Wokalistka jazzowa Aga Zaryan pięknieje od różanej maseczki i harmonijnych dźwięków. Gdy w życiu spotyka ją coś miłego, od razu widać to na jej twarzy.
Jestem jedną z wielu kobiet, które nie lubią pokazywać się bez delikatnego makijażu. Wystarczy tusz do rzęs, dobry make-up, róż do policzków i odrobina transparentnego pudru. Dorastające panienki uczą się sztuki makijażu przeważnie od swoich mam. Ale ani moja mama, ani babcie, choć były zadbanymi kobietami, nigdy się nie malowały.
Nie miałam komu podkradać szminek ani tuszu. Czarne kreski na powiekach nosiłam już w liceum. Do dalszych eksperymentów z makijażem zmotywował mnie mój zawód. Przy ważniejszych okazjach korzystam z profesjonalnej opieki wizażystki. Mam swoją ulubioną. Po jej makijażu wyglądam na znacznie bardziej wypoczętą.
Mam również ukochaną kosmetyczkę, tę samą od kilku lat. Te dwie godziny, które spędzam w jej gabinecie, to mój luksus. Długo się przed sobą usprawiedliwiałam, mając wyrzuty sumienia, że poświęcam sobie samej czas, jestem próżna. Być może to przeświadczenie wynikało z tego, że mama i babcia nigdy nie chodziły do kosmetyczki. Kobiety w mojej rodzinie były skupione na ważniejszych sprawach.
Jednak pokusa karmienia zmęczonej twarzy maską z alg była zbyt wielka, by z niej zrezygnować. Odezwał się też wewnętrzny głos rozsądku. Przypomniał mi, że nie mogę się zapuszczać, bo przecież wokalistek nie tylko się słucha, czasem się na nie również patrzy. Teraz, gdy na własną rękę odkryłam ten kobiecy świat, również mojej mamie funduję wizytę w spa.
reklama
Chociaż nigdy nie myślałam o sobie: „piękna kobieta”, to w sumie jestem zadowolona ze swojego wyglądu. Mam niezłą sylwetkę. W dzieciństwie intensywnie grałam w tenisa, jeżdżę co roku na nartach. Moje ciało jest mi za to wdzięczne. Co prawda prawie zawsze ważę o 5 kg za dużo, ale to dlatego, że jestem łakomczuchem. Ciągle przymierzam się do różnych diet, udaje mi się schudnąć, ale potem nadrabiam.
Mam bardzo plastyczną twarz, na której widać każdy stan ducha: zmęczenie, przygnębienie. Gdy w moim życiu dzieje się dobrze, oczywiście też od razu jest to widoczne. Twarz staje się promienna, radosna. Jasne, wolę tę drugą, ale akceptuję obie. Może dlatego, że widzę siebie bardzo realnie. Wiem, jakie mam mankamenty, daleko mi do samozachwytu. Znam też swoje atuty i staram się je eksponować. Każda kobieta powinna wiedzieć, co zakryć, a co odsłonić.
Nie wyobrażam sobie, żebym w pewnym momencie życia dała się radykalnie upiększyć jakiemuś chirurgowi. Sama myśl o tym mnie przeraża. Może dlatego, że widuję skutki takich zabiegów. Niektóre kobiety, które się im poddały, zmieniły się nie do poznania. Te napompowane usta, to naciągnięte do granic możliwości czoło! Jak się skupić na rozmowie z kimś takim, skoro nie ma żadnej reakcji. Skąd wiedzieć, czy rozmówca jest zdziwiony, czy się śmieje, skoro nie ma zmarszczek mimicznych i zawsze wygląda tak samo? Wieczna obserwacja i lęk, czy nie pojawiła się jakaś nowa bruzda, czy coś nie obwisło. To podobno działa jak narkotyk! Walka z upływającym czasem podobno uzależnia.
Kobiety, które potrafią się z klasą starzeć, powinno się chwalić i wyróżniać. Zwłaszcza te, których wiek i wygląd są stale na cenzurowanym. Popieram dbanie o siebie, ale nie dajmy się zwariować. Nie zapominajmy przede wszystkim o tym, że piękno to przecież nie tylko to, co widać. To przede wszystkim to, co nas inspiruje, wzbogaca, rozwija. Dla mnie głównie świat muzyki, dźwięków. Świat, gdzie rodzą się pomysły na moje płyty.
Dziś już nie umiem wyobrazić sobie innego życia. Spotkanie z publicznością jest dla mnie zawsze rodzajem terapii. Kiedy po koncercie przychodzą do mnie ludzie i mówią, że odpłynęli, przenieśli się na chwilę do innego świata, mam poczucie spełnienia i głębokiej radości. Dzięki temu mogę być szczęśliwa. I tylko dopełniać swoje szczęście, na przykład w wysokich górach, gdzie czuję zapach śniegu, przestrzeń. Tylko biel i śmiganie w dół wyratrakowanych stoków. Albo biesiadując z przyjaciółmi, bo kocham biesiady. Pić dobre wino. Być z bliskimi.
Sonia Rossfot. Marcin Stankiewicz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.