Ludzie są dobrzy

W dzieciństwie australijska biegaczka Cathy Freeman doświadczyła niesprawiedliwości, bo nie była biała. Po zakończeniu sportowej kariery założyła fundację, która opłaca naukę biednych dzieci. Bez względu na kolor ich skóry.

Ludzie są dobrzy W 2000 roku Cathy Freeman otworzyła igrzyska w Sydney, zapalając znicz olimpijski. Podczas tych samych igrzysk zwyciężyła w biegu na 400 metrów. Po czym obiegła stadion, powiewając dwiema flagami ­– australijską i aborygeńską. Jej zachowanie wywołało konsternację, bo zgodnie z regulaminem olimpiady Cathy mogła używać wyłącznie symboli kraju, który reprezentowała. Czyli Australii. Dlaczego złamała tę regułę? Sportsmenka pospieszyła z wyjaśnieniami:
– Jestem Aborygenką, czyli dla wielu „obywatelką drugiej kategorii”. Chciałam zwrócić uwagę na problemy ludzi mojego koloru skóry – oświadczyła.

Reguły świata białych

– Gdy chodziłam do szkoły podstawowej i średniej, wygrywałam wszystkie zawody sportowe, mój czas w biegach na 100, 200, 400 metrów był niejednokrotnie lepszy od czasu chłopaków – opowiadała Cathy wypytującym ją dziennikarzom. – Co z tego? Nauczyciel wychowania fizycznego głaskał mnie po włosach, a medale, które mnie się należały, dostawały białe koleżanki, które były w wyścigach daleko za mną... Czułam się skrzywdzona, samotna i opuszczona.

W domu płakałam i pytałam mamę, dlaczego tak się dzieje. Mówiłam, że chcę biegać, ale chcę także dostawać nagrody. Pamiętam do dziś, jaką fajną książkę dostała pewna Ann, która przybiegła do mety po mnie. Ją nagrodzono, a mnie kazano iść do domu i „nie zawracać głowy”. Cecili, matka Cathy, tłumaczyła córce, że takie są reguły świata białych ludzi i że nie jest pewna, czy kiedykolwiek coś się zmieni. Innego zdania był ojczym młodej biegaczki, Bruce (jej biologiczny ojciec nie interesował się rodziną, zmarł z powodu alkoholizmu w 1992 roku).

reklama

Życiowy partner matki przyszłej olimpijki uważał, że nikomu nie wolno akceptować niesprawiedliwości. Zachęcał pasierbicę, żeby zapisywała się do klubów sportowych. Zwracał uwagę, żeby zawsze podpisywała z przedstawicielami klubów umowy, po to, by nikt nie mógł jej oszukać. Uważał, że Cathy musi zdobyć środki na dalszą karierę. Sam również pomagał jej finansowo. Jego zdaniem, talentu dziewczyny nie wolno było zmarnować, bo jej sukcesy będą również sukcesami innych. Czas pokazał, że miał rację.

Idąc za radą ojczyma, Cathy postawiła na sport: gdy jej koleżanki chodziły do kawiarni i na dyskoteki, kupowały modne ciuchy, umawiały się na randki, ona wytrwale trenowała. Wstawała o świcie, biegała kilka kilometrów dookoła domu, potem szła do szkoły, po powrocie zjadała obiad, odrabiała lekcje i znowu do wieczora ćwiczyła. Gdy jako najmłodsza zawodniczka w historii Australii, w wieku 17 lat, zdobyła złoty medal, przyszłość jej zaczęła rysować się w różowych barwach...

Kiedy na olimpiadzie w Sydney zwyciężyła w biegu na 400 metrów, obiegła stadion, powiewając dwiema flagami: australijską i aborygeńską.Nie wolno żyć przeszłością!

– Stałam się dochodowym towarem, ale nadal byłam „tylko” Aborygenką – opowiada dziś. – Białe i czarne zawodniczki trzymały się osobno, rozmawiałyśmy uprzejmie, ale nic ponadto. Wtedy po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać: Dlaczego są podziały między ludźmi? Czemu to służy? Jakie znaczenie ma kolor skóry? Pomyślałam sobie, że dobrze byłoby zmienić te stereotypy, sprawić, żeby świat stał się lepszy.
Zadałam sobie pytanie: Bóg jest czarny czy biały? Było tak absurdalne, że aż się uśmiechnęłam.
Gdy Cathy zaczęła reprezentować Australię w biegach na 400 metrów, przestało mieć znaczenie, że jest Aborygenką, liczył się już tylko wynik... Ona sama nabrała wiary w siebie, w każdym wywiadzie podkreślała, że chciałaby być symbolem pojednania między ludźmi.

– Nie wolno żyć przeszłością i rozpamiętywaniem minionych krzywd – twierdziła. Dzieciństwo Cathy było szczęśliwe, ale jej rodzina pamiętała o niegodziwości, z jaką jeszcze niedawno traktowano rdzennych mieszkańców Australii. Babcia sportsmenki należała do tak zwanego skradzionego pokolenia. W latach 1910-1970 aborygeńskie dzieci były siłą odbierane rodzicom i wychowywane przez białych, umieszczano je w sierocińcach i internatach. Polityka ta miała na celu wynarodowienie rdzennych mieszkańców Australii.

– Pewnego dnia do domu mojej prababci przyszli pracownicy opieki społecznej, siłą wyrwali dziecko z jej ramion i zabrali, nie informując, dokąd – opowiadała Cathy dziennikarzom. – Prababcia, szukając swojej córki, obeszła wszystkie okoliczne kościoły, sierocińce, w końcu „życzliwy” policjant powiedział jej, że dziecko umarło... Nie było to prawdą, babcia mieszkała w ochronce, potem była służącą u białych. Wróciła do domu dopiero po uzyskaniu pełnoletności... W rodzinie mało rozmawialiśmy o jej przeżyciach. Babcia zupełnie wyrzuciła z pamięci przeszłość, twierdziła, że jest tak straszna, iż lepiej o minionych latach w ogóle nie mówić. Nie mogła pojąć, dlaczego niektórzy biali Australijczycy uważają Aborygenów za zwierzęta! Trzeba pamiętać, że dopiero w połowie lat 60. XX wieku wykreślono nas oficjalnie z „Księgi Fauny i Flory Australii” i uznano za ludzi.

Cathy osiągnęła w sporcie niemal wszystko i w wieku 30 lat zdecydowała się zakończyć karierę. Przez kilka miesięcy odpoczywała w domu: gotowała ulubione potrawy, którymi częstowała rodzinę i przyjaciół, „zaadoptowała” dwa koty, oglądała telewizję, słuchała ukochanego jazzu... Myślała, czym się zajmie na „emeryturze”.

Ludzie są dobrzyCoś naprawdę ważnego

– Po zakończeniu kariery sportowej musiałam znaleźć w życiu cel, coś, co pochłonie mnie bez reszty i wypełni wolny czas. Postanowiłam założyć Fundację Charytatywną Catherine Freeman, która opłacałaby naukę dzieci z biednych rodzin. Zaznaczam, że kolor skóry maluchów nie ma żadnego znaczenia. Dzieci żyjące w slumsach, cierpiące biedę, z braku pieniędzy kończące edukację na podstawówce, często chcą się uczyć dalej, bo wiedzą, że jest to jedyna szansa wyrwania się z biedy. Moja fundacja płaci czesne w szkołach średnich, na uniwersytetach, kupujemy książki, zeszyty, komputery. Sponsorów przybywa... Dlaczego? Mamy poczucie, że robimy coś ważnego... Myślę, że jesteśmy coś winni ludziom, którzy mają mniej od nas.

Na pomysł utworzenia fundacji wpadła we wrześniu 2000 roku podczas ceremonii zamknięcia olimpiady w Sydney. Muzycy występującego na finałowym koncercie zespołu rockowego Midnight Oil ubrali się w czarne koszulki z napisem „sorry”. Zapytani, za co przepraszają, odpowiedzieli, że chcą prosić o wybaczenie wszystkich Aborygenów.
– Płakałam wtedy jak dziecko... – wspomina Cathy. – Zrozumiałam, że ludzie są dobrzy, a gdy ranią innych, robią to najczęściej z niewiedzy i głupoty. I że pomagać trzeba zawsze. Każdemu, kto tego potrzebuje. Zadałam sobie pytanie: Bóg jest czarny czy biały? Było tak absurdalne, że aż się uśmiechnęłam.


Tekst: Anna Forecka

Fot.: Brian Cassey/Rex Features/East News, East News



Na polepszenie nastroju Cathy własnoręcznie przyrządza specjały kuchni australijskiej:

DESER BEZOWO-TRUSKAWKOWY

Weź:
• 4 białka
• 30 dag cukru pudru
• łyżeczkę mąki kukurydzianej
• łyżeczkę octu winnego
• pół łyżeczki do kawy aromatu waniliowego
• 300 ml ubitej śmietanki kremowej
• 30-40 dag truskawek
• 2-3 łyżki cukru pudru (do polewy truskawkowej)

Rozgrzej piekarnik do temperatury 220-250°C. Z białek ubij sztywną pianę, stopniowo dodając cukier. Mąkę zmieszaj z ostatnią łyżką cukru i dodaj do piany. Skrop pianę octem i aromatem i jeszcze chwilę ubijaj. Z pergaminu lub folii aluminiowej wytnij kółko o średnicy około 18 cm. Natłuść je i połóż na blasze. Nałóż pianę i wygładź szpatułką (brzegi powinny być wyższe, a środek nieco wklęsły). Blachę wstaw do piekarnika. Zmniejsz ogień do umiarkowanego i zapiekaj przez około 1,5 godziny. Gdy ostygnie, ułóż na środku kopczyk z ubitej śmietanki. Śmietankę udekoruj truskawkami (około 3/4 podanej ilości). Resztę truskawek rozgnieć widelcem i przetrzyj przez sito. Dodaj cukier i dokładnie wymieszaj. Uzyskanym syropem polej śmietankę.

NAPÓJ „BILLY TEA”

Herbatę (najlepiej ziołową) gotuje się w metalowej puszce (billy) na ognisku. Proporcje napoju nie mają znaczenia, ważne jest, aby celebrować przygotowywanie napoju, wpatrywać się w ogień, rozmyślać, nie spieszyć się... Jako Aborygenka Cathy lubi odpoczywać na łonie natury, podkreśla, że jej naród nie jest przywiązany do przedmiotów (modnych ubrań, mebli, sprzętu elektronicznego...), najważniejszy jest kontakt z Matką-Ziemią.

Źródło: Wróżka nr 6/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl