Boski interes

Doktrynę Kościoła scjentologicznego stworzył ponad 50 lat temu pewien twórca drugorzędnej literatury fantastycznej. Jak to się stało, że wytworom jego wyobraźni uległo osiem milionów ludzi?

Boski interes Pastor Thomas Gandow, pełnomocnik Kościoła ewangelickiego w Niemczech do spraw sekt, ostrzegł ostatnio Polskę, że Kościół scjentologiczny szykuje się do rozwinięcia działalności w naszym kraju. Jego przewidywania zaczynają się potwierdzać, bo do polskich bibliotek od jakiegoś czasu napływają paczki z książkami o scjentologii. Podobno rozesłano ich już 60 tysięcy. Najprawdopodobniej jest to dopiero pierwszy krok – chodzi o to, by scjentologią zainteresować jak najwięcej ludzi.

Kolejnym będzie najpewniej organizacja kursów obiecujących uczestnikom rozwiązanie wszystkich problemów życiowych. Według pastora Gandowa, akcję scjentologów nadzoruje Nandor Juchos z Kopenhagi, a przyszli szkoleniowcy przygotowywani są do pracy w berlińskiej placówce sekty. Centrum to istnieje w stolicy Niemiec od dwóch lat, a jego zadaniem jest wprowadzenie Kościoła scjentologicznego do Europy Wschodniej. Wiadomo, że trwa już tłumaczenie na polski 18 dzieł Rona L. Hubbarda, założyciela tej uznawanej za jedną z najgroźniejszych i najpotężniejszych sekt świata.

Kościół scjentologiczny skupia blisko osiem milionów wiernych i dysponuje przeogromnymi środkami finansowymi, zdobytymi w większości dzięki technikom psychomanipulacyjnym. Wielu z tych, którzy uwierzyli obietnicom scjentologów w nadziei polepszenia swego losu, straciło dorobek całego życia. Metody działania sekty są bezwzględne i, niestety, w wielu przypadkach – skuteczne. A zaczęło się tak niewinnie.

Ron L. Hubbard wychowywał się w małej, amerykańskiej miejscowości Tiden w stanie Montana. Jako młody człowiek interesował się naukami ścisłymi, jednak po kilku latach studiów na wydziale fizyki atomowej Uniwersytetu Princeton doszedł do wniosku, że w gruncie rzeczy bardziej pociąga go sława. Za najlepszy sposób na jej zdobycie uznał pisanie popularnych powieści, rzucił więc studia i zajął się pisarstwem. Wkrótce wydał kilka książek science-fiction, jednak choć przyniosły mu one znaczne korzyści finansowe, nie zapewniły upragnionej sławy. Hubbard postanowił więc poszukać innego sposobu na jej zdobycie. Początek lat 50. XX wieku był w Stanach Zjednoczonych okresem ogromnego zainteresowania psychoanalizą, religiami Wschodu oraz obcymi cywilizacjami. Ron Hubbard wpadł na pomysł, by wyjść tym zainteresowaniom naprzeciw i zgrabnie połączył wszystkie te tematy, tworząc „dzieło” o nazwie „Dianetyka, czyli współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”.

reklama

W tej wydanej w 1952 roku książce nie tylko wyjaśniał swoim czytelnikom, że przyczyną wszystkich kłopotów życiowych są traumatyczne przeżycia, ale i oferował recepty na pozbycie się owych traum. Swój osobliwy twór wzbogacił mistyczną teorią duszy. Cały system nazwał scjentologią, czyli nauką o wiedzy. Wprawdzie psycholodzy nie pozostawili na jego „naukowych metodach” suchej nitki, ale za to książka spotkała się z ogromnym zainteresowaniem odbiorców. Zagubieni i zestresowani Amerykanie byli zachwyceni tym rewolucyjnym – i jakże prostym – sposobem na osiągnięcie życiowego spełnienia.

Zachęcony sukcesem Hubbard poszedł więc o krok dalej i założył Fundację Scjentologii, oferującą (oczywiście za odpowiednią opłatą) zestaw kursów, które w nieomal cudowny sposób miały każdego nauczyć, jak osiągnąć stan doskonałości ducha oraz życiowy sukces w możliwie najkrótszym czasie. Popularność tej fundacji zaskoczyła nawet jej założyciela. Już wkrótce Hubbard zorientował się, że nie tylko nie jest w stanie nadążyć z tworzeniem kolejnych filii, ale ma również problem z płaceniem podatków. Szybko znalazł wyjście. Ponieważ w USA datki od wiernych nie są opodatkowane, w 1959 roku Hubbard zarejestrował swoją organizację jako Kościół scjentologiczny. Żeby rzecz uprawdopodobnić, rozbudował swą doktrynę – jako doświadczony pisarz science-fiction nie miał z tym najmniejszych problemów.

W książkach Hubbarda można na przykład wyczytać, że 75 milionów lat temu 76 planet, wśród których znalazła się Ziemia, dostało się pod panowanie niejakiego Xenu. Żyjące na tych planetach istoty zostały najpierw podstępnie uwięzione, a następnie „zakażone” zboczeniami seksualnymi i innymi perwersjami. Obecnie Xenu zainstalował się na planecie Wenus, dokąd wędrują dusze po śmierci powłoki cielesnej, by tam karmić się fałszywą wiedzą o swojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Po takiej „operacji” zrzucane są w kapsule na Ziemię i błąkają się tu, szukając kolejnej powłoki cielesnej. Czasami znajdują i wtedy jedynym ratunkiem jest scjentologia.

Aby uzyskać pełną wolność, trzeba przejść kilka kursów. Ich cena wynosi zaledwie 3700 dolarów. Zaledwie, bowiem dalsze kształcenie jest o wiele droższe. Amerykańskiego gwiazdora filmowego Toma Cruise’a „wiedza scjentologiczna” kosztowała już ponad 350 milionów dolarów (z tym że 250 milionów stanowiło karę nałożoną na niego przez amerykański sąd za werbowanie ludzi do Kościoła scjentologicznego). Nieco mniej straciły inne należące do Kościoła scjentologicznego gwiazdy Hollywood. John Travolta wydał 120 milionów dolarów, a Demi Moore – jedynie 35. Cóż – nic dziwnego, że dochody Kościoła scjentologicznego szacuje się na ponad pół miliarda dolarów rocznie.

W historii sekty najbardziej zaskakujące jest to, że scjentologiczna doktryna rozwijała s­ię przez długie lata w zupełnym spokoju i absolutnie legalnie. Połączenie kosmicznych rewelacji Hubbarda z metodami psychomanipulacji jakoś nikogo nie niepokoiło. Na dodatek zwolennikom scjentologicznych metod udało się przeniknąć do wielu z pozoru niezwiązanych z ich Kościołem ośrodków. Na przykład opracowany przez scjentologów program odwykowy dla narkomanów został wycofany z amerykańskich placówek dopiero kilka lat temu. Całkiem niedawno o obecności sekty w placówkach oświatowych dowiedzieli się rodzice dzieci, które uczęszczały do przedszkola i szkoły we włoskim miasteczku Pordenone. Maluchy były tam poddawane scjentologicznej metodzie rozwoju osobowości, a koszt wliczony był w czesne, o czym kierownictwo obu placówek „zapomniało” rodziców poinformować.

Wydaje się jednak, że ostatnio w scjentologicznym systemie zaczęło coś szwankować. Od dwóch lat coraz więcej wiernych rezygnuje z tej drogi do doskonałości i zgłasza się do władz świeckich, oskarżając Kościół o to, że wyłudził od nich znaczne sumy pieniędzy, nic właściwie w zamian nie oferując. Kiedy ruszyła lawina skarg, okazało się, że wielu zwolenników „duchowego oświecenia” straciło na nim oszczędności całego życia. Dotychczas na całym świecie wytoczono scjentologom około 150 procesów za oszustwo. Do sądu chce też scjentologów podać 240 polskich stoczniowców. Okazało się bowiem, że w czasie remontu statku należącego do Kościoła scjentologicznego, Polacy musieli usuwać śmiertelnie niebezpieczny, rakotwórczy niebieski azbest, o którego istnieniu zleceniodawca kierownictwa stoczni nie powiadomił.

Jednak największym przełomem w krótkiej, acz efektownej historii Kościoła może się okazać proces, który rozpoczął się w maju tego roku we Francji. Tym razem oskarżony jest cały Kościół, a prokuratorzy wnioskują o jego zdelegalizowanie. Gdyby do tego doszło, byłby to ogromny krok na drodze do zlikwidowania sekty – najpierw w Europie, a potem na innych kontynentach. Jak na razie, przedstawiciele Kościoła scjentologicznego bronią się, twierdząc, że ataki na nich to zamach na wolność religijną. Żeby doprowadzić do delegalizacji, prokuratorzy muszą więc dowieść, że scjentologia nie ma nic wspólnego z religią. Jak twierdzą niektórzy, pomóc może w tym jedynie ciemna siła Xenu.


Jerzy Gracz

Źródło: Wróżka nr 9/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl