Fatimski ślad

Wiadomo, kto strzelał do papieża, ale wciąż jest niejasne, kto zamachowca wysłał... Oto nowe sensacyjne fakty.

Fatimski śladJest 12 maja 1982 roku. Do Fatimy przybywa papież Jan Paweł II, by w Bazylice Matki Boskiej Różańcowej modlitwą podziękować Najświętszej Panience za cudowne ocalenie życia po zamachu na placu św. Piotra w Rzymie. Tłum wiernych wita papieża, by w chwilę później utworzyć procesję zmierzającą z Kaplicy Objawień do głównego ołtarza bazyliki. Tłum faluje, każdy z uczestników procesji chce być jak najbliżej papieża. Jak zwykle w takich sytuacjach dochodzi do nerwowych przepychanek. Szef żandarmerii watykańskiej i osobisty ochroniarz papieża Camillo Cibin doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że właśnie taki niespokojny, podekscytowany tłum stanowić może doskonałe schronienie dla zamachowca.

Nikt nie wie o tym tak dobrze. To właśnie on dokładnie rok wcześniej starał się ochronić papieża przed strzałami Ali Agcy. Tam też był tłum i – jak teraz – nikt nie wierzył, by krył się w nim zamachowiec. Cibin, uważnie obserwując ludzi wokół, nakazał pozostałym członkom ochrony jak najdalej idącą ostrożność, a sam nieomal przytulił się do Jana Pawła II. Ten z uśmiechem na twarzy kazał mu się nieco odsunąć, by móc swoim zwyczajem zamienić kilka słów z otaczającymi go ludźmi. Cibin po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat nie wykonał polecenia papieża.

Jak wyzna już po przejściu na emeryturę, bardziej czuł, niż widział nadchodzące niebezpieczeństwo. Papież powoli zaczął wchodzić na schody bazyliki. Cibin dosłownie na chwilę oddalił się od Ojca Świętego i wtedy nastąpił atak. Z tłumu wyrywa się człowiek w czarnej sutannie, podbiega do Jana Pawła i z okrzykiem: „Precz z papieżem!” stara się ugodzić go w serce trzymanym w ręku ogromnym bagnetem (klinga liczyła 29 centymetrów). Cibin podbija mu rękę do góry na tyle szybko, że bagnet nie trafia celu, ale na tyle wolno, by jego ostrze zdołało niegroźnie, choć boleśnie zranić papieża. Na pomoc watykańskiemu ochroniarzowi spieszy pracownik portugalskiej Security i już razem obezwładniają zamachowca.

reklama

Papież zatrzymuje się na moment i błogosławi zamachowca, po czym odwraca się i idzie dalej. Słyszy jeszcze stłumiony okrzyk: „Oskarżam cię o niszczenie Kościoła! Śmierć Soborowi Watykańskiemu!”. Wszystko dzieje się tak szybko, że tylko kilka osób z najbliższego otoczenia zdołało się zorientować, że papież znowu otarł się o śmierć. Dochodziła 17.17. Godzina, w której rok wcześniej padły strzały w Rzymie, a w 1917 roku dzieci z Fatimy doznały objawienia... Papież rozpoczął odprawianie nabożeństwa. Dopiero wieczorem, kiedy na jego szatach liturgicznych dostrzeżono krew, zorientowano się, jak wiele wysiłku musiało go to kosztować...

Identyfikacja zamachowca nie zabrała policji zbyt wiele czasu. Szybko okazało się, że jest nim pochodzący z Hiszpanii 32-letni duchowny, Juan Fernandez Krohn. Do wiadomości publicznej podano, że zamachowiec to człowiek cierpiący na zaburzenia psychiczne, który ubzdurał sobie, że papież jest agentem komunistycznym mającym za zadanie zniszczyć Watykan od środka. Wkrótce skazano go na sześć lat więzienia za usiłowanie zamachu i obrazę sądu i w miarę szybko sprawę wyciszono.
Ale to była wersja oficjalna. Nieoficjalnie rozpoczęto drobiazgowe śledztwo. Wkrótce stało się ono jednym z poważniejszych wątków w dochodzeniu w związku z najsłynniejszym, rzymskim zamachem na Jana Pawła II.

Juan Fernandez Krohn nie był bowiem zwykłym szaleńcem. Był przedstawicielem schizmatyckiego Bractwa Piusa X, które od lat prowadziło walkę z Watykanem.
Wszystko zaczęło się w 1965 roku, tuż po zakończeniu obrad Soboru Watykańskiego II. Sobór ten wypowiedział się za prowadzeniem dialogu Kościoła katolickiego z innymi religiami, potępił antysemityzm oraz wprowadził zasadę odprawiania mszy w językach narodowych, a nie, jak dotychczas, po łacinie. Uchwały te spotkały się ze sprzeciwem części hierarchów Kościoła (do dziś ich zresztą nie brakuje), z których najzacieklejszym stał się francuski arcybiskup Marcel Lefebvre.

