Zazdrośników nikt nie lubi. Uważamy ich za małostkowych i niesympatycznych. Tymczasem okazuje się, że to nie wina ich charakterów, a pewnej wytwarzanej przez mózg substancji.
Zazdrość to główny powód zabójstw dokonywanych w afekcie. W USA co czwarte, w Polsce natomiast co szóste morderstwo popełniane jest z zazdrości.
Każdemu zdarza się zazdrościć. To uczucie zdaje się czymś naturalnym, a jednocześnie wstydliwym. Tych, którzy zazdroszczą, zamiast cieszyć się szczęściem innych, oskarżamy przecież o małostkowość i inne niemiłe cechy charakteru. Być może robimy to jednak zbyt pochopnie, gdyż wszystko wskazuje na to, że rodzaj i siła zazdrości w każdym z nas w dużej mierze zależy od budowy mózgu. Przez wiele lat to głównie psychologowie i psychiatrzy próbowali wyjaśnić, skąd bierze się zazdrość.
Jednak żadna z ich teorii nie wyjaśniała biologicznego mechanizmu powstawania tej emocji. Przełom nastąpił dopiero po odkryciu istnienia w naszym mózgu neuronów lustrzanych. Dokonała tego grupa naukowców pod przewodnictwem włoskiego profesora psychologii Giacomo Rizzolattiego na początku lat 90. Neurony lustrzane to ośrodki nerwowe w naszym mózgu, które uaktywniają się, kiedy obserwujemy czynność wykonywaną przez kogoś innego.
To one pozwalają nam zrozumieć, na przykład, co czuje ktoś, kto krzywi się, jedząc cytrynę lub wąchając zepsute jajko. Neurony lustrzane sprawiają, że w naszym mózgu dochodzi do tych samych reakcji, którym podlega mózg obserwowanego człowieka. Przywołajmy wyniki doświadczenia przeprowadzonego przy udziale tancerzy z London’s Royal Ballet. Okazało się, że mózg artystów reagował w identyczny sposób niezależnie od tego, czy oni sami wykonywali taniec, czy oglądali go na ekranie.
reklama
Ale mechanizm lustra może odzwierciedlać także bardziej subtelne aspekty naszego zachowania, na przykład emocje. I właśnie badając neurony lustrzane, naukowcy prześledzili mechanizm powstawania w mózgu zazdrości. Ich zdaniem wygląda to tak. Pewnego dnia nasze neurony lustrzane „dostrzegają” w zachowaniu partnera jakąś nową emocję, nieznany grymas twarzy, nietypowe zachowanie. Natychmiast przekazują sygnał do wyspy skroniowej mózgu, gdzie to, co obserwują, jest analizowane.
W wyniku tej analizy z wyspy skroniowej przesyłany jest sygnał alarmowy do ciała migdałowatego, które odpowiada na nieznane zjawisko uczuciem lęku. Uczucie to zostaje następnie przekazane do płatów czołowych, odpowiedzialnych za intelektualne przetwarzanie odbieranych sygnałów. Tam rodzi się decyzja o tym, że najlepszą reakcją będzie pobudzenie emocji zazdrości. Oczywiście, to samo zjawisko może powstać w naszym mózgu, kiedy słyszymy o awansie rywala w pracy lub czyimś sukcesie. Dzieje się tak dlatego, że sukces innych odczytywany jest instynktownie jako zagrożenie, a zagrożenie budzi lęk.
No dobrze, ale dlaczego jedni są bardziej zazdrośni niż inni? Na to pytanie odpowiedziały badania przeprowadzone w Instytucie Maksa Plancka pod kierunkiem Rüdigera Kleina z wydziału neurologii i psychiatrii. Otóż okazało się, że natężenie emocji zazdrości zależy od komunikacji między komórkami nerwowymi, jaka odbywa się dzięki receptorom Eph. Receptory te do przekazywania sygnałów emocjonalnych wykorzystują substancję o nazwie Rin1. Ustalono, że im więcej mamy w mózgu cząsteczek substancji Rin1, tym receptory pracują mniej intensywnie, a poziom wytworzonej zazdrości jest mniejszy. Rzecz w tym, że ilość substancji Rin1 jest w każdym mózgu inna. Jedni mają jej więcej, inni mniej i to dlatego każdy z nas może reagować na tę samą sytuację większą lub mniejszą zazdrością.
