Strona 2 z 2
Diabelskie nasienie
Chrześcijaństwo utożsamiało wilka z diabłem, przeciwstawiając jego zwierzęce cechy ideałowi Jezusa (baranka). Pod wpływem tego wyobrażenia tradycyjno-folklorystyczny sposób przedstawienia wilkołaka szybko ustąpił miejsca wilkołactwu rozumianemu jako przekleństwo i nieszczęście. W odróżnieniu od wampira, który zazwyczaj po ugryzieniu zmienia się z człowieka w bestię, wilkołak ma podwójną naturę, ludzką i zwierzęcą zarazem.
Przez większość czasu funkcjonuje w ludzkiej postaci, myśląc jak człowiek i często zachowując swój dotychczasowy charakter i usposobienie. Od czasu do czasu, zazwyczaj pod wpływem pełni księżyca, zamienia się w dzikiego, krwiożerczego potwora. W tym stanie jest śmiertelnie niebezpieczny dla otoczenia, nawet dla najbliższych. Traci łączność ze swą dawną naturą. Wilkołak jest, można by rzec, schizofrenikiem czy też ofiarą rozdwojenia jaźni, rodzajem doktora Jekylla i pana Hyde'a.
Słowo „ofiara” jest tu kluczowe. W najbardziej klasycznych „wilkołaczych” historiach jest on bowiem niewinną istotą, wbrew własnej woli „zarażoną” wilkołactwem. Zazwyczaj dochodzi do tego w wyniku ugryzienia przez wilkołaka, we współcześniejszych wersjach filmowych tę przykrą przygodę zastępuje czasem transfuzja albo zastrzykiem skażonej krwi – jak w klasycznym filmie George'a Chesebro z 1925 roku, „Wilcza krew”, w której lekarze przetaczają bohaterowi krew wilczycy. Wątek złej krwi pozornie przypomina historie wampiryczne, lecz dalsze losy osoby zainfekowanej są zazwyczaj zgoła odmienne – wilkołak cierpi, widząc wyrządzane przez siebie zło, i próbuje zapanować nad swą drugą naturą. To właśnie jest tematem wielu współczesnych historii o likantropach.
reklama
Botanik Wilfred Glendon, bohater „Wilkołaka z Londynu”, wyreżyserowanego w 1935 roku przez Stuarta Walkera, zostaje ugryziony podczas badań w Tybecie. W finale filmu ginie zastrzelony, ale przed śmiercią odzyskuje ludzką postać i dziękuje swemu zabójcy za wyzwolenie go od mąk. Również pokazany w filmie „Wilkołak” z 1941 roku młody Anglik, Larry Talbot po ugryzieniu przez likantropa (w tę rolę wcielił sie etatowy hollywoodzki Dracula, Bela Lugosi) bardzo cierpi. Przemiana w wilkołaka staje się przemianą z pogodnego, ciekawego świata, szczęśliwie zakochanego młodzieńca w samotnego, zdegradowanego i zdegenerowanego nieszczęśnika. Remake tego filmu z Benicio del Toro w roli tytułowej wszedł na ekrany w tym roku.
Między nami, wilkołakami Czasy najnowsze przynoszą opowieści inaczej interpretujące los wilkołaka. Jednym z przełomowych był tu film z 1994 roku pod prostym tytułem „Wilk”. Jego reżyser, Mike Nichols, przedstawił historię Willa Randalla, zgorzkniałego dziennikarza około pięćdziesiątki, granego przez Jacka Nicholsona. Przemiana w wilka otworzyła go na świat nowych doznań, wyostrzyła zmysły, pomogła odnaleźć się w świecie.
Will Randall w byciu wilkołakiem odnajduje prawdziwe zadowolenie, a nawet spełnienie. Pojawia się nurt gloryfikujący likantropię. I tak na przykład Vivian, grana przez piękną Agnes Bruckner, bohaterka filmu „Krew jak czekolada” (2007), jest zupełnie inną postacią niż mściwa, krwiożercza dewiantka grana przez Iwonę Bielską w słynnym polskim horrorze „Wilczyca” (1983). W odróżnieniu od zepsutej do szpiku (jak się na końcu okazuje wilczej) kości hrabiny, Vivian jest szlachetna, dobra i całkowicie panuje nad procesem metamorfozy. W serialu „Jezioro wilków” (2001) cała społeczność pewnej niedużej miejscowości wspólnie ukrywa tajemnicę, jaką jest umiejętność kontrolowanej przemiany w wilka, posiadana przez niektórych mieszkańców.
O czym naprawdę trakują opowieści o dzikich i potężnych wilkołakach? Wydaje się, że o zwierzęcym pierwiastku w każdym z nas, o wiecznych zmaganiach między nieujarzmioną Naturą a okiełznaną przez człowieka Kulturą. Polem owej bitwy jest w przypadku wilkołaków ciało i umysł ludzki. Ale to nie tylko wilkołaczy los – wielu badaczy kultury twierdzi, że podobnie jest z… kobietą. Ma ona w sobie więcej dzikości i zwierzęcości od mężczyzny, dlatego to ją właśnie bardziej krępują rygory kultury, trzeba ją, jak gdyby, specjalnie „udomowić”.
Kobieta jest też dużo silniej niż mężczyzna związana z siłami natury. Mówi się, że księżyc rządzi jej cyklem menstruacyjnym, że nie może się ona uwolnić od jego wpływu. Podobnie wilkołak, którego przemiana związana jest z pełnią księżyca. Być może mamy tu do czynienia z tą samą opowieścią, opowieścią o próbach uwolnienia się od własnej zwierzęcości, o strachu, że gdy umysł śpi, budzą się demony, i o konieczności zaakceptowania swej mrocznej połowy – bo tylko tak można ją opanować. Może trzeba oswoić w sobie wilkołaka lub zostać tańczącym z wilkami.
Zuzanna Grębecka
East News, Forum
dla zalogowanych użytkowników serwisu.