Zakłamany umysł

Kłamstwo może i ma krótkie nogi, ale bez niego świat byłby piekłem, a ludzki mózg miał wielkość orzeszka.

Zakłamany umysłNikt nie lubi być oszukiwany, ale smaku krętactwa nie znają tylko ludzie chorujący na autyzm. Wszyscy śmiejemy się ze słabych dowcipów, dziękujemy cioci za pyszny obiadek albo zachwycamy się brzydkim dzieckiem koleżanki. A słysząc: „Pięknie wyglądasz”, „Jeśli zostanie pani po godzinach, ma pani szansę na podwyżkę”, „Kocham cię”, nigdy nie mamy pewności, czy to prawda. Najczęściej łżemy na randkach i podczas rozmów o pracę – według amerykańskiego ekonomisty Stevena D. Levitta, ponad połowa CV z całego świata zawiera informacje wyssane z palca.

Kant jest naszym sposobem na życie. I choć ta prawda kole w oczy, to statystyka nie kłamie. Wprawdzie to nie człowiek był pierwszym blagierem w historii świata (w królestwie zwierząt nie łga tylko hermafrodyczny płaziniec Diplozoon paradoxum), ale to właśnie on uczynił z tej umiejętności prawdziwą sztukę. Mało tego: żeby skłamać, nie musimy nawet otwierać ust, bo przecież perfumujemy się, malujemy albo czeszemy się na pożyczkę właśnie po to, żeby wyprowadzić w pole innych.

Kłam, będziesz mądrzejszy
Według psychologów człowiek mija się prawdą średnio raz na trzy minuty. Zwykle robimy to: z lenistwa, żeby uniknąć kary, lepiej wypaść, więcej zarobić albo się komuś przypodobać. Częściej okłamujemy obcych, ale partnerom życiowym mówimy nieprawdę w co trzeciej rozmowie. Mało tego, zdarza nam się oszukiwać samych siebie!

Kłamstwo jest bowiem nie tylko podstawowym budulcem relacji międzyludzkich, ale też najzwyczajniej w świecie nas rajcuje. Kantowanie zwiększa wydzielanie adrenaliny. Dzięki temu łgarz ma wrażenie, jakby dokonywał czegoś ważnego, czuje się spełniony. Paul Ekman z uniwersytetu kalifornijskiego nazwał to radością oszukiwania. Jego zdaniem mamy w sobie coś z Pinokia. Tyle że od kłamstwa rośnie nam nie nos, ale mózg.

reklama

Pod koniec ubiegłego wieku psycholodzy z Oksfordu, Richard W. Byrne i Andrew Whitten, ogłosili, że umiejętność oszukiwania jest głównym ewolucyjnym czynnikiem rozwoju i obok inteligencji matematycznej i emocjonalnej wyszczególnili jej nowy typ – inteligencję makiaweliczną (zdolność do manipulowania innymi w celu osiągnięcia korzyści). Ich zdaniem to dzięki krętactwom – a nie posługiwaniu się narzędziami czy polowaniom – ludzki mózg tak powiększył swoją objętość. Według nowej hipotezy nasza kora mózgowa rozrastała się wraz z wysiłkiem, jaki od zawsze wkładaliśmy w przechytrzenie bliźniego.

Kiedy na Ziemi pojawił się praczłowiek Homo habilis, jego mózg miał objętość 600 cm sześciennych. Dziś, po wielu wiekach kłamstw, „centrum dowodzenia” Homo sapiens ma około 1350 cm. Po prostu – podstęp i oszustwo wymagają szybkiego analizowania, przewidywania, stwarzania pozorów. Szare komórki przyrastały jako produkt uboczny życia w grupie – im liczniejsza grupa i bardziej skomplikowane w niej relacje, tym większe mózgi jej członków. Badania udowodniły też, że mózgi dzieci, które kłamią jak najęte, rozbudowują się szybciej, a ich inteligencja rozwija sprawniej niż ich prawdomównych rówieśników.

Kłamstwo – inaczej niż prawda – jest dla naszego mózgu wyzwaniem. Aby okłamać rozmówcę, musimy nie tylko mieć dobrą pamięć, ale też szybciej analizować sytuację: na bieżąco oceniać ryzyko wykrycia bujdy i przewidywać reakcje oszukiwanego. Sęk w tym, że ludzki umysł z natury nie lubi się przemęczać, nie weryfikuje więc wszystkich  informacji. W efekcie – jak pisał Stanisław Jerzy Lec – „kłamstwa niczym nie różnią się od prawdy, poza tym, że nią nie są”.

