Arogancja to choroba
Na początku lat 80. Andrzej Turczynowicz był jedynym Polakiem studiującym makrobiotykę i shiatsu. Dla mistrzów ze Wschodu był egzotycznym przybyszem zza Żelaznej Kurtyny. Żartuje czasami, że właśnie temu, a nie talentowi i pokorze zawdzięcza ich przyjaźń.
– Makrobiotycy to otwarci ludzie, niektórzy uważają, że najpoważniejszą chorobą, na jaką może zapaść człowiek, jest arogancja, że jej trzeba się przede wszystkim wystrzegać – opowiada. – Mój nauczyciel Norio Kushi pytany, czy jest makrobiotykiem, odpowiadał: „Nie. Jestem Norio”. To właśnie Norio ukuł metaforę, że makrobiotyk jest niczym kierowca ciężarówki. Chodzi o to, żeby jechać prosto: ani za bardzo jin, ani za bardzo jang… Oczywiście, nie da się tego uczynić. Ale właśnie dlatego warto próbować.
W czasie stanu wojennego Turczynowicz nie miał szans wyjechać za granicę. Paszport odzyskał dopiero w 1985 roku. I od razu ruszył do Londynu z planem, że wróci jako nauczyciel makrobiotyki. Że zostanie „kierowcą ciężarówki”. Przywiózł z Anglii książkę George’a Oshawy „Zen of Macrobiotics” i jeszcze w tym roku jego krakowski przyjaciel wydał pierwszy przekład. To była pierwsza makrobiotyczna książka w naszym kraju. Dla Andrzeja rozpoczęła się wówczas przygoda z shiatsu.
– To był jeden z moich przedmiotów na studiach makrobiotycznych. Warsztaty shiatsu prowadził Mario Binetti. Andrzej zorganizował mu warsztaty w Polsce, a potem sam wyjechał do Szwajcarii, żeby studiować w szkole Binettiego.
– Od tamtej pory minęły już 22 lata. To spora praktyka, ale shiatsu jest jak sztuka walki. Z każdą godziną, z każdym rokiem uczysz się więcej. Pierwsze siedem lat jesteś początkujący. Po kolejnych siedmiu latach praktyki zaczynasz rozumieć, ale uczysz się przez całe życie – podkreśla mistrz. – Zasadą jest, by uczyć się od każdego, kogo spotykasz. Tak jak w szkole waldorfskiej, gdzie obowiązuje zasada, żeby nauczyciel uczył się od uczniów.
Shiatsu jest pomocne w wielu schorzeniach. Są przypadki, że daje sobie radę nawet z rakiem. Andrzej opisał takie historie w książce „Słabość zwycięża siłę”.
Doktor Faulkner, kiedy rozpoczął terapię, był już w hospicjum. Shiatsu miało mu tylko ulżyć w bólu. Było skuteczne, więc lekarz zainteresował się i masażem, i makrobiotyką. Zaczął stosować dietę makrobiotyczną. I z tego hospicjum wyszedł jako człowiek, któremu ustąpił zaawansowany nowotwór trzustki. Makrobiotyczna dieta służy zharmonizowaniu energii. Jej podstawą są ziarna i warzywa. Na obrzeżach mięso, cukier i sól. Makrobiotyka nie narzuca wegetarianizmu, ale niełatwo spotkać makrobiotyka, który zjada mięso.
– Makrobiotyka nie jest idealnym systemem filozoficznym, ta prawda tkwi w jej podstawowych założeniach, w poszukiwaniu równowagi leży przecież założenie, że jest ona nietrwała – tłumaczy Andrzej – więc zdarzają się między nami ortodoksyjni wyznawcy diety albo tacy, którzy koncentrują się tylko na jedzeniu, zapominając o całej reszcie. Zdarza się rutyna. Ale staramy się pamiętać o najważniejszej zasadzie: prowadzić tę ciężarówkę tak, żeby kierownica nie wypadła nam z ręki. Zasada równowagi
Dom na wsi nigdy Andrzeja nie przerażał. Kiedyś, przed wielu laty, znalazł sobie w Bieszczadach prawdziwą kolibę. Taką bez prądu. I kiedy miał wokół siebie zbyt wiele cywilizacji, zbyt wiele miasta, zaszywał się w górach na kilka tygodni. Zebrać siły.
– Wszystko potrafię. Tylko jednego się nie nauczyłem: jak rozpalić ogień bez zapałek – śmieje się. – Nie jestem przeciwnikiem cywilizacji, mam w sobie pokorę wobec niej. Ale dobrze jest wiedzieć, że człowiek potrafi się od niej uniezależnić.
Zachodni styl życia jest żywiołem jin, jest analizą, obserwowaniem świata w najdrobniejszych szczegółach. Rozbijamy atomy, badamy mikrocząsteczki, w sklepie czytamy etykiety na paczkach z pokarmami, żeby poznać skład w najdrobniejszych szczegółach. Ale z tych szczegółów nie potrafimy poskładać całości wszechświata. Filozofia Wschodu jest żywiołem jang, jest obserwacją od ogółu do szczegółu. Od wszechświata do naszej osobistej choroby. Dlatego zachodnia medycyna i makrobiotyka tak bardzo się od siebie różnią.
– Trzeba pamiętać, że najpoważniejszą chorobą naszej cywilizacji jest arogancja – Andrzej uważa, że pokora jest kluczem do sukcesu. – Arogancja, która skłania człowieka do mówienia: „mam zawsze rację, mam najlepsze auto, najpiękniejszą żonę… wszystko wiem, a jeśli czegoś nie wiem, mogę to sprawdzić w internecie”.
– Rzecz w tym – uśmiecha się Turczynowicz – aby pamiętać, że czasami nawet w naszym „idealnym świecie” może zabraknąć prądu.
Grzegorz Kapla
~andrzej47
https://shiatsu.w.interia.pl
~Gość
rzadko w niej bywa. Wieś nie jest zbyt duża, a nigdy go nie spotkałam.
Jednakże popytam, może ktoś coś wie.
~Gość
prawdopodobnie przez mego WORD'a, który zmienia mi Grabownicę na
Grabownię, bo nieopatrznie wpisałem "zmień" w sprawdzaczu pisowni.
Powinienem był to wypatrzeć, ale widać nie umiałem odczytać dość
dokładnie.
Z uwagami Andrzeja nie dyskutuję. Słowo "nauczyciel" ma
znaczenie pierwszorzędne, choć mam nadzieję, że nadużyłem go w przypadku
Norio.
Grupa w Składzie to ewidentna wpadka, bo to historia
polskiej muzyki i powinienem był wiedzieć, że nazywali się Grupa W
Składzie a nie po prostu "W Składzie"
nie ma na to usprawiedliwienia
Grzegorz Kapla
~Gość
pochodzę z miejscowości o bardzo podobnie brzmiącej nazwie z tejże
okolicy, ale o Grabowni nie słyszałam. Pytam z ciekawości gdyż niezwykle
miło byloby się dowiedziedzieć że mieszkamy po sąsiedzku razem z Panem
Andrzejem.
Ale z drugiej strony czy możliwe byłoby życie nieopodal takiego
człowieka i niezauważenie go? Intrygujące...
~Gość
Kushi.
W ksiazce Kingi Wisniewskiej-Roszkowskiej byly tylko dwa albo trzy
zdania na temat makrobiotyki, a nie caly rozdzial.
Zespol muzyczny w ktorym zaczalem swoja przygode muzyczna nie nazywal
sie "W skladzie", tylko "Grupa w skladzie:"
Mario Binetti nigdy nie prowadzil warsztatow shiatsu, tylko wyklady i
konsultacje z makrobiotyki.
Doktor Faulkner nie byl w hospicjum: byla taka sugestia lekarzy.