Prawda miesza się tu z legendą. Pewne jest jednak, że malowidło otoczone było szczególnym kultem już tysiąc lat przed swoim przybyciem do Polski. Ikonę Matki Boskiej Częstochowskiej namalować miał św. Łukasz na desce stołu, przy którym jadała Święta Rodzina.
Jak głosi legenda z VI wieku, obraz Matki Boskiej Częstochowskiej to jedna z 70 ikon namalowanych przez świętego Łukasza Ewangelistę na fragmentach stołu, przy którym jadała Święta Rodzina. Samo malowanie odbyło się podobno w wieczerniku w Jerozolimie. Obraz wykonany został w kręgu bizantyjskiego malarstwa ikonowego w technice tempery na desce. Przedstawia Matkę Boską z Dzieciątkiem w typie ikonograficznym zwanym Hodegetria.
Nazwa pochodzi od kościoła w Hodegon (na przedmieściu Konstantynopola), w którym modlili się o opiekę przewodnicy oraz posłańcy i gdzie miała być umieszczona pierwsza taka ikona. Maria ukazana jest na takich obrazach jako przewodniczka w drodze. Jedną ręką podtrzymuje Dzieciątko, drugą ukazuje je jako „drogę, prawdę i życie”. Mały Jezus prawą ręką błogosławi, a w lewej trzyma księgę. Oboje przedstawieni są od przodu, Matka Boska w półpostaci, Dzieciątko w pełnej figurze.
Początkowo malowidło zdobiło ścianę oddzielającą nawę od części ołtarzowej jednej ze świątyń wschodniego chrześcijaństwa. Przegroda ta później przekształciła się w ikonostas, czyli ścianę wypełnioną ikonami. Nie wiemy, kiedy ikona wyjęta została z tej przegrody i rozpoczęła samodzielny byt.
reklama
Jedna z pierwszych historycznych wzmianek o obrazie pochodzi z 326 roku, w którym do Jerozolimy przybyła rzymska cesarzowa Helena (matka Konstantyna Wielkiego), aby odwiedzić święte miejsca oraz odnaleźć Krzyż Pański. W darze otrzymała właśnie ikonę Matki Bożej. Podarowała ten obraz synowi i poleciła zbudować kościół specjalnie do przechowywania tego malowidła. Wkrótce w Konstantynopolu powstała cesarska kaplica, w której umieszczono ikonę.
Do Polski obraz trafił przez Ruś. W drugiej połowie XII w. książę halicko-wołyński Lew Daniłowicz umieścił ją na zamku w Bełzie. W 1372 roku zamek w Bełzie okrążyli Tatarzy. Władający Księstwem Bełskim opolski książę Władysław wyniósł wówczas obraz z cerkwi i postawił na murze miejskim. To wtedy strzała przeszyła gardło Madonny. Ślady tego ataku są na obrazie widoczne do dziś. Nie były to ostatnie obrażenia, jakich malowidło doznało.
W 1382 roku książę Władysław założył klasztor na Jasnej Górze i umieścił tam obraz, powierzając go opiece zakonu paulinów. Kilkadziesiąt lat później na klasztor napadli husyci. Legenda mówi, że chcieli zrabować cudowny obraz, lecz niewidzialna siła zatrzymywała konie i wóz ze świętością nie mógł ruszyć. Rozwścieczyło to rabusiów, jeden z nich zamachnął się mieczem na malowidło, trafiając w twarz Madonny. Znana jest jednak również nieco inna historia powstania tych cięć. W 1430 roku na sanktuarium napadła grupa polskich szlachciców i to oni mieli pociąć malowidło. Niezależnie od tego, która z wersji jest prawdziwa, ślady cięć widoczne są na obrazie do dziś.
Z pierwotnego „stylu greckiego” nie pozostało zbyt wiele. W 1434 roku wykształceni w duchu tradycji zachodniej restauratorzy krakowscy poddali zniszczoną ikonę procesowi konserwacji. W wyniku tych zabiegów malowidło nie tylko wyraźnie pojaśniało, ale również zyskało obcy sztuce wschodniej światłocień. Od tego czasu ikonę konserwowano jeszcze niejeden raz – każdy z tych zabiegów w jakimś stopniu zmieniał jej charakter.
Agata Myjak
dla zalogowanych użytkowników serwisu.