Strona 1 z 3
Tu i teraz czy w ciągłej drodze? Cztery kobiety w rozmowie o grzechu zaniechania, sztuce powinności. I o poczuciu spełniania się, które wyzwala w nas siłę.
Wydaje się, że człowiek dąży do spełnienia, jednak dzisiejszy świat promuje raczej jego przeciwieństwo. Niespełnienie nakręca nas do działania, do sięgania po więcej. Słowo „spełnienie” kojarzy się Wam pozytywnie?
Halina Mlynkova: Zakładając, że to stan osiągalny, to raczej pozytywnie.
Anna Sobolewska: Ale trochę staroświecko. Chyba nie myślę o sobie i o swoich przyjaciołach w tych kategoriach.
Dorota Landowska: Ale z romansami już się trochę kojarzy.
A.S.: O tak! Z powieściami bardziej niż z życiem.
Kamila Drecka: A dla mnie spełnienie to już jest koniec. Ludzka kondycja opiera się na niespełnieniu. Co mnie obchodzi doskonałość? Ile znasz w literaturze spełnionych kobiet?
A.S.: Ale spełnienie to nie jest opozycja wobec ciekawości życia, celów czy nawet konkretnych porażek. Mnie się, w przeciwieństwie do niekonkretnego spełnienia, bardzo konkretnie kojarzy niespełnienie.
A jednak.
A.S.: Tak. I nie ma znaczenia, czy dotyczy ono kobiety czy mężczyzny. Niespełnienie to mijanie się. Z zawodem, pasją, z drugim człowiekiem.
H.M.: Nie wiem, czy są ludzie, którzy tak naprawdę do końca czują się spełnieni. Kiedy towarzyszy nam ten stan w domu, kuleje nasze życie zawodowe. I odwrotnie.
K.D.: Szekspir mówił: „Życie nie jest ani lepsze, ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne”. O co chodzi z tym spełnieniem? Kiedy tak się czujemy? Kiedy urodzimy dziecko, kiedy dostaniemy ciekawą pracę, kiedy pokocha nas mądry mężczyzna? Wyglądać ładniej, czytać więcej, być jak Grażyna Torbicka…?
A.S.: To jest akurat powód do totalnego niespełnienia – być jak ktoś…
reklama
A czy spełnienie nie dotyczy właśnie całości? Czy nie chodzi o spełnienie życia, a nie jakiejś jego części? Czy poczucie spełnienia nie jest stanem ponad wszystkim? Takim, który koi, wycisza? D.L.: Mój wczorajszy dzień był gonitwą. Udało mi się załatwić wszystko. Dosłownie – zrealizować każdy punkt z planu. Poczułam się… spełniona. I to rzeczywiście przełożyło się na lepszą próbę w teatrze, na cierpliwość wobec moich dzieci i na smak kolacji, którą wieczorem ugotowałam. Zmierzam do tego, że być może spełnienie działa trochę jak domino, ale jest raczej stanem chwili. Dzisiaj od rana niespełnienie zadziałało jak domino…
A.S.: Ale są ludzie, którzy chyba spełnieni rzeczywiście się czują. Ostatnio zachwycił mnie wywiad z Ireną Kwiatkowską. Spokojna, pogodna, wypowiada się jak mistrzyni zenu. Namawia do zadowolenia z życia. Do modlitwy, ale nie jakiejś obsesyjnej. Do pracy, która porządkuje świat. Naprawdę wydaje się być człowiekiem szczęśliwym. I wolnym.
Spełnienie daje wolność? Jest wtedy, kiedy nie mamy w sobie przymusu? Kiedy możemy, a nie kiedy musimy? A.S.: Spełnienie wyzwala. W przenośni i dosłownie. Irena Kwiatkowska opowiada nawet o nieprzechowywaniu pamiątek. My się wszyscy czegoś „czepiamy”. Ciągniemy za sobą swoją biografię. I potem na żadnej półce nie ma miejsca.
K.D.: Ale Irena Kwiatkowska jest już mocno starszą osobą. Mówi o tym wszystkim u kresu życia. To jakiś rodzaj podsumowania.
To nie może być stan „tu i teraz”? Taki, który nadaje poczucie sensu codzienności. Nie tak pojmują to buddyści? K.D.: Elias Canetti powiedział, że „najpodlejszy to ten, któremu spełniły się wszystkie marzenia”, coś miał na myśli…
A.S.: Człowiek niegłupi nigdy nie znajdzie się w sytuacji, kiedy spełniły mu się wszystkie marzenia.
Czyli jednak nie tylko „tu i teraz”, ale też podążając? A. S.: To prawda, że w dzisiejszym społeczeństwie pewnie ciężko być wyłącznie „tu i teraz”.
Tym bardziej, że to samo w sobie jest już wyzwaniem. H.M.: Czytałam ostatnio książkę Schmitta o Hitlerze. Dwie postaci żyją w niej jednocześnie, ich życiorysy przeplatają się. Jedna – to Hitler jako artysta. Dostaje się na Akademię Sztuk Pięknych, maluje obrazy. Jest spełniony i… nie ma wojny. Druga – to Hitler niespełniony. Co dzieje się dalej, wszyscy wiemy… Niespełnienie jest groźne. Człowiek spełniony nie może być destrukcyjny. Ani dla siebie, ani dla otoczenia.
D.L.: Spełnienie z pewnością buduje.
I składa się z wielu czynników. Na przykład z umiejętności akceptowania tego, co przynosi los? K.D.: To znaczy, że wierzysz w przeznaczenie.
Zdarza mi się. Ale może też częścią składową spełnienia jest zdolność odróżniania tego, co możliwe od tego, co nierealne? K.D.: Trochę tak, bo rysuje nam się mapka tego naszego przeznaczenia. Widzimy ją, nie widzimy – robimy uniki. Igramy z losem, próbujemy się z nim zaprzyjaźnić, mrugamy do niego: nie bądź taki zły. A z drugiej strony mamy garść tych dziwacznych marzeń. Już nie będę miała 20 lat, nie będę matematykiem. Jeżeli szukam w obrębie tego, co osiągalne, nawet błądząc, to jest dla mnie spełnianie się. Właśnie nie spełnienie, ale spełnianie się.
Bo spełnianie się w przeciwieństwie do spełnienia nie rozleniwia? K.D.: Nie domyka nas. Nie dookreśla.
A.S.: A mnie zupełnie to słowo się w ten sposób nie kojarzy. Spełnienie wiąże się z ogromną pracą. Na wielu płaszczyznach życia. Pokrewny dla mnie termin to samorealizacja. Gdybym miała przyjąć pojęcie spełnienia w takim znaczeniu, o jakim mówisz, to znaczy w sensie zamknięcia, musiałabym uznać, że cała kategoria ludzi medytujących, idących tą ścieżką, żyje w stanie jakiegoś marazmu. Bo oni jednak dążą do spokoju, do wyciszania konfliktu, niwelowania niektórych celów. Do rezygnowania z marzeń. Marzenie nie jest dobrze widzianą kategorią w tej filozofii. A jednak nie nazwałabym tego sposobu życia stanem zamknięcia.
D.L.: I spełnienie jak najbardziej może zostawiać apetyt na więcej.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.