Strona 1 z 2
To nieprawda, że przyroda nie lubi kłamstwa. Wręcz przeciwnie, w dżungli, pod woda, a także na naszej, mazowieckiej łące oszustwo popłaca. A kłamcy żyją dłużej i maja się lepiej.
Wyobraź sobie, że jesteś czyżem żółtobrzuchym w kostarykańskiej dżungli. Ważysz 12 gramów i żywisz się owadami. Chcesz pożyć jeszcze trochę. Odwracasz głowę i kątem oka, tuż obok siebie, dostrzegasz oczy węża. Co robisz? Jeśli rozważasz inne opcje, niż „uciekać, gdzie pieprz rośnie”, twoja szansa na dożycie sędziwego wieku gwałtownie spada. Nie tracisz czasu i odlatujesz. Zresztą i tak nie jesteś już głodny, bo zamiast owada najadłeś się strachu.
W kostarykańskiej dżungli nie wszystko jest tym, czym się wydaje. Za to strach ma wielkie oczy. Wężem, szczególnie widzianym kątem oka, równie dobrze może być kilkadziesiąt razy mniejsza tłusta larwa, która miała być twoim obiadem.
Udało jej się jednak wystrychnąć ciebie, czyża, na dudka. Wszystko dzięki „wężowemu” umaszczeniu i twojemu przemożnemu lękowi. W ptasim móżdżku, zwłaszcza u gatunków ważących 12 gramów, liczy się impuls, a nie drobiagowa analiza. Nic dziwnego, że szukający obiadu czyż żółtobrzuchy, skonfrontowany nagle z zimnym gadzim spojrzeniem, które niespodziewanie pojawia się wśród listowia, raczej czym prędzej ucieknie, niż odważy się sprawdzić, co go naprawdę przeraziło. Zresztą nie tylko on…
Wielka maskarada
Pluskwiak Fulgora Lucyfera w balona robi małpy. Na przedzie głowy ma on niezgrabny wyrostek, kształtem przypominający łeb kajmana. Ale kilkadziesiąt razy mniejszy. Stanowiąc niemal połowę wielkości owada, kompletnie zaburza proporcje jego budowy. Jest więc dla niego nie dość, że wątpliwą ozdobą, to poważnie ogranicza jego ruchy.
reklama
Mimo to Fulgora nie może się bez niego obejść. Bo choć kompletnie nietwarzowy, to dzięki podobieństwu do gadziej „facjaty” ratuje go przed staniem się ulubionym przysmakiem małp. Przerażone, że w liściach czyha na nie kajman, nie zastanawiają się nad kompletną bezsensownością tej sytuacji ani nad tym, że jest on kilkadziesiąt razy mniejszy od oryginału, tylko uciekają, gdzie pieprz rośnie.
Ten sam mechanizm wykorzystują poczwarki niewielkich motyli Spalgis. Tyle że one przyprawiają sobie małpią gębę. Przyczepione do gałęzi i liści poczwarki żyjącego w Indiach brązowego Spalgis epius przypominają głowę rezusa. I choć mają zaledwie od 4,5 do 6,5 milimetra, to w ten sposób odstraszają potencjalnych napastników. A że nie jest to tylko przypadkowy zbieg okoliczności, najlepiej świadczy fakt, że ich afrykańscy krewniacy, Spalgis lemolea, naśladują tamtejsze makaki.
Na własnym autorytecie woli z kolei polegać wiosłogon żmijowaty. Wprawdzie jako jadowity wąż morski jest postrachem brzegów tropikalnej części Oceanu Indyjskiego i Spokojnego, ale nawet i on może stać się ofiarą rekinów albo dużych ryb kostnoszkieletowych. Z racji, że wiosłogony prowadzą nocny tryb życia, najpewniej ich kolacją. Zajęte wyszukiwaniem niewielkich ryb w zakamarkach raf koralowych, węże nie są w stanie obserwować otoczenia. Dlatego też ewolucja upodobniła ich wielkość, kształt, kolorystykę, a nawet ruchy do… głów wiosłogonów. Potencjalni myśliwi, przekonani, że czujny gad je obserwuje, wolą zrezygnować z ataku, niż ryzykować spotkanie z zębami jadowymi.
Stosując taki kamuflaż, wiosłogony zyskują podwójnie – po pierwsze, drapieżniki z reguły rezygnują z ataku, bo są przekonane, że stale mają do czynienia z głową jadowitego gada, a takie spotkanie nie należy do przyjemności. Po drugie, nawet jeśli doszłoby do ataku, wąż ma wtedy większą szansę przeżycia, bo narażana jest mniej ważna część ciała.
Gra pozorów Ptaki przepadają zaś za utuczonymi na liściach gąsienicami. Szukają ich, wypatrując – z lotu ptaka, rzecz jasna – śladów ich żerowania: roślin z dziurawymi, powygryzanymi liśćmi. Aby wyprowadzić w pole ten lotniczy zwiad, gąsienice z rodziny miernikowców zamiast wygryzać w zjadanych liściach niechlujne dziury, objadają je od brzegu. Odgryzają dookoła zgrabny paseczek, i tak w tę i z powrotem, w tę i z powrotem. Liść robi się coraz mniejszy, ale jego kształt się nie zmienia. Aby uwiarygodnić swój kamuflaż, gąsienice dbają nawet o zachowanie ząbkowanej krawędzi. A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Ale w oszustwie nie zawsze chodzi o kamuflaż. Czasem niezbędnym warunkiem sukcesu jest to, żeby zostać zauważonym. Technikę „podpuchy” stosuje na przykład żabnica, głębinowa ryba, żyjąca u wybrzeży Europy, przez swoją niezbyt miłą aparycję zwana również diabłem morskim. Większość czasu spędza na dnie. Jej spłaszczone ciało jest wyposażone w rozgałęzione, żółto-brązowo-zielone wyrostki, co pomaga jej maskować się przy porośniętych wodorostami skałach.
Jej jedyną widoczną częścią ciała jest wijący się jak robak mięsisty wyrostek na końcu długiej „wędki” wystającej ze szczytu głowy. Kiedy podpływa zdobycz w postaci małej rybki, żabnica kusi ją wabikiem w pobliże swojej zamaskowanej paszczy. W dogodnym momencie chowa swoją wędkę, gwałtownie otwiera szczęki i wsysa zdobycz do otwartej paszczy. Ssanie jest tak silne, że żabnica nie musi nawet podpływać do ofiary. W podobny sposób polują sumy. Tyle że one kuszą swoje ofiary robakopodobnymi wąsami.
W tej grze pozorów, którą biolodzy nazywają mimikrą, chodzi zresztą nie tylko o ułudę wizualną i upodabnianie się do innych mieszkańców królestwa zwierząt kształtem, umaszczeniem czy zachowaniem. Czasem trzeba też „podrobić” odgłosy wydawane przez inne zwierzęta. W tej dziedzinie mistrzami bywają ćmy, które emitując ultradźwięki, komunikują północnoamerykańskim nietoperzom niedźwiedziówkowatym, że wcale nie są tak smaczne, jak mogłoby się im wydawać.
Kłamię, więc jestem Strojenie się w cudze piórka to tylko jedno z całego wachlarza kłamstw przyrody. Innym, tylko ciut mniej popularnym jest udawanie zwłok. Absolutnym wyjątkiem jest wąż heterodon płaskonosy, który przestraszony jako jedyne ze wszystkich zwierząt pozoruje swoją agonię. Zwija się w spiralę, przewraca do góry brzuchem, wiotczeje i zastyga z otwartą paszczą. Aby uwiarygodnić tę pantomimę, czasami z pyska potrafi sączyć się krew, innym razem gad wypróżnia się, rozsiewając niemiły zapach. Udaje trupa. Gdy tylko drapieżnik przestaje patrzeć na węża, ten szybko wraca do życia. W sztuce tej biegłe są nawet dwutygodniowe gadzie oseski.
Nie tylko węże od małego posługują się oszustwem. Młode kalifornijskie wiewiórki ziemne, aby wyprowadzić w pole drapieżniki, starają się ukryć swój zapach. W tym celu przeżuwają wylinki grzechotników i wcierają je w swoje futro. Z kolei pisklęta australijskiej kukułki z gatunku Chalcites Basalis naśladują nawoływania innych ptasich dzieci z gniazda, do którego zostały podrzucone. Gdy znajdą się wśród piskląt chwostki szafirowej, wydają błagalne „czip, czip”. Jeśli zaś będą w gnieździe buszówki, wyją przeciągle i ochryple. W ten sposób przekonują przybranych rodziców, że powinny zostać nakarmione.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.