Krajobraz bez anten

Sen o pałacuSen o pałacu
O mały włos nie stało się inaczej. Pięć lat na uczelni Wojtek dzielił między wędrówki po górach i granie muzyki. Od koncertu do koncertu z zespołem „Seta”, który założył z przyjaciółmi. Mógł zostać na uczelni, ale ciągnęło go do własnej ziemi, choć wtedy była przecież państwowa. Wrócił na wieś.

– Zresztą, o czym tu mówić, mamy w Wądrożu zjazd na autostradę, do Wrocławia jedziemy 20 minut – mówi Marysia. – Ale po cóż mamy jeździć do miasta? Dzieci mają tutaj raj. Jasiek poszedł w ślady ojca, gra na gitarze i pewnie wkrótce nagra płytę z Tomkiem Juszczyszynem, synem naszego przyjaciela Wacka, tego, co założył „Wolną Grupę Bukowina”.

Ostatnio Jasiek zobaczył, jak na Bieszczadzkich Aniołach dziewczyny ustawiały się do ojca po autografy, to musiało zrobić na nim wrażenie.
– Wróciłem, bo wierzyłem, że na tych ziemiach my musimy nie tylko odtwarzać, ale i tworzyć kulturę. Może po 1945 roku nie wszyscy czuli się z tą ziemią związani... Może niektórzy czekali tylko na dzień, kiedy będą mogli wrócić do siebie. Ale w moim domu nigdy takiego myślenia nie było.

Dlatego zaryzykowali z Marysią i kupili pałace. Dwa. Ten wielki w Wądrożu i ten mniejszy – na wodzie, w Mierczycach. Ten w Wądrożu należał do tajnego radcy rządu pruskiego Karla Ludwiga von Heinena. Jego wnuk dosłużył się honorów królewskiego szambelana. Ten w Mierczycach, obronny, XVI-wieczny, zbudowali Czedlicze. Przed wojną pałac był siedzibą sławnego antropologa Bolko von Richthofena.

– Tego samego, którego prace nad wyodrębnieniem „rasy aryjskiej” legły u podstaw ideologii hitlerowców. Tak więc Goebbels bywał w tym pałacu częstym gościem, niewykluczone, że spotykał się tu z Bolkiem osobiście Adolf Hitler – Krasecki otwiera ciężkie drzwi do sali jadalnej. – Niewykluczone, że to tutaj zaczął się w jego umyśle kształtować pomysł na świat, którym będzie rządzić rasa panów. Bolko dowodził uczenie, że Serbołużyczanie nie byli Słowianami, ale że ich kultura była etnicznie germańska.

reklama

Schronisko i hotel
Oba pałace są dziś w całkiem dobrym stanie, nie grozi im ruina, mają wyremontowane dachy. Do dawnej świetności brakuje im jednak jeszcze sporo, choć pałacowe pomieszczenia w Wądrożu, gdzie Kraseccy mają biura swojej firmy, robią wrażenie.

– Pracowaliśmy kilkanaście lat, żeby utrzymać firmę, żeby utrzymać zatrudnienie, żeby kredyty pospłacać i przed klęskami się obronić – rozkłada ręce Maria Krasecka. – Nie byliśmy w stanie wziąć się za renowacje pałaców. Ale w tym roku zaczynamy. Zamierzamy skorzystać z unijnych programów.
W ciągu ostatnich lat Maria nauczyła się sprawnie korzystać z IPSO, Sapartu i innych programów wspierających rozwój wsi.

– Myślimy o tym, żeby pałac w Wądrożu odrestaurować i przystosować dla potrzeb turystyki. Ale nie chcemy budować kolejnego luksusowego hotelu pałacowego – tłumaczy Maria. – Wojtek spędził pół życia z plecakiem i gitarą, więc są mu bliższe inne klimaty niż tylko frak i wysokie obcasy. Dlatego w Wądrożu będzie miejsce dla prawdziwych turystów. Bo to świetny punkt wypadowy w okolice Legnicy, do klasztoru w Legnickim Polu, no i w Strzegomskie Wzgórza. Będą mogli zatrzymać się tu wszyscy chcący zobaczyć Kamień Świętej Jadwigi. W połowie drogi między Wądrożem i Mierzycami leży głaz, do którego przez stulecia pielgrzymowali Polacy i Niemcy.

Święta Jadwiga, matka Henryka Pobożnego, który poprowadził rycerstwo zachodniej Europy do walki z Tatarami, postanowiła zakończyć życie w klasztorze. Kiedy najeźdźcy zabili księcia, umarły jej nadzieje na to, że syn będzie królem Polski. Wraz z synową, księżniczką Anną, odnalazły ciało Henryka na Legnickim Polu. Było bez głowy, ale Henryk miał u lewej stopy sześć palców. Pochowały go i poszły boso do klasztoru w Trzebnicy. Ciągnęły z nimi tysiące ludzi.

Za Wądrożem księżniczki stanęły na wysokim kamieniu, żeby ostatni raz spojrzeć na bitewne pole. Modliły się i płakały. Od ich łez kamień zmiękł i odcisnęły się w nim stopy bolesnej Matki. Przez siedem wieków kamień otaczany był czcią, przez katolików i protestantów jeszcze w XVII wieku. Potem o wszystkim zapomniano. Aż do początku ubiegłego wieku. Wtedy właściciel pola postanowił, że go usunie. Ale kiedy jego parobkowie uderzyli w głaz kilofami – kamień zapłakał ludzkim głosem. Niemieckie gazety sprzed 100 lat napisały o cudzie i kamień stał się sławny.

– Może ten luksusowy hotel też uruchomimy? – zastanawia się Wojciech.
– Może jak uporamy się z pierwszym, to urządzimy w wysokim standardzie ten w Mierczycach?

Właściwie to już zaczął przygotowania, bo całe zaplecze swojej firmy przeprowadza do nowych obiektów w Wądrożu, z dala od wsi, tak żeby turyści nie musieli słuchać ciągników i oglądać monstrualnych kombajnów. Chyba że będą to farmerzy z Hiszpanii. Przecież nawet tam coraz trudniej o kawałek takiego pejzażu bez anten i bez supermarketów.


Grzegorz Kapla

Źródło: Wróżka nr 4/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

Promocja wróżka