Anglik próbuje spalić Biały Dom!
W tej rezydencji jest jeszcze kilku innych zasiedziałych od stuleci mieszkańców. Krzywdy nikomu nie robią, ale niejednego już nastraszyli. Najbardziej upiorne wrażenie robi brytyjski żołnierz, który biega po korytarzach z płonącą pochodnią w ręku.
Ten nieznany z nazwiska Anglik zginął tu w 1814 roku, podczas wojny brytyjsko--amerykańskiej. Brytyjczycy próbowali wówczas puścić z dymem siedzibę prezydenta USA. W 1815 roku podpisano pokój, ale duch chyba nie przyjmuje tego do wiadomości, bo wciąż próbuje dokonać dzieła zniszczenia. Administracja Białego Domu już się do niego przyzwyczaiła, czego nie można powiedzieć o oficjalnych gościach.
W 1954 roku pewna para zaproszona przez prezydenta Eisenhowera zaczęła w środku nocy pakować walizki. Chcieli uciekać do hotelu – tak przeraziła ich zjawa z pochodnią, która zamierzała, jak im się wydawało, podpalić ich łóżko. Ale są też tacy, którzy sądzą, że Anglik naprawdę kiedyś podpalił Biały Dom.
W Wigilię 1929 roku, za kadencji prezydenta Hoovera, w Zachodnim Skrzydle wybuchł pożar. Oficjalnie ogłoszono, że przyczyną był zatkany kanał nad kominkiem, ale co bardziej przesądni pracownicy wiedzieli swoje: Anglikowi w końcu się udało.
Pierwsza dama broni róż
Jest też duch, któremu Biały Dom zawdzięcza to, że wciąż istnieje jego słynny Ogród Różany. Kiedy małżonka prezydenta Wilsona na początku XX wieku stwierdziła, że po stu latach najwyższy czas zmienić coś w otoczeniu i wymienić rosnące tu od początku róże na inne kwiaty, przeszkodziła w tym... inna pierwsza dama. Ta, która te róże posadziła, Dolley Madison. To ona na początku XIX wieku założyła przy Białym Domu Ogród Różany, a później, w ciągu dwóch kadencji swojego męża, doprowadziła go do rozkwitu. I nie potrafiła rozstać się z nimi nawet po śmierci. Już na długo przed panią Wilson w ogrodzie widywano postać Dolley Madison przechadzającą się wśród ukochanych kwiatów.
Nic więc dziwnego, że tak nastraszyła ogrodników zabierających się do wykopywania krzewów, że cały plan ostatecznie został zarzucony. A mężczyźni długo jeszcze opowiadali, jak to padli ofiarą ataku wściekłej kobiety, która z pewnością nie była z krwi i kości. Nie bardzo za to wiadomo, dlaczego wciąż obecny jest w Białym Domu duch innej pierwszej damy, Abigail Adams. Zwłaszcza że nie robi on nic szczególnego, chociaż może, jak na żonę prezydenta USA, bardzo szczególnego – wiesza bowiem... pranie.
Gdy prezydent John Adams wraz z małżonką wprowadzali się w 1800 roku do Białego Domu, nie był on jeszcze całkiem wykończony. Pani prezydentowa miała zwyczaj wywieszać świeżo wypraną bieliznę w Pokoju Wschodnim, bo tam najlepiej schła. I tak przez dalsze 200 lat ją tam spotykano – z wyciągniętymi przed siebie rękami, jakby właśnie niosła lub rozwieszała pranie. Co więcej, kiedy jej duch się pojawia, czuć zapach mydła i świeżo wypranych ubrań.
Pomiędzy te łagodne kobiece zjawy wdziera się też inna, tym razem tragiczna. To Anna Surratt, córka Mary Surratt, pierwszej kobiety, na której wykonano w USA karę śmierci. Dobijała się kiedyś do drzwi Białego Domu, chcąc uzyskać audiencję u następcy prezydenta Lincolna, by błagać o ułaskawienie dla matki. Nigdy go jednak nie uzyskała. Mary popełniła bowiem straszną zbrodnię – uczestniczyła w spisku na życie Lincolna i została powieszona 7 lipca 1865 roku. Do dziś nie ma jednak pewności, czy była winna. Walenie w drzwi Białego Domu słychać było podobno jeszcze wiele lat po jej egzekucji, przeważnie w lipcu. To Anna wciąż dobijała się o sprawiedliwość.
Ciekawostka: Czarny kot na kapitolu
Swojego ducha ma też Kapitol, budynek będący siedzibą Kongresu, czyli amerykańskiego parlamentu. Tym razem to kot. W XIX w. sprowadzono tu całą armię kotów, bo w budynku był wielki problem ze szczurami. To wtedy wyróżnił się jeden z nich – smoliście czarny, którego na co dzień spotykano rzadko. Ale kiedy się pokazywał, zawsze wydarzało się potem coś złego. Wkrótce zyskał sobie miano Szatańskiego Kota. I choć z czasem koty przestały być na Kapitolu potrzebne, ten jeden się nie wyprowadził.
Strażnicy widywali go przez kolejne lata, znacznie dłużej, niż mógłby żyć. Został więc uznany za ducha Kapitolu. Zgodnie z legendą Szatański Kot przez długie lata w ogóle się nie ukazuje. A gdy się już pokaże, zapowiada jakieś nieszczęście. Widziano go np. przed wielką katastrofą kolejową w Nowym Jorku w 1918 r. oraz w 1929 r. tuż przed wybuchem Wielkiego Kryzysu. Ostatni raz strażnicy spotkali go na krótko przed zamachem na prezydenta Kennedy'ego.
Ewa Dereń
fot.: wikipedia, shutterstock
ilustracja: Ruth Niedzielska
dla zalogowanych użytkowników serwisu.