Katy czeka osiem lat
Niewiele brakowało, żeby tego ślubu w ogóle nie było. William poznał Catherine Middleton podczas studiów na szkockim uniwersytecie St. Andrew’s. Spotykali się od 2003 roku, ale pięć lat później, gdy gazety zaczęły naciskać: „Czas na decyzję, Will”, on zerwał znajomość. – Nie mam zamiaru wiązać się z nikim przed trzydziestką – oświadczył. Nie był pewien swoich uczuć albo nie chciał popełnić błędu ojca, który ożenił się z Dianą, by zadowolić innych.
Zdaniem Brytyjczyków zastrzeżenia do Kate miała królowa Elżbieta II. Nie podobało jej się, że panna Middleton nie zajmowała się niczym ambitnym, a jedynie czekała na oświadczyny Williama. Tabloidy nazwały ją nawet „Waity Katy” (wyczekującą Kasią).
– Chciałabym, żeby narzeczona mojego wnuka była wzorem dla młodych Angielek – oświadczyła monarchini. Katy rzeczywiście nic nie robiła, ale czy pilnowanie Williama i odganianie innych kandydatek na księżnę nie było pracą na pełen etat?
„Po co zawracał jej głowę przez pięć lat, skoro nie miał ochoty się żenić?”, pytał nawet „The Sunday Times”. William jednak nie ustąpił. Wyjechał na dwuletnie szkolenie wojskowe do Household Cavalry w Camp Bovington, a potem… znów zaczął się spotykać z Kate. Czy wreszcie przyszedł czas na szczęśliwą miłość na brytyjskim dworze, która odczaruje klątwę Edwarda VIII? „Ćwiczyli dość długo”, powiedział książę Karol, pytany, czy zgadza się na to małżeństwo. Pałac Buckingham poinformował zaś, że dziadkowie Williama są „absolutnie zachwyceni”. Bardziej zapewne cieszą się tylko producenci pamiątek, którzy liczą na zarobki sięgające tysięcy funtów.
29 kwietnia będzie dla poddanych Elżbiety II dniem wolnym. Państwo młodzi przejadą karocą po ulicach Londynu, a wieczorem książę Karol wyda w Pałacu Buckingham prywatny bankiet z tańcami. Zaproszeni goście będą opowiadać po latach: „ I ja tam byłem, miód i wino piłem…”. Oby tylko szafir Diany nie okazał się złym znakiem i miłość mogła wreszcie zasiąść na tronie.
Ślub jak z bajki
Czy ślub Williama i Kate będzie takim wydarzeniem jak ślub Karola, księcia Walii, i Diany Spencer? Mało prawdopodobne. Windsorowie nie cieszą się już takim uwielbieniem (coraz więcej poddanych królowej określa siebie jako postmonarchistów), a kryzys sprawił, że gazety częściej pytają, ile za ślub zapłacą podatnicy (szacuje się, że nawet 50 mln funtów), niż w jakiej sukni wystąpi panna młoda. Wróćmy do bajki sprzed 30 lat. Ponad pół miliona londyńczyków w euforii czekało przez całą noc, by zobaczyć, jak Diana Spencer w jedwabnej sukni wyszywanej 10 tysiącami pereł (tren miał 7,5 metra), w naszyjniku królowej i z bukietem róż, orchidei, lilli i frezezji jedzie w powozie do katedry św Pawła, gdzie czekał już na nią, w galowym mundurze oficera marynarki wojennej, książę Karol.
Czym był ten ślub dla Brytyjczyków, pokazuje najlepiej historia pocałunku na balkonie pałacu Buckingham. Poddani po raz pierwszy zobaczyli (nie zdarzyło się to dotąd nigdy), jak następca tronu całuje w usta swoją małżonkę. Dziś wiemy, że pocałunek był fałszywy – wcale jej nie kochał. Ta historia miała swoją pointę w 2005 roku, kiedy książę Karol brał już skromny ślub z miłością życia, Camillą. Paparazzi i wątła grupka gapiów (wśród nich kilku z transparentem „Diana Forever, Camilla Never" (Diana zawsze, Camilla nigdy) daremnie czekali na małżeński pocałunek.
Karolina Nowotko
fot. be&w, east news, fotochannels, forum, shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.