Kłamstwo prawie zawsze maluje się na twarzy. Towarzyszące oszustwu stres i emocje, zanim zostaną stłumione, pojawiają się na naszych obliczach w formie nieuświadomionych mikrogrymasów, obniżonego tonu głosu i mimowolnego ruchu gałek ocznych. Sęk w tym, że goszczą tam bardzo krótko: 1/50-1/25 sekundy. Dlatego też kłamstwo wykrywa się głównie w filmie, a specjaliści FBI rozpoznają je jedynie w 47 procentach wypadków. Lepszy wynik osiągają wykrywacze kłamstw (76 procent), ale w konfrontacji z notorycznymi łgarzami wariują i one. Dlatego też, by orzec kłamstwo, badacze stosują funkcjonalny rezonans magnetyczny.

Skanowanie mózgu pozwala określić poziom jego ukrwienia. Badana jest intensywność przepływu krwi w poszczególnych ośrodkach, związana z ich aktywnością. Wiemy więc, że nasz mózg pracuje inaczej, gdy łżemy, inaczej, kiedy mówimy prawdę. Zdaniem Daniela Langlebena z University of Pennsylvania, kiedy zmyślamy, odpowiadająca za kontrolę i koncentrację grzbietowo--boczna część kory przedczołowej mózgu  zasysa krew jak wielka gąbka i… No właśnie – reszta jest niewiadomą.

Rezonans nie ukazuje całej złożoności procesów, w jakie jednocześnie mogą być zaangażowane różne ośrodki mózgu. Reakcja neuronalna na bodziec pojawia się już po kilku milisekundach, a przepływ krwi w danym ośrodku rejestrowany jest po 2-6 sekundach. W tym czasie może zostać uruchomionych nawet kilka procesów, o których na razie nic nie wiemy.

Łgarz pod napięciem
Obserwacje Langlebena rozwinął Ahmed Karim z Instytutu Psychologii i Neurobiologii Uniwersytetu w Tybindze. Zaprosił on 44 ochotników do udziału w niemoralnej zabawie. Zadanie polegało na kradzieży 20 Euro i przebrnięciu przez przesłuchanie. Dodatkowo ochotników poinformowano, że jeśli uda im się wyprowadzić „śledczego” w pole, będą mogli zatrzymać pieniądze. Następnie podłączono do ich głów dwie elektrody i na przemian hamowano lub stymulowano aktywność kory przedczołowej prądem o niskim natężeniu jednego miliampera. Pracę mózgów podglądały skanery.

Okazało się, że im wolniej pracuje kora przedczołowa, tym lepszymi jesteśmy kłamcami. Badani oszukiwali tylko wtedy, kiedy było to potrzebne. W dodatku robili to szybciej, mniej się pocili, wreszcie mieli mniejsze poczucie winy. Naukowcy tłumaczą to tym, że kora przedczołowa jest… siedliskiem moralności i odzywa się, kiedy zamierzamy kogoś oszukać. Osłabiając tę część mózgu, pozbawiamy się dylematów, co przekłada się na wzrost zdolności kantowania.

Kłamstwo jest białe
Ale dobrym kłamcą trzeba się urodzić. Zespół badaczy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii stwierdził, że patologiczni oszuści mają w swoich mózgach mniej zewnętrznej substancji szarej i więcej wewnętrznej substancji białej niż normalni ludzie. Ich zdaniem nadmiar substancji białej, na którą składają się połączenia pomiędzy komórkami nerwowymi, ułatwia kłamcom produkowanie nieprawdziwych historii. Wyniki potwierdziło skanowanie mózgu rezonansem magnetycznym. Kłamcy mieli w korze przedczołowej średnio o 24 procent więcej substancji białej oraz o 14 procent mniej substancji szarej.Ja cały czas wierzę, że nie zaliczam się do tej grupy. Ale kiedy redaktor naczelna pyta, kiedy przyślę tekst do redakcji, zaczynam podejrzewać, że chyba sam siebie oszukuję.

Ładnym jest łatwiej... kłamać
Według psychologów człowiek automatycznie przypisuje ładnym ludziom takie cechy, jak: talent, dobroć, uczciwość czy inteligencja. Psychologowie Efran i Patterson wykazali, że w 1974 roku w wyborach do kanadyjskiego parlamentu przystojni kandydaci uzyskali dwa i pół razy więcej głosów niż brzydcy. Podobną zależność stwierdzano przy podejmowaniem decyzji o zatrudnieniu i wydawaniu wyroku przez sąd.

Mack i Rainey udowodnili, że uroda i schludny wygląd kandydatów dwa razy bardziej podnosił szansę na zatrudnienie niż kwalifikacje zawodowe. Z kolei Stewart na przykładzie przebiegu 74 procesów sądowych w stanie Pennsylwania stwierdził, że ludzie przystojni są znacznie łagodniej traktowani przez wymiar sprawiedliwości. Zatem gdy ktoś mówi ci: „poznasz wysokiego, przystojnego bruneta”, uważaj!


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 3/2011
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl