Strona 1 z 3
Taoista kroczy między kłamstwem i intuicją. Złem cywilizacji i dobrem natury. Po drodze modli się i filozofuje, ale też uprawia alchemię i magię.
Dawno temu w południowo-wschodnich Chinach żył sobie pewien mężczyzna, którego zwano Laozi – Starym Mistrzem. Był archiwistą w bibliotece władców księstwa Chu, ale jego mądrość była tak wielka, że miał nawet Konfucjuszowi udzielić pouczenia w sprawie rytuału. W wieku 80 lat, znudzony życiem dworzanina i urzędnika, Laozi postanowił wyruszyć samotnie w góry.
Starzec wsiadł na bawoła i dotarł na przełęcz Hangu. Na granicy wysokich szczytów kończyła się cywilizacja, za nimi hasały barbarzyńskie plemiona. Bronić przed nimi miały obsadzone garnizonami strażnice. Dowodzący żołnierzami strażnik Yin Xi rozpoznał Starego Mistrza i poprosił, by spisał swoje nauki, nim wyruszy w drogę. Laozi próbował się wykręcać, lecz w końcu uległ, bo strażnik nie chciał go przepuścić.
Napisał krótki tekst, znany dziś pod tytułem „Daodejing” (w polskim tłumaczeniu „Księga dao i de”), a potem wsiadł na swoje bydlątko. Do Chin już nie powrócił. Miał ponoć powędrować dalej i pojawić się w Indiach jako Budda, potem zaś w Babilonie jako prorok Mani – założyciel sekty manichejczyków. To legenda, bo historykom do tej pory nie udało się udowodnić, że Laozi w ogóle żył. Prawdą jest za to istnienie „Daodejing” i zawartych w niej nauk, które dały początek taoizmowi. Nim jednak powstała ta nowa religia, musiało upłynąć kilka wieków.
reklama
Wszystko i nic W III wieku naszej ery doszło do upadku dynastii Han oraz rozpadu Chin. Sytuacja w Państwie Środka przypominała nieco to, co działo się w Europie po upadku Cesarstwa Rzymskiego – pojawiły się nowe wierzenia i sekty. Oficjalną religią kraju był konfucjanizm, ale popularność szybko zyskiwał przywieziony z Indii buddyzm. W tych oto czasach żył Zhang Daoling. Był uczonym i urzędnikiem, ale także wnikliwym czytelnikiem księgi „Daodejing”. Mimo wielokrotnych nalegań cesarza, nie przyjął naukowego stanowiska przy dworze.
Zamiast tego wyruszył na szczyt góry Heming i tam oddał się ćwiczeniom, mającym zapewnić mu długowieczność. Doznał też wizji: spotkał samego Laozi, który ostrzegł go, że świat ma się ku końcowi, po którym nastąpi era Wielkiego Pokoju. Ci zaś, którzy będą przestrzegać jego nauk, otrzymają nowe życie. Zhang zszedł więc z góry i założył pierwszą taoistyczną społeczność – Sektę Pięciu Miarek Ryżu.
Taoistyczne wierzenia i nauki oparły się na dwóch tekstach, uważanych za święte. Pierwszy to dzieło Laozi, drugi, „Zhuangzi” (w polskim tłumaczeniu „Prawdziwą księgę południowego kwiatu”), w III wieku p.n.e. napisał Mistrz Zhuang. Tym razem nie ma wątpliwości, że autor istniał naprawdę. Resztę stworzyli jego uczniowie.
Centralnym punktem obu ksiąg jest koncepcja Tao (dao). Słowo oznacza „drogę” lub „kierowanie”, pisane zaś wielką literą – energię wszechświata, będącą sumą „małych” tao, czyli poszczególnych procesów, przyczyn i skutków, praw moralnych i etycznych. Wedle taoistów „wielkiego” Tao nie da się zdefiniować ani nazwać. Laozi powiada w pierwszym wersie swego dzieła: „Tao, które można opisać, nie jest wiecznym Tao”.
Na manowcach języka Nauki wynikały ze sprzeciwu wobec panującego w Chinach konfucjanizmu. Ten religijno-filozoficzny system opierał się na ściśle opisanej hierarchii i rytuałach, i dążył do maksymalnego uporządkowania świata. Ich zdaniem źródłem tego porządku jest wiedza, którą – pragnąc zrozumieć otoczenie i nadać mu jakiś sens – nabywamy przez całe życie.
Ona zaś, jak twierdzili, jest nierozerwalnie związana z tym, jak nazywamy rzeczy, definiujemy je i osadzamy w pozytywnych lub negatywnych kontekstach. Innymi słowy: nasz obraz świata, nasza wiara, moralność i społeczeństwo są tworzone przez język. Tu znalazło się miejsce na krytykę Laoziego. Stwierdził on, że język „zniewala” nas, narzucając nam pewne wybory.
W związku z tym nie potrafimy oddać prawdziwej „natury rzeczy”, a więc wszystko, cokolwiek mówimy, jest manipulacją. Jakby tego było mało, język kształtuje ludzkie marzenia, a te – jak utrzymywał myśliciel – prowadzą wyłącznie do konfliktów i wojen. Według Laoziego jedyną receptą było odrzucić wiedzę i język i powrócić do spontanicznego postrzegania świata.
Zhuang był mniej radykalny. Uznał, że język jest częścią „bycia człowiekiem” i jako taki jest naturalny. W konsekwencji to, co z języka wynika – każde indywidualne tao, każda droga i każde nasze działanie, jakie podejmiemy – jest również naturalne. Mówiąc najkrócej: znaczenie słów jest indywidualne, a nasze spojrzenie na świat zawsze będzie subiektywne (bo ukształtowane przez język). I trzeba się z tym pogodzić.
Jest jednak kilka rzeczy, które możemy zrobić. Taoiści zalecają, żeby żyć blisko natury i czerpać z niej siłę. Proponują, aby człowiek na otaczający świat reagował instynktownie. Żył skromnie, odrzucił materializm i chęć kontrolowania otoczenia. Wszechświat jest w harmonii, ale i w ciągłym ruchu – należy dążyć do tego, by jak najpełniej być jego częścią.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.