„Zaśnięcie Marii” Caravaggia oburzyło karmelitów, lecz zachwyciło współczesnych artystów malarzy...
W 1601 roku papieski doradca prawny, Laerzio Cherubini, zamówił obraz do swej rodzinnej kaplicy przy kościele karmelitów bosych Santa Maria della Scala in Trastevere. Tematem dzieła miała być scena zaśnięcia Marii Panny, czyli przedstawienie śmierci matki Chrystusa. O stworzenie tego malowidła poproszono młodego artystę, którego rok wcześniej rozsławiły dwa płótna inspirowane dziejami świętego Mateusza. Artysta nazywał się Michelangelo Merisi, a zwano go Caravaggiem.
Gdy karmelici zobaczyli ukończone dzieło, oniemieli. Spodziewali się aniołów i chórów niebiańskich, a zamiast tego ujrzeli gromadkę ludzi zebranych w jakimś ciasnym i ciemnym pomieszczeniu. Scena pozbawiona była jakiejkolwiek metafizyki, a ludzkie twarze na obrazie wyrażały nie nadzieję, a wyłącznie głuchą rozpacz. Dalej było tylko gorzej. Bo może zleceniodawcy wybaczyliby malarzowi brak tradycyjnych symboli wiary, może przymknęliby oko na zbyt świecki charakter tego religijnego przecież przedstawienia, gdyby nie tytułowa postać…
Maria została tu bowiem ukazana jako podstarzała kobieta o wzdętym brzuchu i bosych, spuchniętych, a na dodatek brudnych stopach, które zwisają żałośnie ze zbyt krótkiego łóżka. Jedynie ledwie widoczny w ciemnościach nimb sugeruje tożsamość postaci. Spod nimbu wystaje jednak potargana głowa prostej kobieciny…Okazało się, że artysta przy malowaniu Marii posłużył się ciałem wyłowionym z Tybru. Jakby tego było mało, wyszło na jaw, że było to ciało jego kochanki – znanej rzymskiej prostytutki!
dla zalogowanych użytkowników serwisu.