Zazdrość i zawiść nie tylko niszczą człowieka. Bez tych uczuć nie byłoby ludzkiej drogi do lepszego świata i zbawienia. Tak uczy Biblia.
Wszyscy znamy tę historię: chłopak poznaje dziewczynę, dziewczyna poznaje innego, a reszty można się łatwo domyślić. Podstawmy imiona: Adam, Ewa, wąż i sprawa staje się jasna. Klasyczna tragedia: jest miłość, zazdrość i wreszcie śmierć. Kluczową rolę odgrywa jednak zawiść. Było tak: szóstego dnia Bóg stworzył człowieka. Wedle jednej tradycji od razu powstali mężczyzna i kobieta, podług drugiej kobietę stworzył Bóg z żebra Adama.
Adam i Ewa razem mieszkali w ogrodzie Eden na wiecznych wakacjach, bo do roboty nie było nic, o jedzenie się nie martwili, a i starość czy choroby im nie dokuczały. Mogli bimbać sobie przez cały dzień, ale jednego im Bóg zabronił: skosztowania owocu drzewa poznania dobra i zła. Ten „drobny druczek” w umowie wykorzystał Szatan, który pod postacią węża zaczął kusić Ewę, by sprawdziła – zjadając zakazane jabłko – na czym polega wszechmoc i wszechwiedza Boga.
W końcu, dlaczegóż piękna kobieta nie miałaby być mądrzejsza od Stwórcy… Ewa pozazdrościła Bogu. Zjadła więc zakazany owoc, co spowodowało wygnanie pierwszej pary z Edenu. Ludzie stali się grzeszni i śmiertelni. XVII-wieczny poeta John Milton włożył w usta Szatana na tę okoliczność takie słowa: „Lepiej rządzić w Piekle, niż być sługą w Niebie”. Dziś powiedzielibyśmy, że wygnanie z Raju to koniec dzieciństwa ludzkości i czasu, kiedy nie mogliśmy sami o sobie decydować.
Zjedzenie feralnego owocu nie sprawiło, że Ewa stała się mądrzejsza niż Bóg. Dowiedziała się natomiast, że może sama podejmować decyzje o swoim losie i że każda decyzja ma swoje konsekwencje. To najważniejsza prawda o tym, co znaczy być człowiekiem. Ewa zaś została pierwszą bohaterką feministek, bo przeciwstawiła się „ojcowskiemu”, czyli męskiemu autorytetowi Boga. Dzięki zazdrości.
reklama
Zazdrości ludzie uczyli się od Boga W bibilijnej wędrówce człowieka do doskonałości aż roi się od przykładów działania tej potężnej siły. Ludzie są zazdrośni, ale nie ma się co dziwić, bo taki jest też Bóg. Czytamy o „zazdrosnej miłości Pana” do swojego ludu i o karach, jakie zsyła na tych, którzy czczą fałszywych bożków. Jest więc zazdrosny o swoją wyjątkowość (Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną – to jego pierwsze przykazanie dla Mojżesza). Zazdrość ta jednak – jak tłumaczą teologowie – różni się od ludzkiej.
Nie pochodzi z lęku o stałość uczuć innych czy z chęci zagarnięcia czegoś dla siebie. Jest cechą wyłącznej, wszechogarniającej miłości Boga do ludzi. On wie, że fałszywe bożki nie istnieją, miłość ludzi zaś nie jest mu do niczego potrzebna. Strzeże jedynie swój lud przed śmiertelnym niebezpieczeństwem grzechu. W tym sensie zazdrość staje się równa miłości, wymaga bowiem oddania się innym i chronienia ich. I nie jest to jednoznaczne uczucie.
