Czuły orgazm kupi­ę

Seksuolog Andrzej Komorowski mówi, że męska prostytutka to przywilej kobiety zamożnej, zarabiającej kilkanaście tysięcy miesięcznie. Zgadza się z tym Michał Pozdał, specjalista profilaktyki społecznej ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, autor badań na temat zachowań seksualnych Polaków w internecie.

Czuły orgazm kupi­ę– Męskie prostytutki, czyli escorts, wyceniają swoje usługi w tysiącach, ponieważ oferują towar ekskluzywny. Nie paradują na deptaku w centrum miasta czy na dworcu, jak ich oddający się gejom koledzy. Ogłaszają się w internecie i w cenie gwarantują nie tylko dyskrecję, zaświadczenie zdrowia i świetny wygląd, na który pracują po kilka godzin dziennie, ale dostosowanie oferty do potrzeb klientki. Bo kobiety nie podnieci zaniedbany facet z brzuszkiem. Kochanek musi spełniać wyśrubowane kryteria estetyczne – tłumaczy Michał Pozdał.

– Ma być wysoki, szczupły, ale nie chudy i koniecznie owłosiony. Może łysieć, ale klatę musi mieć zarośniętą. Żadnych wymoczków o spojrzeniu zranionej sarny – precyzuje Kaśka, 35-letnia specjalistka od marketingu w dużej międzynarodowej firmie, która „kupuje sobie rozkosz”, od kiedy zerwała z długoletnim narzeczonym. Zapracowana, ciągle w rozjazdach, nie ma czasu na szukanie odpowiedniego mężczyzny. I najmniejszej ochoty na randki z nudnymi facetami, poznanymi w internecie. Seks z kolegami w pracy odpada, bo nie dość, że dla większości jest przełożoną, to wewnętrzny kodeks firmy zabrania tego pod groźbą zerwania kontraktu.

– Przez najbliższe kilka lat nie zamierzam zakładać rodziny ani wikłać się w kolejny trudny emocjonalnie układ. Nie znaczy to jednak, że pozbawię się seksu, który dla higieny psychicznej jest tak ważny, jak regularny posiłek, ruch i sen. Od kochanka wymagam profesjonalizmu. Tak jak od trenera fitness – mówi Kaśka.

reklama

Swojego stałego escort, 28-letniego Marcina, wybierała kilka tygodni, przeglądając setki stron i prywatnych profili. Choć za godzinę jego pracy agencja chce 250 euro, czyli blisko 1000 zł, zdaniem Kaśki jest wart tych pieniędzy. – Mam gwarancję najwyższej jakości usług i tego, że nie trafię na szantażystę, który zagrozi opublikowaniem zdjęć w internecie. Poza tym, gdybym złapała jakąś chorobę, mam do kogo zgłosić się po odszkodowanie.

Kaśka i w tym względzie jest pragmatyczna. 5 tys. miesięcznie (zwykle wystarcza jej kilka godzin z Marcinem) – przy jej zarobkach – nie jest zabójczym wydatkiem. Akcje na rachunku maklerskim zarabiają na nią dwa razy tyle. – Tylko nie myśl, że jestem jak facet. Wpuszczam do domu, zaspokajam chuć i wyrzucam za drzwi. Profesjonalizm Marcina polega na tym, że potrafię zapomnieć, że za niego płacę. Jest męski, czuły, nawet dominujący. Zanim dojdzie do stosunku, długo mnie pieści. I przysięgam, że czuję się bardziej podmiotowo niż z byłym narzeczonym. Ten facet naprawdę poświęca całą uwagę, by zaspokoić moje potrzeby – uśmiecha się Kaśka, prezentując idealnie równe zęby, za które zapłaciła wielokrotność randki.

Czuły orgazm kupi­ęProfesjonalista nigdy nie rozkocha

Marta, prezes średniej, ale świetnie prosperującej firmy, matka dwojga dorastających dzieci i żona faceta w wiecznych rozjazdach, też woli dopłacić za profesjonalizm. Brak takowego u poprzedniego „chłopca” doprowadził ją do rozstroju nerwowego. – Po prostu się zakochałam – zdradza. – Ale gdyby Maciek trzymał dystans, na pewno nie byłabym teraz taka poobtłukiwana.

Swojego pierwszego call-boya znalazła dwa lata temu w internecie. Naprawdę szukała pana do towarzystwa, kogoś, kto poda płaszcz i będzie sekundował w niezobowiązujących rozmowach w kuluarach, a w razie potrzeby poudaje ochroniarza. – W świecie twardego budowlanego biznesu trudno być kobietą, dlatego na spotkaniach warto pojawiać się z mężem. A jeśli nie jest zainteresowany, trzeba szukać zastępstwa. Szkoda, że moje okazało się zbyt dosłowne – żali się Marta.

25-letni Maciek, były zawodnik sztuk walki, sprawdzał się, dopóki nie zaczął zdradzać oznak zakochania – dzwonić poza godzinami pracy, wypytywać o dzieci i wygadywać na męża Marty. – Ujęło mnie to, byłam gotowa nawet rozstać się z Konradem, przedstawić Maćka dzieciom, zaprosić go do domu. I wtedy Maciek zakochał się w jakiejś siksie i rzucił mi w twarz, że nasz układ jest czysto biznesowy. Przez dwa miesiące próbowałam utrzymywać fikcję, ale nie dałam rady. Dzisiaj nie wtajemniczam escorta w swoje życie, płacę i każę zabierać się do domu – mówi.

Oczywiście, obecnym panom do towarzystwa, podobnie jak Maćkowi, daleko do call-boyów w ścisłym znaczeniu tego słowa. Już w ogłoszeniach zaznaczają, że „gwarantują towarzystwo podczas bankietów, oficjalnych wyjść i urlopów, ale zakończenie wieczoru zależne jest od preferencji klientki”. Marta robi jednak wstępną selekcję, przede wszystkim pod kątem wieku. – Niezależnie od tego, jak bardzo podnieca mnie młoda umięśniona klata i ledwo zaznaczony zarost, nie bawię się w smarkaczy. 30-latek też potrafi wyglądać młodo, ale zna zasady. Kiedy czuje, że układ przestaje być czysto biznesowy, sam się wycofuje. I ma rację, bo przecież gdyby kobieta chciała związku, toby za niego nie płaciła – podkreśla Marta.

Potrzebę czułości zaspokaja z mężem, który – choć po 18 latach małżeństwa pociąga ją mniej niż jej rodzony brat – pozostał jej przyjacielem. Chłopak do łóżka jest od orgazmów. Choć nadal leczy się z Maćka, wie już, że drugi raz nie nabierze się na płatną miłość. Jak przystało na handlowca, zrobiła bilans zysków i strat. Nie stać jej na kolejne zakochanie. A już na pewno nie w prostytutce…


Karolina Kowalska
fot. shutterstock.com


Źródło: Wróżka nr 11/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka