Strona 1 z 2
Kończy się epoka męskiej dominacji. Teraz kobiety odnajdują swoją siłę. Czy mamy walczyć z mężczyznami? Nie. Czasem wystarczy… spojrzeć w lustro.
Wszechświat dąży do równowagi. Po ciemnej nocy nastaje jasny dzień. Wszystko dookoła nas się zmienia. Nadchodzi czas kobiecości i miłości – mówi Leah Hemming. Jestem na poznańskich warsztatach Leah, nauczycielki duchowej z Nowej Zelandii. Zajęcia odbywają się pod hasłem: „Twoje połączenie ze świętą kobiecością”.
– Kobieta pracuje, zarabia, ma coraz większy wpływ na politykę… Uczę, jak się odnaleźć w nowych czasach. Nowych? Tak, Leah uważa, że właśnie nadchodzi nowa epoka. Przez ostatnie dwa tysiące lat, w czasach nazywanych przez astrologów Erą Ryb, kobiety były całkowicie podporządkowane mężczyznom. Ojcowie decydowali, czy córka wyjdzie za mąż, zostanie „przy rodzinie” czy wstąpi do klasztoru – jej pragnienia i uczucia nie miały wielkiego znaczenia.
Małżeństwo także nie było drogą do wolności, mężczyźni zarabiali i to oni decydowali, na co będą wydane pieniądze, to oni mieli ostateczny głos w wychowywaniu dzieci. Kobieta musiała poddać się woli innych, choćby dlatego, że nie miała wystarczających środków, by żyć na własny rachunek. Złe czasy się jednak skończyły – Era Wodnika, w którą weszliśmy wraz z nowym stuleciem, to epoka kobiet, które powoli zaczną odkrywać swoją siłę.
– Mężczyźni i kobiety zostali stworzeni po to – tłumaczy Leah – by się wzajemnie uzupełniać, nie po to, by ze sobą walczyć. Ze swoimi partnerami powinniśmy rozmawiać, wspólnie zastanawiać się nad problemami, razem decydować, jak je rozwiązać. Nigdy jednak nie wolno zapominać o sobie, swoich dążeniach, planach, aspiracjach. Przestrzegam też kobiety, by nie wypierały się kobiecości. Jeśli to zrobią, nie będą szczęśliwe.
reklama
Jesteśmy dwupłciowi Na warsztaty przychodzą panie w różnym wieku: nastolatki, matki, a nawet babcie. Zajęcia zaczynają się od tego, że uczestnicy kursu tworzą krąg, chwytając się za ręce. Każdy może poczuć w dłoniach, czasami w całym ciele, wibracje – to nic innego, jak podświadoma przyjemność wynikająca z kontaktu z innymi. Leah uważa, że ponieważ człowiek jest stworzony do życia w grupie, obcowanie z ludźmi jest zawsze dającym siłę, pozytywnym doświadczeniem. Najczęściej jednak – czy to w pracy, czy na gruncie towarzyskim – spotykamy się w towarzystwie „mieszanym”. Tymczasem we wszystkich kulturach świata największą mądrość i siłę kobiety czerpały od innych kobiet. Choć gdy na zajęcia nowozelandzkiej nauczycielki przychodzą panowie, nie wyprasza ich. Uważa, że nie zjawili się tu przez przypadek – posłuchali wewnętrznego, kobiecego głosu…
– Ludzie często nie zdają sobie sprawy, że nie ma stuprocentowych mężczyzn ani kobiet – tłumaczy Leah. – Najdelikatniejsza z wyglądu kobieta może mieć zdyscyplinowany umysł i nie kierować się w życiu sentymentami. A mężczyzna wyglądający na macho może uwielbiać stroje, przesadnie dbać o swoją urodę i płakać na melodramatach. Nie ma w tym nic wstydliwego, po prostu trzeba zaakceptować, że we wnętrzu jesteśmy dwupłciowi.
Na zajęciach jednak przeważają panie, które, jak to określają, utraciły radość i świeżość. Problemy mają podobne. Wspominają pierwsze oczarowanie partnerem, miłość, ślub, narodziny dzieci. Z czasem miłość zamienia się w przyzwyczajenie, pojawiają się kłótnie i pretensje. Czują, że nie dają sobie rady z codziennością: pracą, obowiązkami domowymi, wychowywaniem dzieci. Chciałyby coś w swoim życiu zmienić. Nie bardzo tylko wiedzą, co. I nie wiedzą, jak…
Najważniejszy związek – Staram się, ciągle się staram – opowiada 46-letnia Małgosia. – Po pracy gotuję obiad, piorę, robię zakupy, sprzątam… Córka studiuje i ma swoje własne sprawy, mąż jest wiecznie zmęczony, leży na kanapie i ogląda telewizję. Nie chce ze mną rozmawiać. Ogarnia mnie coraz większe zniechęcenie, w nocy przewracam się z boku na bok i myślę, że zmarnowałam życie.
– A ja ci zazdroszczę – przerywa Małgosi Agnieszka, elegancko ubrana trzydziestolatka. – Marzę o tym, żeby wyjść za mąż. Przestaję wierzyć, że będę miała rodzinę. Faceci boją się zobowiązań.
Dlaczego zawsze mnie rzucają?
– Jestem kurą domową – narzeka Justyna. – Urodziłam troje dzieci, mąż dobrze zarabia, ustaliliśmy więc, że ja zajmę się domem. Uwijam się pomiędzy przedszkolem i szkołą. Co z tego mam? Darek cały dzień pracuje, wyjeżdża na weekendy. Podejrzewam, że ma kochankę!
Leah spokojnie tłumaczy, że najważniejszy związek, jaki w życiu mamy, to związek… z samą sobą. Jeżeli nie kochasz, nie lubisz i nie akceptujesz siebie, nie możesz się spodziewać, że będziesz szczęśliwa. Większość ludzi jest dla siebie bardzo surowymi sędziami, krytykują się i niczego sobie nie wybaczają. A przecież wszechświat jest miłością – powinniśmy żyć tak, aby ją dawać i otrzymywać.
– Niełatwo jest ustalić, czego naprawdę chcemy – mówi Leah. – Ale gdy odnajdziemy nasze zadanie życiowe, będzie nam dużo łatwiej. Kroki będziemy stawiały z rozmysłem, wiedząc, dokąd i po co idziemy. Nie ma złych i dobrych celów. Nie ma jednego wzoru szczęścia. Dla jednej kobiety szczęściem będzie wychowywanie kilkorga dzieci, dla innej praca, dla kolejnej sztuka… Cele się zmieniają, jeden zastępuje drugi, ważne jest, aby były zgodne z naszą osobowością i sumieniem.
Mama czarodziejka Leah też nie do razu wiedziała, czego w życiu naprawdę chce.
– Teraz wiem, że radością i spełnieniem jest dla mnie pomaganie ludziom, potrzebowałam jednak czasu, aby to zrozumieć – mówi. – Od dziecka miałam bardzo dobrą intuicję, na przykład zawsze czułam, kiedy w szkole będzie sprawdzian, wiedziałam, czy zdam egzaminy, co wydarzy się w domu. Od czasu do czasu miałam przebłyski jasnowidzenia, pojawiały się obrazy przyszłości dotyczącej mojej rodziny czy znajomych. Przyjaciele często radzili się mnie w różnych sprawach, namawiali, żebym rozwijała swoje zdolności. Wzruszałam tylko ramionami. Chciałam mieć rodzinę i nie interesowało mnie nic więcej. Dzieci, gdy podrosły, żartowały, że mają mamę czarodziejkę – nigdy nie były mnie w stanie oszukać.
Wtedy Leah zaczęła zapisywać się na kolejne kursy: medycyny naturalnej, ezoteryki, parapsychologii. Było to dopełnienie jej wiedzy – z zawodu jest psychologiem. Sama nie wie, jak to się stało, że zaczęli zgłaszać się do niej ludzie po poradę, porozmawiać, zapytać, co ich czeka. Dla Leah każdy człowiek był ważny, cieszyła się, gdy mogła pomóc. Odnalazła swoją drogę.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.