Gdybyśmy polegali tylko na tym, czego nauczyliśmy się świadomie, nie przeżylibyśmy nawet tygodnia. Myślimy, przewidujemy i zapamiętujemy w każdej chwili, nawet wtedy, kiedy śpimy!
Do szpitala trafiła pięcioletnia dziewczynka z zapaleniem mózgu. Była nieprzytomna, jej stan z godziny na godzinę się pogarszał i lekarze obawiali się o jej życie. Dziewczynkę położono w sali wraz z innymi dziećmi. W nocy pielęgniarkę obudził przestraszony chłopiec, który leżał na łóżku obok. Pielęgniarka pobiegła do małej i po chwili, przerażona, wezwała lekarza. Gdy ten przyszedł, ujrzał przy dziecku już kilka sióstr. Dziewczynka mówiła coś w malignie. Wszyscy, oniemiali, wsłuchiwali się w jej słowa.
Pięciolatka z zamkniętymi oczami recytowała po łacinie psalmy! Potem okazało się, że owa noc była przełomowa w chorobie i od niej rozpoczął się proces zdrowienia małej. Czy mamy tu do czynienia z ingerencją nadprzyrodzonych mocy? Czy istnieje jednak jakieś inne, sensowniejsze wyjaśnienie tego, co zaszło?
Czy chcemy, czy nie – uczymy się mimo woli
Trochę światła na całe zdarzenie rzucili rodzice dziecka. Okazało się bowiem, że od pewnego czasu mieli w domu sublokatora – kleryka – który przygotowywał się do święceń kapłańskich między innymi w ten sposób, że recytował na głos w swoim pokoju psalmy po łacinie. Dziewczynka z pewnością wiele razy mimowolnie je słyszała. Czy to jednak możliwe, aby dziecko zapamiętało tak złożone informacje, nie tylko ich nie rozumiejąc, ale nawet nie zwracając na nie uwagi? Czy człowiek rzeczywiście może się w ten sposób uczyć? Badania dowodzą, że takie zjawisko nie tylko występuje, ale jest wręcz powszechne.
W sposób interesujący udało się je udowodnić w eksperymentach. W jednym z nich zakładano ludziom słuchawki na uszy i proszono, aby powtarzali na głos wierszyk, który słyszeli w prawym uchu. W tym samym czasie do ich lewego ucha docierały różne wyrazy (na przykład „ogórek, Paryż, wiosna, Warszawa, słońce, Paryż, dom, Pekin” itp.). W takim eksperymencie badani zupełnie nie koncentrują się na lewym uchu i nie są potem w stanie przypomnieć sobie nic, co do niego dotarło. Co najwyżej pamiętają, że głos mówiącego należał do kobiety albo do mężczyzny.
reklama
Mimo to zapamiętują wiele słów! Skąd to wiadomo? Gdy w lewym uchu badany słyszał nazwę na przykład stolicy państwa (Paryż, Warszawa, Pekin), zaraz potem otrzymywał lekki wstrząs elektryczny. Chodziło o to, by pewne słowa skojarzyć z niebezpieczeństwem. Po eksperymencie czytano słowa docierające do lewego ucha, równocześnie kontrolując stan emocjonalny badanych.
Odkryto, że na słowa „Paryż, Warszawa, Pekin” reagowali lękiem, który nie pojawiał się, gdy czytano im resztę słów, niezwiastujących uderzenia prądu („ogórek, wiosna, dom”). Bez wątpienia więc ludzie zapamiętali słowa, po których następowały wstrząsy elektryczne i odróżniali je od innych, a nawet nauczyli się je rozróżniać i odpowiednio na nie reagować. Czy podobny proces nastąpił u pięciolatki, gdy słyszała mimochodem psalmy deklamowane przez kleryka?
Nieświadome myślenie wie, co dobre Najbardziej zaskakujące w powyższym eksperymencie było jednak to, że ludzie dokonywali też złożonych, acz nieświadomych, operacji myślenia o „niesłyszanych” wyrazach! Zaczęli bowiem reagować lękiem nie tylko na nazwy stolic, występujących w eksperymencie (Paryż, Warszawa, Pekin), ale także na nazwy innych stolic, które przecież nie były skojarzone ze wstrząsami elektrycznymi. W dodatku lęk pojawiał się tylko w reakcji na nazwę stolicy. Jeśli czytano nazwy innych miast (Kraków, Barcelona), lęk się nie pojawiał! Oznacza to, że w sposób nieświadomy myśleli i inteligentnie kojarzyli informacje, które odbierali: „Stolica państwa oznacza nadchodzący ból. Nazwy innych miast są bezpieczne”.
Ten i podobne eksperymenty dowodzą, że potrafimy nie tylko mechanicznie zapamiętywać to, na co nie zwracamy uwagi, tworzyć skojarzenia i dokonywać złożonych operacji myślowych, choć wszystko to możemy robić bezwiednie! Tak naprawdę gdyby nie występował proces mimowolnego uczenia się i myślenia, ludzie jako gatunek (a może też inne gatunki zwierząt) nie byliby w stanie przetrwać. Oczywistym przykładem jest matka małego dziecka, która mieszka przy ruchliwej ulicy, i mimo że nocą za jej oknem przejeżdżają tiry, obudzi ją cichutkie kwilenie maluszka, a nie głośny dźwięk pędzącego auta.
Nasz umysł pracuje bez przerwy – nawet wtedy, gdy śpimy, myślimy racjonalnie. Właśnie dlatego niektórzy znawcy ludzkiej duszy byli przekonani, że owo „nieświadome myślenie” jest nawet bardziej inteligentne niż myślenie świadome. Ludzie, którzy umieją „pójść za głosem intuicji”, „słuchać swojej nieświadomości”, dokonują często bardziej trafnych i rozsądnych wyborów niż ci, którzy opierają się tylko na świadomym myśleniu. Przekonanie o tym, że „nieświadomość jest mądrzejsza”, że posiadamy „uniwersalny rozum” i „nieświadomą inteligencję”, jest oryginalne, a nawet pochlebne dla ludzi, ale czy nie jest to aby poetycka przesada? Co mówią na ten temat badania?
Pokazywano w jednym z nich fotografie ludzi wraz z krótkimi opisami osobowości. Opisy były dobrane do zdjęć – na przykład im dłuższe włosy miał człowiek na zdjęciu, tym więcej złych cech zawierał opis charakteru. Nikt z badanych nie wykrył tego związku. Istnienie takich dziwacznych, nieuzasadnionych relacji („długie włosy =kłamczuch”) nie przychodzi ludziom do głowy. Wydaje się to „zbyt głupie”, by było prawdziwe. A jednak gdy w dalszej części eksperymentu proszono o opisywanie cech osób przedstawionych na nowych fotografiach, im dłuższe włosy miała osoba na zdjęciu, tym więcej złych cech jej przypisywano!
Oznacza to, że badani nauczyli się związku między długością włosów a cechami charakteru i zastosowali tę nową wiedzę w działaniu. To piękny przykład nieświadomej inteligencji. Właśnie dzięki niej jesteśmy w stanie wyłapać dziwaczne, „irracjonalne” związki w otaczającym nas świecie i na nie reagować – wtedy, gdy nasz racjonalny umysł jest bezradny, a wręcz broni się przed uznaniem tego, co wygląda na bezsensowne.
Nie wiem, że wiem – cud czy normalność W codziennym życiu owa „nieświadoma inteligencja” objawia się przede wszystkim pod postacią przeczuć. Na przykład „wiemy”, że ktoś nas oszukuje, choć na pozór wydaje się, że nie mamy podstaw, by tak myśleć. Nieświadome uczenie się ma też swoje koszty – są nimi zabobony. Gdy zachodzi przypadkowa zbieżność zdarzeń, na przykład udaje mi się zdać egzamin, mimo że nic nie umiałem, a akurat tego dnia założyłem podkoszulkę na lewą stronę, mój umysł może wykryć ten związek („podkoszulka na lewą stronę – zdany egzamin”). W ten sposób dojdę do nieuzasadnionego przekonania, że „założone na lewą stronę podkoszulki ułatwiają zdawanie egzaminów”. I nawet najbardziej rozsądne argumenty nie przekonają mnie, że jestem w błędzie.
Wróćmy do naszej pięciolatki. Czy w owej przełomowej chwili, kiedy recytowała psalmy, nie interweniowały jednak jakieś nadprzyrodzone moce? W końcu właśnie od tego momentu zaczęło się zdrowienie. Na to pytanie nigdy nie dostaniemy pewnej odpowiedzi. Gdy organizm przechodzi kryzys i ociera się o śmierć, to potem może nastąpić już tylko zgon albo poprawa zdrowia. Trzeciego wyjścia nie ma. Pewne jest, że organizm pokonał najsilniejszy atak choroby. Dlaczego? Tego nie wiemy...
Marcin Florkowski
dla zalogowanych użytkowników serwisu.