Obecnie uniwersytet we Frankfurcie poszukuje grupy ochotników do dalszych badań nad istotą zazdrości. Naukowcy mają nadzieję, że potwierdzenie zarysowanej przez kolegów z Instytutu Maksa Plancka teorii pozwoli na odkrycie leku, za pomocą którego będzie można wpływać na natężenie zazdrości. Swoich kolegów z Niemiec wsparli ostatnio neurolodzy z Izraela i Japonii. Ponieważ hormon o nazwie oksytocyna jest aktywnym związkiem, biorącym udział w przekazywaniu sygnałów pobudzających emocje, izraelscy naukowcy z uniwersytetu w Hajfie postanowili zbadać jej wpływ na zachowanie naszego mózgu. Ponieważ oksytocyna, zwana hormonem miłości (wyzwala się podczas porodu, stosunku seksualnego albo przytulania, wywołuje pozytywne odczucia wobec drugiej osoby), ma bardzo dobry wpływ na nasz organizm, chciano sprawdzić, czy nie da się tego hormonu zastosować w lekach do zwalczania przewlekłych depresji.
W czasie jednego z testów przeprowadzanych na szczurach okazało się, że hormon ten może też pobudzać do rywalizacji i agresji. Izraelscy naukowcy postanowili sprawdzić, czy także w przypadku ludzi oksytocyna może wyzwalać wrogie zachowania. W ramach eksperymentu 56 uczestników podzielono na dwie grupy – jedni otrzymywali wziewną oksytocynę w pierwszej części badania, a placebo w drugiej, natomiast inni na odwrót – najpierw placebo, a potem oksytocynę.
Za każdym razem po podaniu leku uczestnicy badania grali na komputerze w grę losową. Rzekomo z innym uczestnikiem badania, ale w rzeczywistości przebiegiem gry sterował komputer. Okazało się, że badani przyjmujący oksytocynę byli bardziej zazdrośni, gdy przegrywali, a także bardziej zachłanni, gdy wygrywali niż po podaniu placebo. Za jednym zamachem potwierdzono, że uczucie zazdrości ma podłoże biologiczne i odnaleziono hormon odpowiedzialny za nasze zazdrosne zachowania.
Inny eksperyment przeprowadzono w Japonii. Hidehiko Takahashi i jego ekipa neurologów z Narodowego Instytutu Nauk Radiologicznych badali za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego 19 zdrowych osób.
Studenci i studentki czytali dwie historie o fikcyjnych kolegach z uczelni. Pierwsza dotyczyła trzech osób: A) lepszego studenta tej samej płci, który odnosił sukces na kierunku badanego, B) lepszego studenta przeciwnej płci, któremu powodziło się na innym kierunku studiów oraz C) przeciętnego studenta przeciwnej płci, odnoszącego sukces na innym kierunku. Ochotnicy mieli potem ocenić zazdrość w stosunku do osób A, B i C na skali od 1 do 6. Okazało się, że najbardziej znienawidzoną postacią był bohater A. Po zakończeniu pierwszej części eksperymentu wolontariusze czytali następne opowiadanie. Przedstawiono w nim serię niepowodzeń osób A i C.
W wielu seriach doświadczenia i wielu grupach społecznych, z których pochodzili badani, nie znalazł się nikt, kto oparłby się uczuciu zazdrości i... minimalnej choćby radości z nieszczęścia dotykającego tego, kto odniósł sukces. Warto o tym wszystkim pamiętać, kiedy przyjdzie nam oceniać zachowania innych. Samego uczucia zazdrości, uwarunkowanego naszą fizjologią, nie jesteśmy w stanie się pozbyć. A skoro już jesteśmy na odczuwanie zazdrości skazani, trzeba nauczyć się z nią żyć.
Jerzy Gracz
~dragonica