Jak szatan był zawistny o człowieka Pierwszy zawiścią zgrzeszył jednak nie człowiek, ale jeden z aniołów, którego powszechnie znamy jako Lucyfera – „niosącego światło”. Imię Lucyfer pojawia się jednak dopiero w łacińskim przekładzie Biblii dokonanym przez św. Hieronima w IV w. n.e. Polskie tłumaczenie Biblii Tysiąclecia nazywa go „Jaśniejącym”. Wedle niektórych źródeł miał on imię Samael. Jego pierwszym grzechem była pycha. Wiemy o nim tyle, że był najpiękniejszym z aniołów i najbliższym Bogu.
Jak to jednak czasem bywa z tymi, co zbyt szybko robią karierę, zaczął się wywyższać. Nic zatem dziwnego, że – jak głoszą biblijne legendy, nieuznane przez Kościół – pozazdrościł ludziom, że zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Dumny anioł ani myślał chwalić nowego „wynalazku” szefa, ani tym bardziej składać mu hołd, tak jak uczynili jego bracia. Konsekwencje były łatwe do przewidzenia – za nieposłuszeństwo został ukarany strąceniem z nieba.
Oczywiście nie czuł się winny, więc za swój upadek obwinił Bogu ducha winnego człowieka. Od tej pory zawsze będzie próbował wodzić istoty ludzkie na pokuszenie. Do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – czytamy w Księdze Mądrości – a śmierć weszła w świat przez zawiść diabła.
Okrucieństwo do przyjęcia
Gdy okrutna królowa Jezabel ginęła z rąk poddanych, Bóg nie miał nic przeciwko temu („Śmierć Jezabel” Gustave’a Doré).
Kiedy człowiek pozazdrościł Bogu
Zabieganie o względy Najwyższego nigdy nie było łatwe i często kończyło się awanturami. Najlepszy przykład: opowieść o Kainie i Ablu. Synowie Adama i Ewy żyli w zgodzie na Ziemi po wygnaniu rodziców z Edenu. Kain był rolnikiem, Abel zaś pasterzem. Obydwaj składali ofiary Bogu, lecz ofiara ze zwierząt podobała się Panu bardziej. Skąd o tym wiedzieli? Ano stąd, że dym z płonącego białka zwierzęcego wędrował prosto do nieba, ten z ziarna zaś snuł się przy ziemi.
Najwyraźniej Bóg wolał po prostu mięso od zboża. Kain chodził wściekły, bo choćby palił i tysiąc stosów ofiarnych, to jego „paliwo” okazywało się gorsze. Zazdrościł przy tym Ablowi łaski bożej. W końcu rozeźlony wywiódł na pole brata i tam go zabił. Za karę jego ziemia zroszona krwią przestała wydawać płody, on sam zaś został skazany na wieczną tułaczkę.
Wystraszony Kain błagał o litość, bo wiedział, że gdy oddali się od swoich, zostanie natychmiast zabity. Bóg naznaczył go zatem tak, by nikt nie odważył się zrobić mu krzywdy. Dziś o ciążącym na sumieniu brzemieniu mówimy „piętno kainowe”. Święty Augustyn uważał, że Kain „był człowiekiem ziemskim” i „założył państwo ziemskie”. Historia naszego ziemskiego bytowania zaczyna się zatem od aktu zawiści.
Prośbą, Groźbą i Kopniakiem
Kiedy Bóg jest głuchy na modlitwy, człowiek bierze sprawy w swoje ręce i… nogi. Czasem wygrywa („Walka Jakuba z aniołem” Gustave’a Doré), czasem ponosi klęskę („Kain i Abel” Tycjana).
Kiedy Bóg pobłogosławił zawiść
Historia braterskiej zawiści powraca w opowieści o Jakubie i Ezawie. Tu jednak zostaje nagrodzona. Znów mamy dwóch braci i znowu rodzinne problemy z boską obecnością w tle. Synowie Izaaka różnili się od siebie niczym ogień i woda. Ezaw, starszy, zajmował się myślistwem i był ulubieńcem ojca. Jakub trzymał z matką Rebeką.
Rzecz w tym, że w tradycyjnym społeczeństwie względy ojca były o niebo ważniejsze. Jakub zazdrościł bratu, a jednocześnie rozmyślał, jakby tu zdobyć przychylność ojca. Wszystko rozbijało się o to, że nie był synem pierworodnym. Ale Rebeka zdradziła mu objawienie, z którego dowiedziała się, że w przyszłości starszy brat będzie służył młodszemu. Jakub kombinował, jakby tu pomóc przeznaczeniu.
Gdy zmęczony i głodny Ezaw wracał z nieudanego polowania, brat zaproponował mu miskę soczewicy w zamian za zrzeczenie się pierworództwa. Tak też się stało. Pół planu wykonane. Potrzebował jeszcze błogosławieństwa ojca. Zniedołężniały Izaak niedowidział, Rebeka poradziła więc synowi, by udawał swojego brata.
Wszystko poszło jak z płatka, ale najedzony Ezaw odzyskał rozum i zorientował się w tych matactwach. Jakub musiał uciekać przed zemstą brata. Wiele żył lat na obcej ziemi, gdzie założył rodzinę. Pewnego dnia jednak Bóg mu nakazał, by powrócił w ojczyste strony. Zabrawszy swoje żony i dobytek ruszył Jakub do domu, jednak ciągle bał się, jak przyjmie go brat, modlił się więc o pomoc. Wtem na jego drodze stanął potężny anioł i zaczął mu przypominać, co wiele lat temu nabroił.
Skruszony Jakub chwycił anioła i jął prosić o błogosławieństwo. Anioł odmawiał, ale choć miał przecież nieziemską siłę, lekko się tylko od natręta opędzał. Szarpali się tak całą noc i wreszcie anioł rzekł: „Nie będziesz się już nazywał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z ludźmi, i zwyciężyłeś”. W ostatniej chwili Bóg zmienił też zamiary Ezawa, który właśnie szedł „przywitać” braciszka w towarzystwie czterystu zbrojnych. Ezaw przebaczył bratu i gorąco go uściskał. Szarpanina z aniołem przyniosła zaś taki skutek, że Jakub okulał.
Walka Jakuba z aniołem stała się inspiracją dla wielu artystów. Scenę malowali Gustav Doré, Paul Gauguin i Eugene Delacroix. Interesującą wersję zdarzeń prezentuje wiersz, śpiewany przez Jacka Kaczmarskiego. To zmaganie staje się metaforą walki ze zniewoleniem. „Jeśli na drodze do wolności stoisz, prawa odrzucę precz, a Boga zmienię” – wykrzykuje bard do anioła. Anioł oczywiście w końcu ulega, a wiersz kończy się: „wprzódy mu odjąwszy władzę w jednej nodze, by wolnych poznać po tym, że kulawi”.
Zdanie to nawiązuje do interpretacji św. Tomasza z Akwinu, który uważał, że dla obserwujących walkę wiernych zmaganie z aniołem skończyło się błogosławieństwem, niewierni zaś widzieli tylko okaleczenie. Biblia pyta zatem: Czym jest wiara, sprawiedliwość i przebaczenie? Trzy tysiące lat później Kaczmarski zmienia pytanie: „Co to jest wolność?”. I mówi, że bez poświęceń wolności nie ma.
Zazdrość – uczucie niezbędne dla władzy
Stare porzekadło głosi, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Szczególna to prawda wtedy, gdy kobieta jest wielce ambitna i nic nie może stanąć jej na drodze. W Izraelu rządził niegdyś król Achab, który za żonę pojął Jezabel, córkę króla Tyru. Oddawała ona cześć bogowi burzy Baalowi i prześladowała wyznawców Jahwe, w czym mąż jej nie przeszkadzał, bo generalnie całe rządzenie państwem było dla niego dopustem bożym. Tym bardziej, że dobrym władcą Achab nie był, miał jednak swoje ambicje.
Zapragnął posiąść piękną winnicę, która należała do jego poddanego, niejakiego Nabota. Mimo próśb i nalegań człowiek ten uparcie nie chciał pozbyć się ojcowizny. Król chodził więc strapiony, nie jadł i nie pił, bo przed oczami widział tylko ziemię Nabota. Sprawy w swe ręce wzięła wtedy Jezabel. Rzekła mu: „Ty sprawujesz władzę”. Formalnie było tak rzeczywiście, lecz to ona w tym związku nosiła spodnie. I wiedziała, że jak czegoś nie można załatwić „po ludzku”, to za pomocą państwowego aparatu przymusu na pewno się uda.
W imieniu męża wezwała na naradę całą starszyznę i oskarżyła Nabota o bluźnierstwo. Starszyzna nie chciała się narażać, pokornie podpisała wyrok śmierci i biedny Nabot został ukamienowany. Upragniona winnica trafiła w ręce króla. Zbrodnia nie pozostała jednak bez kary: na dwór przybył prorok Eliasz, wieszcząc śmierć całej rodziny królewskiej w dość paskudnych okolicznościach. I rzeczywiście: Achab i jego synowie zginęli, Jezabel zaś została wyrzucona przez okno pałacu, a jej szczątki rozwlekły psy.
Archeolodzy posiadają bardzo materialny dowód na to, jak potężną osobą była Jezabel. W 1964 roku Nahman Avigad odnalazł pieczęć z wygrawerowanym staro-hebrajskim napisem „yzbl”. Po licznych badaniach zdobień okazało się, że właścicielką była kobieta z królewskiego rodu. Mówi o tym także rozmiar pieczęci.
Wszystko wskazuje na to, że choć formalnie Achab rządził krajem, Jezabel była kobietą, która uniezależniła się od męża do tego stopnia, że prowadziła własne interesy. A „winnicą Nabota” nazywamy dziś coś, co należy do kogoś nam bliskiego, a czego pożądamy, czego zazdrościmy.
Z zazdrością do królestwa niebieskiego
„Ludzie są tylko ludźmi” – powiada Woland, Bułhakowowski szatan z „Mistrza i Małgorzaty”. „W zasadzie są jacy byli, tylko problem mieszkaniowy ma na nich zgubny wpływ”. Literacki diabeł oczywiście pokpiwa sobie z wiecznych kłopotów z dostępem do ziemskich dóbr w pierwszym państwie komunistycznym, które sprawiedliwość uczyniło swoim sztandarowym hasłem.
Gdzie ludzie mieli pozbyć się raz na zawsze zawiści, bo każdy dostałby wreszcie to, czego by chciał. Niestety, hasło „każdemu według potrzeb” życie sprowadziło do hasła: „ogranicz swoje potrzeby do minimum, a będziesz miał to, co każdy”. W komunizmie każdy zazdrościł każdemu wszystkiego. Bo natura ludzka się nie zmienia, niezależnie od czasów, miejsc i systemów politycznych.
Czytając uważnie Biblię, można dojść do takiego samego wniosku. Ludzie są dokładnie tacy, jacy zawsze byli. Widać to też w naszym języku, bo w powiedzeniach odzwierciedlają się przygody i bolączki naszych praprzodków. Ale gdyby nie nasze przywary, także takie jak zazdrość czy zawiść, nie żylibyśmy w świecie, w którym żyjemy. A ten ma przecież również wiele dobrych stron. Tak jak każde uczucie, zazdrość i zawiść mogą nas prowadzić nie tylko do spektakularnych klęsk i katastrof, ale i wielkich sukcesów i osiągnięć. Wszystko zależy od tego, czego zazdrościmy Bogu.
Oszustwo popłaca! Młodziutki Jakub, aby zdobyć błogosławieństwo niedowidzącego ojca Izaaka, podszył się pod swojego starszego brata Ezawa. Powyżej obraz XVII-wiecznego holenderskiego mistrza Goverta Flincka.
Stanisław Gieżyński fot. Shutterstock.com, Wikipedia
dla zalogowanych użytkowników serwisu.