W 1970 roku zbuntowany biskup zebrał swoich zwolenników i założył Stowarzyszenie Świętego Piusa X – organizację odwołującą się do konserwatywnych tradycji Kościoła. Przez wiele lat Lefebvre, nienapominany zbyt mocno przez zwierzchników, prowadził swoją działalność niejako obok oficjalnej polityki Kościoła. Ponieważ ani on Watykanu, ani Watykan jego nie atakował zbyt mocno, przez jakiś czas oba odłamy hierarchii istniały obok siebie, starając się nie wchodzić sobie w drogę.

Sprawy skomplikowały się z chwilą, kiedy Jan Paweł II zintensyfikował dialog między religiami. Wtedy Lefebvre ostro zaprotestował. Doszło do kilku spotkań arcybiskupa z papieżem, ale rozmowy te tylko zaostrzyły sytuację. Lefebvre przeniósł się do Szwajcarii i tam wśród swoich zwolenników ogłosił Jana Pawła II… antypapieżem. Tam też, wbrew protestom Watykanu, wyświęcał księży. Jednym z tych wyświęconych był właśnie Juan Fernandez Krohn.

Ten zadziwiający zbieg okoliczności bardzo zainteresował amerykańskiego dziennikarza Tada Szulca, który rozpoczął prywatne śledztwo. Wyniki zdecydował się opublikować dopiero w 2000 roku, na rok przed swoją śmiercią. Szulca zainteresowały przede wszystkim szczególne upodobania Krohna do podróżowania po świecie w 1980 i 1981 roku. Odwiedził wtedy Polskę, Turcję i Irak.

W Polsce Krohnem zainteresowała się Służba Bezpieczeństwa. W IPN pozostały jeszcze nieliczne dokumenty świadczące o tym, że nasze służby były bardzo zainteresowane wykorzystaniem Krohna do jakiejś „gry operacyjnej”, ale podobno nic z tego nie wyszło. Wiadomo też, że odwiedził on Turcję, gdzie poznał przemytnika i handlarza narkotyków Orala Celika.

Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie fakt, że Oral Celik został sfotografowany na rzymskim placu św. Piotra, gdy uciekał tuż po zamachu. Niestety, nie udało się go wtedy schwytać. Do dziś jednak przypuszcza się, że to on oddał jeden strzał do papieża. Później jeszcze wyszło na jaw, że Celik był serdecznym przyjacielem Ali Agcy. Ostatnią podróżą Krohna, o której wiadomo, była wizyta w Iraku, dokąd dziwnym zbiegiem okoliczności przyjechał też Ali Agca po swojej ucieczce z tureckiego więzienia.

Szulc doszedł do wniosku, że oba zamachy na papieża mogły być inspirowane przez… arcybiskupa Lefebvre’a, a Krohn był jego łącznikiem. Kiedy zamach na placu św. Piotra się nie udał, Krohn postanowił sprawę załatwić osobiście. Właśnie w Fatimie.

Być może służby specjalne bloku państw Układu Warszawskiego, dowiedziawszy się o planach Lefebvre’a, postanowiły wykorzystać okazję do upieczenia przy tym ogniu swojej pieczeni i „nieco” pomogły spiskowcom? Teza ta, choć może wydawać się karkołomna, uzyskała częściowe potwierdzenie w wywiadzie, jakiego po latach udzielił Celik włoskiemu tygodnikowi „La Voce”.

Powiedział wówczas, że za zamachem na papieża stały „osoby należące do hierarchii Stolicy Apostolskiej”. Jeśli ten scenariusz okazałby się prawdziwy, słowa wypowiedziane przez Jana Pawła II 24 maja 2002 roku wobec zebranego w Sofii tłumu: „Nigdy nie wierzyłem w istnienie tak zwanego śladu bułgarskiego w zamachu na mnie” nabierają innego niż tylko kurtuazyjne znaczenia. Na razie jednak możemy tylko czekać i mieć nadzieję, że jedna z największych zagadek XX wieku kiedyś zostanie ostatecznie wyjaśniona.

Zabić papieża
Podczas pontyfikatu Jana Pawła II udaremniono około 15 prób zamachu na życie polskiego papieża. W czerwcu 2006 roku śledztwo w sprawie zamachu na placu św. Piotra wszczął katowicki oddział IPN. W sierpniu otrzymał on z Włoch stenogramy z przesłuchań Ali Agcy. Obecnie śledczy zajmują się ich tłumaczeniem i analizowaniem. Obliczono, że Ali Agca podał co najmniej 128 różnych wersji planów zamachu na Jana Pawła II.

Zamachowiec
Juana Fernandeza Krohna po zamachu w Fatimie skazano na sześć lat więzienia. Został zwolniony po trzech latach. Porzucił kapłaństwo i ożenił się z dziennikarką, która opisywała jego sprawę. Zaczął pracować jako prawnik („wsławił się” tym, że podczas jednej z rozpraw spoliczkował sędziego). W 2000 roku został aresztowany w Brukseli za próbę zamachu na króla Belgii Alberta i króla Hiszpanii Juana Carlosa I. Skazano go na pięć lat więzienia.


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 10/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl