Radość: tajna broń mózgu

Gdy dopada nas podły nastrój, spróbujmy oszukać mózg i zmusić go do „produkowania radości”. Mamy przecież wspaniałą broń – uśmiech!!!

Radość tajna broń mózguWszyscy ulegamy emocjom. Najczęściej są to: strach/cierpienie, szczęście/radość, gniew, niesmak i zdziwienie. Spośród nich tylko szczęście/radość to emocje o pozytywnym zabarwieniu. Reszta dotyczy ciemnej strony naszego bytu.

Ta naturalna asymetria naszych emocji oznacza, że aby zrównoważyć jedno niemiłe słowo, trzeba powiedzieć aż pięć komplementów. Wiedzą coś o tym kochankowie… Generalnie jednak fakt, że negatywne bodźce zawsze są bardziej wyraźne dla naszych mózgów, zapewnia nam ewolucyjną przewagę. Strach i gniew stanowią ochronę przed zagrożeniami świata i jeśli im nie ulegamy, może to dla nas mieć zabójcze konsekwencje. W przeciwieństwie do niedoborów pogody ducha, których skutki mogą skończyć się tragicznie co najwyżej dla naszego poczucia humoru.

Istnieją uzasadnione podstawy do zakwalifikowania pogody ducha jako zaburzenia psychiatrycznego, którego opis powinien zostać włączony do przyszłych wydań podręczników diagnostycznych – napisał w roku 1992 w poważnym brytyjskim czasopiśmie naukowym, „Journal of Medical Ethics”, Richard Bentall, wykładowca psychologii klinicznej na uniwersytecie w Liverpoolu. Stan radości, zadowolenia i szczęścia opisał jako „zakłócenie funkcjonowania ośrodkowego układu nerwowego”, które może wiązać się z oderwaniem od rzeczywistości!

Praca wywołała spory szum nie tylko w środowiskach naukowych. Artykuł prawie w całości przedrukował magazyn dla kobiet „Haarper’s Bazaar”. Publikację przyjęto z powagą, tymczasem była ona… akademickim dowcipem. Bentall przekonywał dziennikarzy, że przyświecał mu tylko jeden cel: żartobliwie zwrócić uwagę na to, jak dwuznaczne są obecne kryteria podziału na chorobę i zdrowie psychiczne. Paradoksalnie, artykuł nie tylko śmieszył, tumanił, przestraszał, ale też bawiąc, uczył. Między bzdurnymi dociekaniami było bowiem wiele prawdy o naszej pogodzie ducha.

reklama

Jak to się dzieje, że odczuwamy radość?

W ludzkim mózgu znajduje się ośrodek przyjemności. To coś na kształt mózgowego centrum rozrywki, które nagradza ludzi i zwierzęta za czynności zwiększające szanse przeżycia gatunku, takie jak: jedzenie i stosunki seksualne, wydzielając wtedy dopaminę – związek chemiczny, przenoszący sygnały z mózgu do komórek nerwowych, mięśniowych lub gruczołów (napinamy wtedy mięśnie, rozluźniamy się, pocimy lub drętwiejemy). To dopamina jest prawdziwą nagrodą dla naszego mózgu. W rzeczywistości wcale nie pragniemy kufla zimnego piwa czy kontaktu z ciałem wysportowanego bruneta, pragniemy szczęścia, jakie odczuwamy gdy wydziela się dopamina!!!

To centrum „wydzielania się szczęścia” znajduje się w płacie czołowym, tuż nad prawym okiem. Przynajmniej według dr. Deana Shibaty z uniwersytetu w Rochester. Z pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) udało się mu nawet określić, jaka część ludzkiego mózgu reaguje na pointę dowcipu!

Jednak Itzhak Fried z Uniwersytetu Kalifornijskiego, badając korę mózgową 16-letniej epileptyczki, odkrył, że kiedy stymulował elektrodą pewien obszar jej mózgu, dziewczyna wybuchała śmiechem. Intensywność reakcji zależała od siły impulsu. Gdy pobudzenie było niewielkie, pacjentka uśmiechała się, przy silniejszych impulsach zaczynała chichotać. Rejon ten miał średnicę niecałych dwóch centymetrów i był również częścią płatów czołowych, ale znajdował się wyżej niż miejsce wskazane przez Shibatę – w tak zwanym obszarze SMA.

Co mamy z tej radości?

Odnalezienie ośrodków szczęścia postawiło przed naukowcami pytanie o ich rolę. Innymi słowy: w jakim celu natura nas w to uczucie wyposażyła? Michel Cabanac, fizjolog z Uniwersytetu w Québeku sądzi, że „centra rozrywki” wywierają wpływ na wszystkie podstawowe procesy zachodzące w mózgu. A przyjemność pojawiła się ostatnia w ewolucji jako rodzaj marchewki skłaniającej do podjęcia właściwej decyzji. Niepoślednią rolę odgrywa w tym specjalizacja półkul mózgowych. Kiedy na przykład słuchamy piosenki, prawą półkulę interesują: rytm, rymy, melodia, a lewą – sens zdań, składnia, przekaz. Prawa bardzo realnie ocenia to, co dzieje się z nami i wokół nas, lewa ma tendencje do „bujania w obłokach” oraz – co tu dużo kryć – uwielbia manipulować informacjami, które do nas docierają.

