Dlaczego pielgrzymujemy? Bo chcemy podziękować za odzyskane zdrowie, dotrzeć do własnego wnętrza, oczyścić się, odzyskać harmonię i odkryć nowe cele w życiu. Bo drzemie w nas odwieczna potrzeba wędrowania.
Jak co roku w sierpniu tysiące Polaków ze śpiewem wyrusza do Częstochowy, by złożyć hołd Królowej Polski. W uroczystościach Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny 15 sierpnia co roku bierze udział ponad 200 tysięcy pątników. Zresztą Jasna Góra jest największym na świecie ośrodkiem kultu maryjnego związanego ze świętym obrazem. Liczne pielgrzymki przybywają tu nie tylko w sierpniu. M.in. w marcu pielgrzymują przewodnicy turystyczni, w kwietniu weterani i kombatanci, honorowi dawcy krwi, pracownicy służby zdrowia i młodzież akademicka, w czerwcu harcerze i ci, którzy chcą, by inni żyli w trzeźwości. Na przełomie czerwca i lipca nauczyciele i wychowawcy, a we wrześniu rolnicy, ludzie morza i ludzie pracy. Ale najwięcej pątników przybywa w sierpniu. - Idę już po raz szósty - mówi Karolina Łopatko (25 l.) z Gdańska. - Dlaczego? Bo czuję się wtedy oczyszczona, spełniona. Niezwykła więź z innymi pielgrzymami daje mi poczucie sensu życia, bycia częścią wspólnoty duchowej. Ładuje moje wewnętrzne akumulatory na cały kolejny rok walki z materią dnia codziennego.
- Ja każdego roku wybieram się gdzie indziej - zwierza się Piotr Damian (46 l.) z Grudziądza. - Byłem w Fatimie, Lourdes, trzy razy w Częstochowie. Marzę o Medjugorie, może uda się w przyszłym roku. Zawsze idę z intencją pomocy moim najbliższym. I wiem, że to działa, bo w ciągu kilku miesięcy po powrocie mnóstwo problemów znika, jakby starte anielskim skrzydłem.
Nauka Buddy przeżywa dzisiaj prawdziwy renesans i ma coraz więcej wyznawców, zwłaszcza w krajach zachodnich. I jakkolwiek tłumaczylibyśmy powody, dla których tak się dzieje, warto przypomnieć stare proroctwo legendarnego hinduskiego guru Padmasambhavy: Nadejdzie taki czas, kiedy żelazny ptak pofrunie, konie pojadą na kołach, a wtedy buddyzm odwróci się na Zachód i podąży w dalekie kraje.
Współcześnie celem pielgrzymek są nie tylko ośrodki religijnego kultu, ale także niezwykli ludzie.
W latach 50. XX wieku amerykańskie pokolenie wyrosłe na piosenkach Elvisa Presleya i filmach z Jamesem Deanem, odbywało wyprawy do Indii, do miejscowości Rishikesh, do legendarnego guru Masharishi Mahesh Yogi. Ich celem było poznanie transcendentalnej medytacji, którą wprost chłonął w tamtych latach Zachód. Od roku 1968 pielgrzymowali tutaj również Beatlesi, by wziąć udział w kursach medytacji. Miejscem pielgrzymki było też... łóżko. Kiedy w roku 1969 John Lennon poślubił Japonkę Yoko Ono, swój tydzień miodowy zamienili w medialny spektakl i spędzili go w hotelowym łożu. Przybywały do nich tysiące ludzi, by zobaczyć, jak piosenkarz przy okazji prowadzi kampanię na rzecz pokoju na świecie. W tej samej intencji - zachowania pokoju - tysiące ludzi z całego świata szło w roku 1971 do mistrza duchowego, guru, Sathya Sai Baby, który miał swój aśram w małej indyjskiej wiosce Puttaparthi. Celem wędrówek duchowych jest też międzynarodowa wspólnota ekumeniczna założona przez brata Rogera w 1940 roku w Taizé, we Francji. Od końca lat 50. pielgrzymują do tego miejsca młodzi ludzie, by wziąć udział w cotygodniowych spotkaniach refleksyjno-modlitewnych.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.