Osiem lat temu Chantel Hobbs ważyła 150 kilogramów. Dziś jest szczupłą kobietą, biega w maratonach, uczy innych, jak schudnąć i utrzymać prawidłową wagę.
Chantel cieszyła się, że niedzielne popołudnie spędza w domu z rodziną. Sześcioletnia Ashley i czteroletnia Kayla pomagały jej piec ciasteczka, a sześciomiesięczny Jake bawił się w chodziku. Mąż Keith oglądał mecz futbolu amerykańskiego w telewizji. Chantel wsłuchiwała się w głos komentatora, który ubolewał, że jeden z zawodników mocno przytył: ma 193 centymetry wzrostu i waży 145 kilogramów.
– Spójrzcie na niego – usłyszała głos męża. – Nie do wiary, że się tak roztył. A to śmierdzący leń...
Chantel otarła rękawem bluzki łzy... Słowa Keitha ugodziły ją prosto w serce. Podeszła do lustra i spojrzała na swoje ciało: mierzyła 175 centymetrów i ważyła 150 kilogramów, o pięć więcej niż krytykowany przez męża sportowiec! Zamyśliła się. W swoim życiu doświadczyła wielu upokorzeń...
W samolocie, pociągu, autobusie pasażerowie spoglądali na nią z obawą, że zajmie miejsce obok nich i przez nią będzie im niewygodnie. Mieszkała na Florydzie, rodzice innych dzieci często organizowali przyjęcia połączone z kąpielą w basenie, na które wstydziła się chodzić, bo w kostiumie wyglądała okropnie. W sklepach ekspedientki przypatrywały się jej ironicznie i oznajmiały, że tak dużych rozmiarów nie ma w sprzedaży.
– Była jesień 2000 roku, miałam 28 lat – wspomina. – Wiedziałam, że nadwaga jest groźna dla mojego życia, łatwo się męczyłam, z trudem chodziłam, bolała mnie głowa, serce... Gdy miałam operację pęcherzyka żółciowego, lekarz stwierdził, że przecięcie warstw tłuszczu na moim ciele może się okazać groźne. Czułam, że jestem brzydką kobietą, która szybko się zestarzeje, a ja chciałam podobać się mężowi! Keith mimo tuszy mnie kochał, nigdy nie zrobił nawet najmniejszej aluzji co do mojej nadwagi. Zadawałam sobie pytanie: kiedy zacznie zauważać, że szczupłe kobiety są atrakcyjniejsze niż otyła żona?
reklama
W drugiej klasie szkoły podstawowej Chantel zdała sobie sprawę, że różni się od innych dziewczynek. Miała osiem lat i ważyła 36 kilogramów. Dzieci śmiały się z niej i przezywały „tłuściochem”, dlatego też niechętnie ćwiczyła na lekcjach wychowania fizycznego. Lubiła leżeć przed telewizorem i opychać się słodkościami, wtedy czuła się dobrze i bezpiecznie. Dorastała w normalnej, kochającej się rodzinie, jej mama gotowała wyłącznie zdrowe, niskokaloryczne posiłki. Nikt z najbliższych krewnych dziewczynki nie był otyły.
– Dlaczego wciąż przybywało mi kilogramów? – zastanawia się Chantel. – Bo uwielbiałam słodycze, jedzenie ciastek, lodów, czekolady sprawiało, że czułam się zadowolona. Potrzebowałam coraz większych porcji, jadłam prawie bez przerwy... Rodzice nie dawali mi pieniędzy na słodycze. Zarabiałam więc na swoje przyjemności: zbierałam butelki, makulaturę, a poza tym dostęp do „cukrowej trucizny” jest w Stanach Zjednoczonych prawie nieograniczony, wystarczy iść do pierwszego z brzegu supermarketu i ustawić się w kolejce po promocyjne batony lub cukierki.
Po 15. urodzinach Chantel poszła z mamą do dietetyka, który rozpisał jej plan żywieniowy na kilka miesięcy, trzymała się go i schudła kilkanaście kilogramów, jednak gdy waga zaczęła wskazywać poniżej 90 kilogramów, wróciła do dawnych nawyków i nadrobiła z nawiązką stracone kilogramy. Przez kolejne lata Chantel wypróbowała większość popularnych diet i zawsze doświadczała efektu jo-jo.
– Przez całe życie chodziłam do kościoła, głęboko wierzę w Boga. Pewnego dnia wracałam z nabożeństwa i rozmyślałam, zastanawiałam się nad różnymi sprawami. Nagle zjechałam na pobocze, zaczęłam płakać i modlić się. Nie chciałam być tłuściochem, nienawidziłam siebie! W pewnej chwili poczułam, że Bóg widzi mój ból i mnie nie opuści... Wszystko jednak zależało ode mnie. Podjęłam decyzję, że zmienię swoje życie, obiecałam to Bogu i sobie.
Następnego dnia, 30 kwietna 2001 roku, Chantel obudziła się wcześnie rano. Zaczęła się zastanawiać, co zrobić, żeby schudnąć, nie chciała już próbować kolejnej „diety-cud”. Postanowiła codziennie ćwiczyć przynajmniej pół godziny, bez jakichkolwiek wymówek, przynajmniej sześć dni w tygodniu. Do teraz wspomina pierwszy dzień na siłowni. Usiadła na rowerek do ćwiczeń i po kilku minutach była zmęczona. Nie zniechęciła się tym. Zauważyła, że z tygodnia na tydzień jej kondycja wzrasta... Wiedziała jednak, że same ćwiczenia nie wystarczą.
Zdecydowała się jeść regularnie, pięć niewielkich posiłków dziennie, każdy miał wynosić mniej więcej 300 kalorii i zawierać małą ilość węglowodanów. Wydawało się jej, że dzienne spożycie 1500 kalorii sprawi, że nie będzie odczuwała głodu i nie będzie musiała rezygnować z ulubionych potraw.
– Program, który dla siebie opracowałam, wydaje się prosty, ale zapewniam, że jest bardzo skuteczny. Przez niecały rok zrzuciłam 46 kilogramów! Oczywiście, że nie było łatwo, czasami ciągnęło mnie do słodyczy, byłam zmęczona, zniechęcona. Jednak kiedy kupowałam w sklepie ubrania, czułam, że mój wysiłek jest tego wart! A poza tym Keith zaczął we mnie zauważać zgrabną kobietę, mówił, że ładnie wyglądam, z chęcią przedstawiał znajomym... Przez kolejne pół roku schudłam następne 30 kilogramów.
Okazało się jednak, że Chantel będzie musiała przerwać ćwiczenia i zacząć więcej jeść, ponieważ była w ciąży. Miała mieszane uczucia: z jednej strony chciała czwartego dziecka, z drugiej bała się, że po porodzie nie „zgubi” dodatkowych kilogramów i nie wróci do ćwiczeń. Gdy urodziła Luke’a, wstydziła się swoich myśli. Dziecko stało się dla Chantel dodatkową motywacją. Przytulała go i mówiła:
– Kocham cię, będziesz miał zdrową, silną, szczupłą mamę.
Cztery miesiące po porodzie wróciła do treningów. Mąż chętnie po powrocie z pracy zajmował się maleństwem, a starsze dzieci dopingowały mamę i namawiały do kontynuacji jej „programu”.
– Dzisiaj mam 37 lat, ważę 60 kilogramów, biegam w maratonach i jestem instruktorką w klubie fitness. Uważam się za szczęśliwą kobietę, mam rodzinę, pracę, lubię się ładnie ubrać, noszę obcisłe ciuszki... A co najważniejsze, zrozumiałam, że człowiek, jeżeli chce, może osiągnąć wszystko... Musi tylko uwierzyć, że jest silny.
Anna Forecka
Chantel Hobbs radzi, jak zrzucić zbędne kilogramy
Zacznij od swojej psychiki, podejmij pięć ważnych decyzji:
• Bądź wobec siebie szczera
Rozpraw się z wymówkami, które przeszkadzają w schudnięciu.
• Wybacz sobie
Nie jest ważne, kim byłaś w przeszłości, liczy się przyszłość.
• Zaangażuj się
Sukces wymaga wysiłku, nie pozwól, by frustracja czy zniechęcenie przeszkadzały Ci w ćwiczeniach.
• Wykaż zainteresowanie
Nie ma „diet-cud”, musisz samodzielnie myśleć o swoim ciele i tym, co jest dla niego dobre.
• Uwierz, że Bóg jest po Twojej stronie
Obdarzy Cię siłą, jeżeli zaczniesz nad sobą pracować. Ćwicz codziennie, stopniowo zwiększaj intensywność treningów
Przykładowy dzienny jadłospis:
Śniadanie:
tost z kromki chleba razowego,
łyżka masła orzechowego,
szklanka płatków zbożowych,
szklanka chudego mleka.
Drugie śniadanie:
5 plasterków fileta z kurczaka,
jabłko,
10 orzeszków.
Obiad:
120 g tuńczyka z 2 łyżeczkami majonezu light na sałacie rzymskiej,
2 łyżki krojonych migdałów,
pomarańcza.
Podwieczorek:
1/4 szklanki suszonej żurawiny,
1 szklanki płatków zbożowych,
szklanka jogurtu light.
Kolacja:
170 g pieczonego fileta z indyka,
mały ziemniak,
sałatka ze szpinaku z 2 łyżkami sosu do sałatek light.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.