Przejść na drugą stronę

Obcy człowiek, który staje się dla kobiety jedną z ważniejszych osób w życiu – położna. Jeannette Kalyta przyjęła tysiące porodów. Każdy był inny. Każdy niezwykły. Bo niezwykłe jest przeprowadzanie duszy do innego świata.

Przejść na drugą stronę Można przypadkiem zostać położną?

Nie! To jest zbyt ciężka praca. Poza tym wierzę, że w życiu nie ma przypadków. I że w stosunku do mnie był po prostu taki plan. Tylko go realizuję. Początkowo miałam trochę inny pomysł na życie.
Ale pamiętam, że któregoś dnia obudziłam się z myślą: będę położną. Jakby ktoś przestawił wagonik, którym jechałam, na inne tory. Poczułam, że nie bez przyczyny. Potem zaczęła się praca, aby wcielić tę myśl w życie. Nic nadzwyczajnego. Wtedy tak mi się wydawało.

A potem okazało się, że „nic nadzwyczajnego” to zawód-misja?

Ze słowem „położna” pierwszy raz zetknęłam się, mając sześć lat. Nigdy nie zapomnę, jak szłyśmy z mamą ulicą, nagle mama krzyknęła: „Szybko”, pociągnęła mnie za rękę i zaczęła biec. Biegłam za nią, nie wiedząc, o co chodzi. W pędzie mama dodała: „Musimy dogonić tę panią w różowym sweterku”. Udało się.
Usłyszałam: „Zobacz, to jest nasza położna. Zapamiętaj ją”. Spojrzałam, przede mną stała olbrzymia, wręcz otyła kobieta. Bardzo ciepła. Zaczęłam wypytywać mamę, co ta pani kładzie, bo tylko tak kojarzyło mi się słowo: położna. Powiedziała, że to pani, która pomaga kobiecie w najważniejszym momencie jej życia. Zapamiętałam.

reklama

Moja znajoma wspomina, że jej położna była emocjonalnym potworem, a i tak przez tych kilka godzin stała się dla niej jedną z ważniejszych osób w życiu. Jak to się dzieje?

Dla mojej mamy to był ktoś ważny. Zależało jej, żebym ją poznała. Po wielu latach pracy widzę, ile znaczy dla ludzi, szczególnie dla kobiety właśnie, ktoś, kto jako pierwszy trzyma na rękach jej dziecko. To jest bardzo specyficzna więź. Bo kontakt, który nawiązuje się podczas porodu, jest jedną z najintymniejszych relacji. Mimo że spotykają się w zasadzie obcy sobie ludzie. Wiem, jak wiele zależy od tego, jakie emocje się wtedy unoszą.

Ostatnio przyjmowałam poród kobiety, która jako osobę towarzyszącą wybrała sobie koleżankę, studentkę medycyny. Już po pierwszych minutach zorientowałam się, że dla tej niby przyjaciółki ten poród jest po prostu naukowym doświadczeniem. Z każdą godziną było coraz gorzej. Rodzącej, dziecku i mnie. Kiedy po jakimś czasie, po trzech wcześniejszych ostrzeżeniach, wyrzuciłam koleżankę z sali, przyszła mama podziękowała mi i wkrótce potem urodziła. To, kto towarzyszy kobiecie podczas porodu, ma ogromne znaczenie. Psychologia porodu jest równie ważna, jak jego fizjologia.

Psychologia porodu?

Po 22 latach pracy wiem, że z tego, w jaki sposób kobieta rodzi, doświadczona położna potrafi czytać jak z otwartej księgi. Zdarzyło mi się przyjmować poród kobiety, co do której byłam pewna, że w przeszłości molestowano ją seksualnie. I takiej, u której zobaczyłam trudności w intymnych relacjach damsko-męskich. Jak się później okazało, w jednym i drugim przypadku nie myliłam się. Relacja kobieta-położna jest wyjątkowa. Ważne jest zaufanie kobiety do położnej i wyczucie położnej co do kobiety. Dzisiaj rano miałam taką sytuację: zadzwoniła do mnie pacjentka, krzycząc, że się zaczyna.

Z tego, co mówiła, jak mówiła, wiedziałam, że nie zaczyna się żaden poród, że to jedynie adrenalina. Powiedziałam, żeby weszła do ciepłej wody i zadzwoniła do mnie za pół godziny. Wrzasnęła, czy musi? Odpowiedziałam, że oczywiście nie musi. Czułam, że mi nie wierzy. Za pół godziny nie zadzwoniła, zrobiłam to sama, dowiedziałam się, że wszystko jej przeszło. Ciąża uczy cierpliwości i pokory, które są potrzebne przy wychowaniu dziecka. Cierpliwości uczy przyszłą mamę i położną (śmiech).

Czym jest poród dla kogoś, kto przyjął ich tysiące?

Dla mnie rodzi się człowiek. Po prostu. Niezależnie od tego, w co się wierzy, czy jest się chrześcijaninem czy buddystą, jest to moment przechodzenia na drugą stronę. Porównywalny ze… śmiercią. Dusza umiera w innym świecie i przychodzi tu. Potem jest po prostu odwrotnie. Narodziny i śmierć są dla mnie tożsame.

Położna porównuje narodziny do śmierci?

Dlaczego wydaje się to pani dziwne? Bo narodziny kojarzymy z radością, a śmierć ze smutkiem, tak? Tylko tu tak kojarzymy. Przecież uwolniona dusza odczuwa zawsze radość. Nie wspominając już o tym, że to właśnie tutaj przechodzimy trudny egzamin. Przecież piekło i niebo są na ziemi. Sami je sobie fundujemy. Do tego zdarza nam się jeszcze rozpamiętywać przeszłość albo snuć plany. Kompletny absurd. Trzeba być „tu i teraz”.

Czy to nie jest perspektywa osoby, którą zawód zmusza do bycia „tu i teraz”?

Być może. Przeprowadzając duszę na drugą stronę, bo tak nazywam rolę położnej podczas porodu, trzeba być „tu i teraz”. I trzeba robić to świadomie.

To znaczy?

Bardzo często podczas porodu komunikuję się z dzieckiem. Kładę rękę na brzuchu mamy i z nim... rozmawiam. W myślach. Ale nie tylko. Zdarza mi się powiedzieć: „Antek, bierz się do roboty”. Otwieram się i słucham, co ten mały człowiek ma mi do powiedzenia. Czy mówi właśnie, że jest okręcony pępowiną, czy że na przykład jego główka jest źle ustawiona. Ufam, że pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, to jest właśnie odpowiedź. Komunikat od dziecka. Dlaczego ufam? Bo to się sprawdza. Kiedy maluch poczuje się bezpiecznie, wszystko zaczyna się układać.

Położnictwo przyszłości?

Bycie sprawnym rzemieślnikiem już nie wystarczy. Tym bardziej, że kobiety dzisiaj coraz częściej boją się rodzić. Boimy się bólu, wszystkiego, co pierwotne i naturalne. Coraz częściej przychodzą do mnie panie, które na dzień dobry mówią: „Chcę cesarskie cięcie”.
Omijana jest ta jedna z ważniejszych dla kobiety ścieżek w życiu, droga porodu. Jak odsuwanie suwaka kurtki: odsuwamy, wyjmujemy dziecko i zasuwamy. Na drodze ewolucji powinny powstać takie zamki błyskawiczne na kobiecych brzuchach, jednak… nie powstały.
Cesarskie cięcie na życzenie to operacja na zdrowym organizmie. W pełni władz umysłowych decydujemy się okaleczyć swoje ciało, żeby wyjąć dziecko. Kobieta oczywiście powinna mieć wybór, ale chodzi o to, żeby dokonała wyboru mądrego. A to zależy od stanu świadomości. Kiedy kobiety przychodzią do szkoły narodzin i zaczynamy rozmawiać, często okazuje się, że zmieniają zdanie.

A najcięższe przypadki sadza Pani pod aniołami…

W mojej szkole, w sali, gdzie odbywają się zajęcia, na jednej ze ścian wiszą anioły. Ponieważ zazwyczaj od samego początku czuję, która kobieta jest oporna i z którą będą problemy, właśnie ta ląduje pod dobrym aniołem. To działa! A te ciężkie przypadki są bardzo różne. Trudne, ale są i zabawne. Miałam pacjentkę, która na poród przybyła ze srebrnym termosem. Kiedy zdziwiona zapytałam, co to jest, usłyszałam, że ma w nim kostki lodu. W amerykańskim filmie widziała, jak kobieta w czasie skurczów gryzie lód... Nie wiem, co zrobiłabym kiedyś, teraz powiedziałam jej od razu: „Szkoda zębów, droga pani”.

Źródło: Wróżka nr 5/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl