Nigdy nie wierzyłam w snujące się po zamkach białe damy i inne duchy. Ale to się zmieniło. Przynajmniej na jakiś czas. A było tak. Miałam aż trzy cioteczne babki, siostry mojej babci Anieli – Idalię, Mariannę i Janinę. Dość dziwaczne starsze panie. Idalii, najstarszej, najlepiej powiodło się w życiu. Pewnie dlatego, że była bardzo ładna, a przy tym sprytna. Aniela jako jedyna z sióstr doczekała się dzieci. Marianna i Janina pozostały starymi pannami.
Idalia wydała się za przyszłego generała. Gdy wreszcie dochrapał się tego stopnia, kazała wszystkim zwracać się do siebie „generałowo”. Generał po latach odszedł cicho, ale pogrzeb miał dostojny. Idalia pod wrażeniem ceremonii z kompanią honorową zaczęła opracowywać scenariusz swojego pochówku. Nie wiem, dlaczego na wykonawcę ostatniej woli Idalia wybrała właśnie mnie. Może dlatego, że nigdy się jej otwarcie nie sprzeciwiałam? Nie chodziło jej przy tym o sprawy spadkowe, od tego miała notariusza. Idalia chciała, żebym dopilnowała, że zostanie pochowana w swojej balowej sukni ze złotej lamy, w etoli ze strusich piór i że towarzyszyć jej będą dwa syberyjskie koty!
– Żywe!? – zapytałam przerażona.
– Co za głupie pytanie? – odpowiedziała. Idalia jeszcze wiele razy wracała do tego tematu, ale ja myśl o spełnieniu jej ostatniej woli odsuwałam od siebie, pocieszając się, że przecież gdy generałowa odejdzie, nie będzie miała wpływu na to, co będzie się dalej działo.
Jakby czytając w moich myślach, starsza pani uprzedziła mnie, że jeśli nie postąpię tak, jak ona sobie życzy, to będzie mnie straszyła po śmierci. Zaśmiała się przy tym tak, jak tylko ona potrafiła – głośno i nieprzyjemnie.
Od naszej ostatniej rozmowy nie minął miesiąc, gdy Idalia niespodziewanie zasłabła na ulicy i następnego dnia bez świadomości zmarła w szpitalu. Postanowiłam spełnić jej życzenie… w połowie. Nic nie mówiąc rodzinie, wyjęłam z szafy balową suknię, diadem na głowę, etolę ze strusich piór, złote pantofle i zawiozłam do zakładu pogrzebowego.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.