Strona 1 z 3
Paryski Montmartre, berliński Kreuzberg i warszawska Praga – kiedyś lepiej było się ich strzec. Dziś w dobrym tonie jest je odwiedzać.
Każde wielkie miasto ma swoją mroczną stronę, swoją dzielnicę nędzy i występku, obszar skrzętnie omijany przez porządnych obywateli i wstydliwie ukrywany przed wzrokiem przyjezdnych. A jednak zdarza się, że na skutek splotu okoliczności dzielnice takie robią zawrotne międzynarodowe kariery i stają się mekkami turystów. Taki los stał się udziałem paryskiego Montmartre’u, berlińskiego Kreuzbergu, a teraz, na naszych oczach to samo spotyka warszawską Pragę.
Montmartre malarzy i alfonsów
Według francuskiego tygodnika „Le Point” XVIII dzielnica (czyli Montmartre, nazywany potocznie po prostu Wzgórzem, oraz jego okolice) to jedno z trzech najdroższych miejsc we współczesnym Paryża. Metr jakiegokolwiek mieszkania kosztuje tu dziś między 5 a 7 tysięcy euro. A przecież nie dalej jak 100, no, powiedzmy, 150 lat temu, Wzgórze było po prostu niewielką podmiejską wioską. Omnibus konny dojeżdżał zaledwie do połowy wysokości wzgórza, dalej trzeba było iść pieszo, omijając krowie placki, wśród stadek drobiu leniwie dziobiących uliczny pył. Aby nakłonić dorożkarza do wjazdu na szczyt, należało dać sowity napiwek. Kariera Wzgórza zaczęła się na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to do cichej i spokojnej wioski, jaką był wówczas Montmartre, zaczęli ściągać paryscy malarze, skuszeni możliwością taniego wynajęcia na pracownie szop czy stodół. Nie było tu elektryczności i kanalizacji.
reklama
Kobiety spotykały się przy studniach, a po tarasach wznoszonej właśnie bazyliki Sacré-Coeur spacerowały stada gęsi. Domy były jednak tanie, a okolica niezwykle malownicza. Wiejski, sielski krajobraz Montmartre’u z tego okresu, zabawy ludowe w szopach i na skleconych naprędce estradach, wiatraki dominujące nad Wzgórzem uwiecznili na płótnach Renoir i Van Gogh. Razem z artystami nadciągnęła fala tych, którym klimat artystycznej dzielnicy bardzo odpowiadał. Literatów bez stałego zajęcia, kloszardów o filozoficznym zacięciu, a także wszystkich chcących żyć na marginesie społeczeństwa. U stóp południowego zbocza Wzgórza powstała słynna po dziś dzień dzielnica rozpusty z placem Pigalle.
W 1889 roku otworzył swoje podwoje Moulin Rouge, luksusowy lokal, w którym mocno rozemocjonowana publiczność pierwszy raz zobaczyła skandaliczny taniec – kankan. Obok wyrosły podrzędniejsze lokale i domy publiczne. Ich sława zdominowała obraz dzielnicy. A przecież rozpusta to tylko jedna, południowa twarz Wzgórza.
Północne zbocze to były domy ludzi ciężkiej pracy, robotników i ich rodzin. Dziewczyny stamtąd próbowały karier modelek, tęskniąc do lepszego świata i wygodniejszego życia. Nielicznym z nich się udało. Najsłynniejszą była Edith Piaf... Tymczasem artyści uciekali w górę Wzgórza. Podczas gdy w Moulin Rouge rozbrzmiewał kankan, powstały Chat Noir i Lapin Agile, kabarety o artystycznym zacięciu i ambitnym repertuarze. Montmartre przestał być wsią, stał się elegancką dzielnicą zamieszkaną przez ekscentryków. Sława miejsca rozrywek i artystycznego tygla, w którym działo się to, co w sztuce ważne, przyciąga turystów.
Dziś są oni głównymi klientami 298 oficjalnych malarzy oraz niezliczonej rzeszy artystów, którzy nie mają wymaganych licencji. Na szczycie Wzgórza położony jest Place du Tertre, zastawiony sztalugami. Można tu kupić pejzaże, portrety i karykatury. Władze ostrzegają jednak turystów, by nie kupowali malowideł sygnowanych „dutertre”, które trafiają na Montmartre prosto z… Chin.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.