Strona 1 z 2
W pasiece Ryszarda Sułkowskiego w Bolkowie stoi ponad 100 uli. Od dziesiątków lat żyją w nich kolejne rody pszczół – jego ogromna pasja i... miłość.
Ryszard Sułkowski pszczół nie bał się nigdy. Dziadek zabierał go do pasieki, gdy tylko mały nauczył się chodzić. Otwierał ul, dmuchał dymem, zupełnie niczym czarnoksiężnik, a potem sięgał w głąb i wyciągał ramkę pełną brązowej, buczącej masy. Odgarniał gołą dłonią pszczoły i wyłamywał kawał plastra. Rysiek zjadał go na miejscu. Ale nie dlatego został pszczelarzem. To dzięki drugiemu dziadkowi.
– Poszliśmy kiedyś do pasieki. Mały jeszcze byłem. Dziadek zabrał ze sobą koc. Położyliśmy się na trawie tuż przed ulem, ot tak, na wyciągnięcie ręki. Tak blisko, że dokładnie mogłem widzieć, jak pszczoły startują i lądują. Jak się witają. Jak dotykają czułkami – wspomina dzień, kiedy zrozumiał, jakie będzie jego życie. Wiedział już, że nie chce być strażakiem. Ani milicjantem. Wiedział, że prawdziwa magia jest tam, pośród pszczół.
Krótkie szczęście trutnia
Pszczela fizjologia jest fascynująca. Z tego samego zapłodnionego jajeczka może urodzić się robotnica albo królowa. Tę pierwszą czeka 21 dni krótkiego i bolesnego żywota pełnego pracy. Tę drugą pięć lat przyjmowania hołdów.
Truteń urodzi się z takiego samego jajeczka, ale niezapłodnionego, dlatego nie ma ojca, ale ma dziadka. Jego rolą jest wypełnić worek nasienny królowej. Gdy to zrobi, umiera. Pszczela królowa pozwala pszczołom przestać go karmić i poić.
reklama
Truteń odleci w poszukiwaniu wody i nie będzie miał siły wrócić. A jeśli mu się powiedzie, strażniczki nie wpuszczą go z powrotem. Jest zbyt duży, żeby go karmić przez całą zimę. Jeśli larwa karmiona jest miodem, wyrośnie na robotnicę, jeśli mleczkiem – stanie się królową. Rozmnażanie królowych to sztuka skłonienia pszczół do tego, żeby karmiły larwy mleczkiem. Ostatnia grupa robotnic, wrześniowa, będzie żyć kilka miesięcy – aż do wiosny. Będą musiały wykarmić pierwszą, noworoczną grupę czerwi. Ale wcześniej, kiedy nadejdą mrozy, robotnice zbiją się w kulę, by swoimi ciałkami ogrzewać królową. Potrzebuje takiej temperatury, żeby nie zginęły plemniki w jej worku nasiennym. Jeśli wymarzną, wiosną nie urodzą się nowe larwy…
W pasiece Sułkowskiego w Bolkowie stoi ponad 100 uli. Niektóre są już bardzo stare. To te po dziadku. Przywiózł je ze sobą z Limanowej jeszcze w latach 50. Kiedy Ryszard został pszczelarzem, zaczął te ule ulepszać. Dziś prowadzi szanowaną w Europie firmę produkującą „Ule Sułkowskiego”, za które otrzymał Międzynarodową Nagrodę „Łuk Złotej Gwiazdy”, tytuł Złotego Inżyniera Roku 2005 w kategorii ekologia za „Ul Sułkowskiego” i Medal im. ks. dr. Jana Dzierżonia.
– To za wynalezienie poziomego ula i za wyhodowanie pszczoły sudeckiej – wyjaśnia Ryszard Sułkowski. – Odmianę karpacką carnica troiseck, popularną w regionie Limanowej, skąd pochodzi moja, krzyżowałem przez lata z innymi górskimi odmianami, aż udało się wyhodować łagodną, wytrwałą i potrafiącą poradzić sobie i z wiatrem, i nawet z deszczem.
Miss pszczoła sudecka Pszczoła sudecka jest silna. Budzi się wcześnie i szybko wylatuje na łąki. I nie ma ochoty żądlić. Można bez kaptura wejść w środek pasieki, otworzyć ul i wyciągnąć ramki, ot, choćby po to, żeby zobaczyć, jak sobie radzi królowa. Pszczoły będą zainteresowane sprawdzeniem, co się dzieje, ale dopóki nie czynisz im krzywdy – jesteś zupełnie bezpieczny.
Mimo nagród Sułkowski nie lubi słowa „profesjonalista”. Jest hobbystą.
– Ale hobbystą na wysokim poziomie – dodaje od razu. – Hobbystą szczęściarzem, bo przecież nasza firma w prostej linii jest efektem mojej pasji.
Pszczoły, choć laikowi wszystkie wydają się identyczne, mają nawet swoje linie rodowe. Bardzo się różnią między sobą, ale niewielu to dostrzega, bo ludzie się ich boją. Zresztą niektórzy obawiają się słusznie, bo w świecie, w którym ludzi i przyrodę dzieli coraz głębsza przepaść, zapadamy na alergie. A ukąszenie pszczoły, które może leczyć, dla alergika potrafi być niebezpieczne.
– Pszczoły z natury nie są agresywne. Wiedzą, że jeśli użądlą, będą musiały zginąć, bo wyrywają sobie część odwłoka. – Ryszard nie obawia się brać w ręce swoich pszczół, a one cierpliwie mu na to pozwalają.
– Pszczoła jest stworzona po to, żeby szukać nektaru albo spadzi produkowanej przez mszyce. Musi go zgromadzić, żeby wyprodukować miód. Inaczej pszczela rodzina nie przetrwałaby zimy.
Mało kto wie, że miód to tylko dziesięć procent pożytków, jakie przynosi praca pszczół. Najważniejsze jest zapylanie roślin. Na przykład plony rzepaku rosną po tym o 30 procent. Pyłek zawiera około 550 mikrolementów pożytecznych dla człowieka. Jego afrodyzjakalne właściwości nie są przy tym najistotniejsze. Z wosku produkuje się świece, których dym jest bakteriobójczy.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.