klubie! – ucieszyła się, a widząc zmarszczone brwi Primy, wyjaśniła: – Chodziło mi o to, że ja też zapisałam się na jogę tuż po rozstaniu. Z Grześkiem. Chciałam mu pokazać, że umiem się bawić sama. A poza tym… – umilkła, zastanawiając się, czy warto być aż tak szczerą. „Raz kozie śmierć”, zdecydowała. – Grzesiek ciągle narzekał, że jestem mało elastyczna. Oczywiście sporo się w tej kwestii zmieniło – dodała szybko.
– Kiedy wrócił, docenił zmiany? – zainteresowała się Martyna.
W odpowiedzi Filipa cicho westchnęła.
– Ja zapisałam się na siłkę po odejściu Maćka – wyjawiła nagle Prima. – Zanim trzasnął drzwiami, wykrzyczał, że ma dość zapuszczonej baby.
– Niemożliwe! – pisnęły Cienie. Równie dobrze można by zarzucać komuś, kto właśnie wyszedł z tureckiej łaźni, że nie mył się od roku.
– Domowa sielanka rozleniwia – ciągnęła Prima. – Dopiero po zerwaniu zobaczyłam jak bardzo. Dwa dni później jęczałam, robiąc brzuszki.
– Zadziwiające – wtrąciła Mistrzyni – że trzeba rozstania, by nas zmotywować do ćwiczeń. Żyjemy lata w związku, nie starając się zupełnie. Dopiero gdy nas zostawi, nagle chcemy pokazywać. Tylko nie ma już komu.
– Zdarzają się powroty – rzuciła Maria, wymownie patrząc na Filipę.
„To chyba nie najlepszy przykład”, pomyślała Filipa. Z kimś innym niż Grzesiek piłaby teraz szampana, zagryzając… choć z drugiej strony nie żałuje, że dziś przyszła. Ten Nowy jest całkiem, całkiem.
– Też w to wierzysz? – zapytała Nowego Martyna. – Że kiedy ujędrnisz to i rozbudujesz owo, miłość wróci?
– Wcale mi nie zależy – odparł Nowy. – Miałem zerwać już w sylwestra. Dwa lata temu…
– A prezent walentynkowy? – przypomniała Maria.
– Zrobiłem sobie. Bo wiecie – wyznał po namyśle – zawsze chciałem wiązać buty na stojąco.
Izabela Sowapisarka; autorka m.in. książek: „Smak świeżych malin”, „Podróż poślubna”, „Blagierka”, „Części intymne”; wegetarianka
dla zalogowanych użytkowników serwisu.