Fakt, że radość jest doświadczana po lewej stronie mózgu, a stany depresyjne po prawej, tak zaciekawił Richarda Davidsona, naukowca z Uniwerstytetu Wisconsin, że postanowił zbadać mechanizmy powstawania naszej radości. I okazało się, że gdyby nie ona, żylibyśmy w stanie permanentnej wojny i nieustannego zagrożenia!

Oto nasz mózg odbiera jakiś sygnał z zewnątrz. Prawa półkula natychmiast określa jego charakter, zaczyna poszukiwać rozwiązania i przygotowuje organizm do ewentualnej walki. Nie podejmuje jednak ostatecznej decyzji, tylko dzieli się swoimi spostrzeżeniami z półkulą lewą, „prosząc ją o interpretację” zdarzenia. Jeśli lewa półkula odczyta sygnał jako niegroźny, uaktywnia ośrodek nagrody oraz tę część płata czołowego, która jest odpowiedzialna za naukę i zapamiętywanie, a następnie dzieli się tą informacją ze swoją prawą „siostrą”. Teraz już cały mózg reaguje pogodnie. Uff, konflikt zażegnany!

Bywa jednak i tak, że sytuacja jest „niewesoła”. Co w takiej sytuacji robi lewa półkula? W odróżnieniu od prawej nie walczy, ale stara się jakoś rozładować napięcie. Pobudza więc ośrodek nagrody, jednocześnie zmuszając do mniejszej aktywności ciało migdałowate (niech nie traci czasu na zastanawianie się, czy należy się nam kolejny zastrzyk dopaminy, czy nie) i blokuje ośrodki pamięci, żeby nie komplikować sytuacji złymi wspomnieniami. Jednocześnie stara się przekonać prawą półkulę, że nie jest tak źle.

Jak jest w tym skuteczna, zaobserwowano u chorych, którzy doznali jakichś urazów mechanicznych. Pacjenci wielokrotnie nie przyjmowali do wiadomości tego, iż jedna z ich kończyn jest bezwładna. Podejrzewa się też, że odczuwanie bólu amputowanych kończyn lub na przykład całkiem zdrowych zębów to też sprawka oszustw lewej półkuli. Tak jak śmiech.

Uśmiechając się, zmuszasz mózg do odczuwania radości!

Rozanielony wyraz twarzy jest efektem ubocznym buzowania w nas dopaminy. W uśmiechu kurczą się dwa mięśnie jarzmowe, mięśnie nosa oraz mięśnie okrężne oczu. W rezultacie usta otwierają się, a ich kąciki się unoszą. Unoszą się też powieki i brwi,wreszcie górna warga, odsłaniając zęby (co w przyrodzie jest oznaką agresji lub sygnałem ostrzegawczym). Uśmiechamy się, żeby zmienić temat rozmowy, aby wyrazić sarkazm, kiedy jesteśmy podenerwowani, niespokojni albo w czasie trudnych dla nas pożegnań. Wyniki badań Shibaty wyraźnie wskazują, że ośrodek odpowiedzialny za śmiech umiejscowiony jest w korze mózgowej, a więc obszarze najmłodszym ewolucyjnie, decydującym o naszym człowieczeństwie.   

Paul Ekman, Robert Levenson i Wallace Friesen, badacze stanów emocjonalnych, przez kilkanaście dni uśmiechali się do siebie i wykrzywiali usta w podkówkę. Te próby manipulowania mózgiem doprowadziły ich do wniosku, że miny wywołują w mózgu takie same reakcje jak wspomnienia. Gdy kazali studentom oglądać komedie i w tym czasie trzymać w ustach ołówek – co uniemożliwiało im uśmiechanie się – odebrali oni film jako znacznie mniej śmieszny niż ci, którym kazano trzymać ołówek w zębach, wymuszając tym samym uśmiech. Z kolei psycholog Sara Snodgrass podczas swoich badań ze zdziwieniem odkryła, że „uśmiech na siłę” podnosił zadowolenie z życia badanych!

Szczegółowe badanie tego zjawiska za pomocą tomograficznego obrazowania mózgu w czasie pracy wykazało, że ośrodek „pogody ducha” ściśle współpracuje z mięśniami twarzy. I tak jak produktem ubocznym zadowolenia jest większy czy mniejszy uśmiech, tak produktem ubocznym uśmiechu jest poprawa nastroju! Jeśli więc nasz mózg nie ma zahamowań przed tym, by nami manipulować, my nie miejmy oporów, by manipulować nim. Niech się cieszy, a my razem z nim. I to nie tylko w święta!


Jerzy Gracz
fot. shutterstock.com

Źródło: Wróżka nr 12/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl