Wszyscy zapewne słyszeli o rzymskich Sybillach lub o wyroczni delfickiej, przez którą Apollo mówił do Greków. Ale swoje sposoby na komunikację z czynnikami wyższymi mieli też Egipcjanie.
W starożytności chętnie i często rozmawiano z bogami – pytanie ich o radę i zdanie było nie tylko możliwością, z której korzystali znękani przeciwnościami losu śmiertelnicy. Często był to wręcz obowiązek, bez dopełnienia którego ani pojedynczy ludzie, ani całe państwa nie podejmowały ważnych decyzji. Bogowie przemawiali na wiele sposobów: poprzez wyrocznie w świątyniach, cudowne znaki pojawiające się na niebie i ziemi, wnętrzności ofiarnych zwierząt. I, oczywiście, przez prorocze sny. Doświadczył tego niejaki Hor z Sebennytos.
Jego życie przypadło na burzliwy okres w dziejach Egiptu. Urodził się około 200 roku p.n.e., kiedy to krajem już od ponad wieku rządziła dynastia Ptolemeuszy. Jej założyciel Ptolemeusz I wykroił sobie królestwo nad Nilem po śmierci Aleksandra Wielkiego, którego był generałem. Rodowici Egipcjanie nie byli zachwyceni rządami cudzoziemskich uzurpatorów, którzy mówili po grecku, rezydowali w zbudowanej na grecką modłę Aleksandrii i opierali swe rządy na sprowadzonych z Grecji urzędnikach i żołnierzach. Egipcjanie mogli czuć się we własnym kraju ludnością drugiej kategorii i wielu odczuwało pewnie prawdziwą satysfakcję, gdy gwiazda ptolemejskiej dynastii zaczęła blednąć – a działo się to właśnie za życia Hora…
Hor przyszedł na świat w mieście
Sebennytos w Delcie Nilu i jako młody człowiek został niskiej rangi kapłanem Izydy w lokalnej świątyni. Wkrótce wplątał się w niezbyt jasny incydent związany z defraudacją pożywienia dla świętych ibisów, które hodowano w świątyni na chwałę boga Tota, patrona mądrości i sekretnej wiedzy. Zapewne z tego powodu opuścił rodzinne okolice i zamieszkał blisko Memfis, prastarej stolicy faraonów. W tym czasie ujawniła się cecha, która zaważyła na całym jego życiu: miał on dar przepowiadania przyszłości, bogowie oznajmiali mu swą wolę poprzez prorocze sny. Hor nie podejmował żadnej życiowej decyzji bez konsultacji z bogami, a sny co bardziej znaczące i ich interpretacje pracowicie zapisywał na skorupach naczyń. To właśnie zbiór owych skorup, odnaleziony w okolicach Memfis w latach 1965-1972 przez brytyjskich archeologów, jest źródłem naszej wiedzy o skromnym egipskim kapłanie z II wieku p.n.e.
reklama
Sny Hora nie były spontaniczne: korzystał on z techniki tak zwanej inkubacji – nocował w świątyni w nadziei otrzymania wyroczni we śnie zesłanym przez boga. Interpretacja snów nie była sprawą prostą, bogowie nie zawsze przemawiali jasno i wprost – posługiwano się więc chętnie sennikami lub zwracano się o radę do zawodowych tłumaczy snów. Z archiwum Hora dowiadujemy się jednego istotnego szczegółu dotyczącego inkubacji: zamiast cierpliwie czekać na wyrocznię, czasem zaklinał on bogów i demony świata podziemnego, prosząc ich o zesłanie snu w długich litaniach. Metoda ta była skuteczna: zazwyczaj w dwa lub trzy dni po wygłoszeniu modlitwy Hor notował na skorupie sen, który – według niego – zesłany był przez bogów. Niekiedy nasz kapłan nie radził sobie z interpretacją objawień i prosił o pomoc wieszczów boga Imhotepa lub nawet samą Izydę. Izyda była jego ulubioną boginią i to właśnie ona zesłała mu pewien sen, który skromnego kapłana z prowincji rzucił w sam środek politycznych wydarzeń epoki…
Po okresie potęgi i chwały po roku 200 p.n.e. państwo Ptolemeuszy weszło w fazę kryzysu. Zamorskie posiadłości w Grecji i Palestynie utracono, kraj zaczęły trapić rebelie i dynastyczne walki o władzę. W 180 roku p.n.e. Ptolemeusz V zmarł otruty przez swych dworzan, a władzę objęli regenci panujący w imieniu trójki nieletnich królewskich dzieci. Sytuację wykorzystał władca sąsiedniej Syrii, ambitny król Antioch IV, który postanowił dodać Egipt do swych posiadłości. Zimą 170 roku p.n.e. jego wojska pokonały egipską armię w walnej bitwie. Nie napotykając większego oporu, Antioch zajął Deltę Nilu i rozpoczął oblężenie stolicy, Aleksandrii. Jedyną szansą dla aleksandryjskiego dworu było szukanie pomocy w Rzymie.
Rzymska republika była już wtedy światową potęgą zdolną skutecznie wtrącać się w sprawy państw ościennych. Nadmiernie utuczony „połknięciem” Egiptu Antioch mógłby stać się dla Rzymu niebezpieczny, kalkulowano w Aleksandrii, więc Rzym do upadku Egiptu nie dopuści. Ale Republika nie mogła sobie pozwolić na otwarty konflikt z Antiochem. Senat ograniczył się do wysłania na Wschód poselstwa z Gajusem Popiliusem Laenasem na czele. Ten zgodnie z tajną instrukcją podróżował jednak niespiesznie, czekając na rozwój wydarzeń… Sytuacja młodych Ptolemeuszy oblężonych w swej stolicy była zaiste niewesoła!
Hor znajdował się w szeregach resztek ptolemejskiej armii prowadzącej partyzanckie działania przeciw Antiochowi. Właśnie wtedy przyśnił mu się najważniejszy sen jego życia: […] Śniłem co następuje: Izyda, wielka bogini Egiptu i kraju Syrii, spaceruje po powierzchni wody syryjskiego morza. Tot stoi przy niej i bierze ją za rękę, a ona dociera do portu Aleksandrii. Ona rzekła: „Aleksandria jest bezpieczna przed wrogiem; faraon jest w niej zapisany wraz ze swoim bratem. Najstarszy syn faraona nosi diadem; jego syn nosi diadem po nim; syn jego syna nosi diadem po nim; syn syna jego syna nosi diadem po nim, przez wiele długich dni. Potwierdzeniem tego będzie: królowa urodzi syna”. A więc sama bogini Izyda przepowiadała oblężonej Aleksandrii ocalenie, a dynastii Ptolemeuszy jeszcze długie lata rządów nad Egiptem! 11 lipca 168 roku p.n.e. Hor zawiadomił o swym śnie stratega, swego przełożonego. Ten nie uwierzył od razu w rewelacje samozwańczego proroka. Antioch wciąż oblegał Aleksandrię, jego ludzie kontrolowali Egipt aż po Memfis i nic nie zapowiadało odmiany losu. Ale cud rzeczywiście się zdarzył.
Popilius Laenas w tych właśnie dniach otrzymał długo wyczekiwaną wiadomość: 22 czerwca 168 roku p.n.e. armia rzymska unicestwiła siły macedońskie w bitwie pod Pydną. Królestwo Macedonii przestało istnieć, a Rzym odzyskał swobodę działania na Wschodzie. Popilius natychmiast wsiadł na okręt płynący do Egiptu.
Tydzień później był już pod murami ptolemejskiej stolicy. Spotkanie rzymskiego senatora z królem Antiochem przeszło do historii i do legendy. Oto jak relacjonuje je rzymski historyk Liwiusz:
„Kiedy Rzymianie się zbliżyli, król pozdrowił ich i wyciągnął prawą rękę do Popiliusa – na to Popilius wręczył mu tabliczki z uchwałą senatu i wezwał go, aby przeczytał je natychmiast.
Przeczytawszy je, Antioch odrzekł, że wezwie swych przyjaciół, by naradzić się z nimi przed dalszym działaniem. Na to zaś Popilius, w zgodzie ze swym surowym charakterem, nakreślił wokół niego koło laską, którą trzymał w ręku i rzekł: »Zanim wystąpisz z tego koła, daj mi odpowiedź dla senatu«. Król zawahał się przez moment, zbity z tropu przez to żądanie; wreszcie odrzekł: »Uczynię, czego senat żąda«”.
A żądanie było proste: natychmiastowe zaprzestanie działań militarnych i ewakuacja armii Antiocha z Egiptu. Tak też się stało. Antioch opuścił Egipt. Jego marzenie o zjednoczeniu hellenistycznego Wschodu pod swoim berłem legło w gruzach. A Hor został przez królewskie rodzeństwo przyjęty na specjalnej uroczystej audiencji w świątyni Serapisa w Aleksandrii. Był to jego wielki dzień. Możemy sobie wyobrazić, że proroctwu nadano odpowiednią wymowę propagandową: w końcu lepiej było zawdzięczać cudowne ocalenie bogini niż interwencji obcego mocarstwa.
Tomasz Markiewicz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.