Strona 1 z 2
Oszczędności skończyły się już dawno, bank nie chce dać kredytu, debet na karcie puchnie, a nikt znajomy już nie chce ci pożyczyć marnej złotówki. Co robić?
Pieniądze leżą na ulicy? Może niekoniecznie – choć niektórzy uparcie przemierzają chodniki z wbitym w ziemię wzrokiem – ale istnieją naprawdę nieskomplikowane sposoby, żeby je do siebie przyciągnąć. Porzuć niepewne, niekorzystne, a czasami ryzykowne metody.
Nie polecamy:
pożyczek od ręki (ich spłata, choć przez agenta przedstawiana jako łatwizna, to dopiero droga przez mękę – jakoś tak dziwnie się składa, że wysokość odsetek zawsze przewyższa kapitał), gier i loterii (może nie stracisz od razu wiele, ale wygrana jest mocno niepewna, a jeśli grasz długo i systematycznie, nawet wydając niewielkie kwoty, policz, ile pieniędzy przepadło przez te miesiące i lata), zakładów bukmacherskich (możesz stracić nie tylko wkład, ale też nerwy, nie mówiąc o ryzyku uzależnienia się od hazardu).
Jak więc się zabrać do zdobywania pieniędzy, gdy wszystkie powszechnie znane sposoby zawiodły? Najpierw przekonaj samą siebie, że pieniądze leżą w zasięgu twojej ręki. Wyobraź sobie, że już je masz w portfelu. A potem przytomnie rozejrzyj się dookoła. Na każdy przedmiot w twoim domu popatrz jak na towar, a na każdą swoją umiejętność – jak na źródło zarobku. Z takim podejściem gotówkę możesz zobaczyć wszędzie.
reklama
Nie wierzysz? Zacznij od ciuchów. Zrób generalny remanent szafy, pawlaczy, pudeł i toreb. Wyciągnij wszystko, czego nie zakładałaś od roku i dłużej. Pewnie sporo się tego zebrało, bo lubimy chomikować rzeczy, które „na pewno jeszcze kiedyś będą dobre”. Spójrz prawdzie w oczy – nie wbijesz się już w te seksowne dżinsy, w których wyglądałaś jak bogini… jakieś 15 kilo temu. Podejmij męską decyzję i odłóż na kupkę. Gdy serce będzie bolało, myśl, że te spodnie to jakieś 30-50 zł. Tak postępuj z każdą kolejną rzeczą. Teraz pora na domowe sprzęty, może dawne kolekcje, przedmioty, które kiedyś zbierałaś, ale teraz, od lat to one zbierają… jedynie kurz.
Może masz skarby, których nawet o to nie podejrzewasz? Klaser ze znaczkami pieczołowicie odklejanymi z tajemniczych listów przysyłanych do wujka z różnych stron świata, stare skrzypce, na których brzdąkał dziadek, ale nikt nie wiedział, skąd się wzięły i ile tak naprawdę mają lat, radio z lampami lub stareńki aparat fotograficzny, przedwojenne wydanie „Sonetów” Mickiewicza, pięknie ilustrowane „Bajki” Krasickiego albo przykurzonego rosenthala w kredensie. W Desie i na aukcjach antyków takie przedmioty osiągają czasem zawrotne ceny. Musisz tylko dać je do wyceny specjaliście (co może kosztować, ale też zwrócić się ze sporą nawiązką, o ile, oczywiście, zechcesz takiego klejnotu się pozbyć).
Garażowe wyprzedaże Jako narzędzie do spieniężenia tych wszystkich przedmiotów możesz wykorzystać internet – bardzo popularne allegro (www.allegro. pl), e-bay (www.e-bay.com) lub poszukać specjalistycznych forów, na których zapaleńcy szukają kolekcjonerskich rarytasów: serii komiksów z Kapitanem Klossem, wydań „Przyjaciółki” z lat 50., przedwojennych książek kucharskich, francuskich żurnali, grających pocztówek czy bajek do projektora… jednym słowem dziwnych rzeczy, które raczej wyrzuciłabyś do śmieci, niż widziała w nich żywy pieniądz. Możesz też przyłączyć się do stron www, które zrzeszają ludzi mających coś do sprzedania albo oferują wzory stron internetowych, na których możesz założyć – bezpłatnie – swój własny sklep.
Ale nie martw się, jeśli nie masz dostępu do internetu albo nie jesteś z nim szczególnie zaprzyjaźniona. Czemu nie wykorzystać amerykańskiego pomysłu na wyprzedaże garażowe? Możesz zrobić wyprzedaż przed domem lub pojechać na najbliższy pchli targ. A jeśli chcesz połączyć przyjemne z pożytecznym – zorganizuj składkową imprezę tematyczną: każdy przyniesie prowiant, więc nie wpędzasz się w koszta, a dodatkowo możesz coś sprzedać. Świetnie wypadają przyjęcia z ciuchami, o ile później nie będzie cię skręcać na widok twojej ulubionej amarantowej spódnicy opinającej biodra pani Basi z kadr.
Działaj sezonowo A teraz zastanów się, jakie masz talenty, co potrafisz, co wychodzi ci najlepiej. I zrób na sobie świetny interes. Patrz też, jakie okazje podsuwa ci kalendarz. Na przykład zbliża się koniec kwietnia, a ty nie tylko umiesz liczyć, ale wypełnienie PIT-u to dla ciebie bułka z masłem – zaproponuj znajomym, sąsiadom, koleżankom, że za parę groszy rozliczysz ich z fiskusem.
Jedna moja znajoma – znakomita kucharka – co roku z powodzeniem wykorzystuje czas świąt (a także komunii i wesel) – robi boskie pierogi i piecze świetne ciasta. Jeśli w twojej okolicy są organizowane jarmarki albo większe imprezy – postaraj się wyciągnąć z tego zyski. Nie musisz wcale mieć wielkiego stoiska, po prostu tam bądź z tym, co zrobisz. Pyszne ciasta i ciastka, fantastyczne paszteciki, może konfitury z płatków róży?
Domowy wyrób działa na twoją korzyść, bo wszyscy wolimy omijać przemysłowe, chemiczne „rarytasy”. A jeśli już zrobisz coś smakowitego, warto zdobyć się na dodatkowy wysiłek i dołożyć do smakołyku fajne opakowanie, nawet ręcznie zrobione, podpisane ozdobnym pismem – przedmioty „hand made” są w cenie. Podobnie rzecz się ma z robótkami, dzierganymi ręcznie swetrami czy szalami. A może dałabyś radę zrobić coś wyjątkowego – biżuterię z kordonka, z drucików, zabawne pocztówki, breloczki z guziczków?
Pomysłów na działalność może być setka, warto się rozejrzeć, co podsuwa ci okolica. Kiedyś przed malowniczym pałacem spotkałam znajomą jeszcze z czasów liceum plastycznego. Krzątała się przy własnoręcznie wymalowanej planszy z hrabiowską parą w rokokowych strojach i fotografowała turystów, którzy z wielką uciechą ładowali głowy do dziur w płachcie ze starodawnymi postaciami. Oni uciechy mieli co niemiara, a ona za każde zdjęcie zgarniała parę złotych. I, co ważne, spędzała tam tylko tyle czasu, ile akurat miała.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.