Świat w masce

Karnawał musi być piękny. Jest esencją pokusy. Zamiast wierności i przywiązania – rozpusta i wyuzdanie. Zamiast aniołów – pan Woland. Naruszyć nieprzekraczalne

Karnawał musi być piękny. Jest esencją pokusy. Zamiast umiarkowania – obżarstwo i pijaństwo. Zamiast skromności – cekiny i gołe tyłki. Zamiast wierności i przywiązania – rozpusta i wyuzdanie. Zamiast aniołów – pan Woland. To karnawałowe imię Szatana. Oznacza tyle, co „Oszust”. Bo skoro w prawdziwym świecie rządzą anioły, w świecie na opak władcą jest anioł upadły.

Dlatego cały obrzęd to igranie z losem. Bo naruszanie nieprzekraczalnych, uświęconych granic nie pozostaje bez skutków. Dlatego karnawał wynalazł obrzęd oczyszczenia. Dziesiątego dnia, po niesłychanym obżarstwie, Król Karnawału zostaje strącony z tronu, a jedenastego dnia o świcie w kościele na głowy wszystkich grzeszników pada popiół wymazania kar. Nie win, bo te może wymazać tylko spowiedź, ale właśnie kar. Karnawałowa amnestia.

Popielec był pięćset lat temu nierozerwalnie zrośnięty z karnawałem. Był jego symbolicznym zakończeniem. Woland wracał do piekieł. Kary darowano. Król stawał się królem, chłop chłopem. Upadłe anioły przywdziewały skrzydła. Poseł tureckiego władcy padyszacha Sulejmana II Wspaniałego w swoim sprawozdaniu z wojaży po Europie, spisanym na początku XVI wieku, pisał, że „w owej porze roku chrześcijanie dostają wariacji i dopiero proch sypany im w kościele na głowy leczy chorobę ową”. Popielec był zniszczeniem nieprawdziwego świata. Dzięki temu można było odbudować go całkiem na nowo.

Czas zapomnienia

Dlaczego wenecki karnawał jest najbardziej wyjątkowy na świecie? Bo w jakiś sposób samo miasto jest przecież na opak prawom boskim. Czy miasto nie powinno raczej stać na suchym lądzie zamiast na milionach drewnianych pali wbitych w lagunę? Przecież nie wiążą go skała i cement, ale czterysta mostów i wiara w cuda. Tylko tych najważniejszych kościołów jest ponad pół setki! Stawiano je w podzięce za błogosławiony los Miasta Państwa, które zbudowało swoją potęgę na handlu i zdradzie.

reklama

Najpierw weneccy żeglarze ukradli Aleksandrii relikwie św. Marka (żeby swoje miasto uczynić błogosławionym), a pięć wieków potem, żeby uniknąć kary Bizancjum, nasłali na stolicę cesarstwa wyprawę krzyżową. Sami wzięli się za wojaczkę i przywieźli z Konstantynopola bajeczne łupy, między innymi cztery konie, które ustawili nad Bazyliką św. Marka. Oczyszczenie duszy było im zatem bardzo potrzebne. Ale kiedyś anioł spadł z wieży i już nie odleciał. Europa walczyła z Turkami, chrześcijanie z protestantami, a wenecjanie niemal cały rok uczynili wielkim karnawałem.

Na kilka stuleci zapomnieli, że trzeba zdejmować maski i wracać do normalnego życia. Zaczynali karnawał już w październiku i przeciągali w nieskończoność. Uwierzyli, że śmiech umie wypłoszyć śmierć. Mieli specjalne karnawałowe prawodawstwo: nie wolno było dotykać zamaskowanych postaci. Nie wolno było zerwać maski – przecież pod nią mógł być sam doża. Albo księżna, bo kobiety nosiły męskie przebrania, a mężczyźni kobiece. Nie można było prowokować do rozmów. Dzięki maskom Casanova mógł zostać królem kochanków w czasie trwającego noc w noc przez pół roku balu w Pałacu Dondolo.

Bo przecież ludzie nie szli tańczyć i oglądać fajerwerków. Szli grzeszyć. W domach gry. W cudzych łożach. Na wyuzdanych, milczących przyjęciach, bo weneccy mistrzowie wynaleźli maski, które przytrzymywało się za specjalny uchwyt w zębach. Żeby nawet po głosie nie można było poznać, kim jest ten, kto właśnie zmienił tożsamość. Wenecja to jedyne miasto na świecie, w którym działały cechy wytwórców masek, zwanych mascareri. I działają do dziś. W końcu karnawał to dzieło sztuki. Bez karnawału nie byłoby ani poruszających obrazów Breughla i Boscha, ani „Mistrza i Małgorzaty”, ani „Dzwonnika z Notre Dame, Spidermana, ani Maska była dla człowieka średniowiecza i renesansu tym, czym dzisiaj dla internautów nick: gwarancją bezkarności.

Batmana i całej rzeszy komiksowych „rycerzy w maskach”. Ani nawet bajek z naszego dzieciństwa. Przecież połowa z nich opowiada o tym, jak z chłopa zostać królem, a ze zwykłej kuchennej dziewki – Kopciuszka stać się księżniczką. Tak. Karnawał jest bajką. Bajką, która dobrze się kończy pod warunkiem, że nie zatracimy się w niej bez reszty.

Za złamanie zasady, że karnawał kończy się rytuałem Popielca, Wenecja zapłaciła srogą karę. Utraciła niepodległość. Niegdyś najbogatsze państwo Europy, dość silne, żeby napadać na cesarstwa i rabować skarby Jeruzalem, zapomniało, że świata na opak nie wolno pozostawić sobie dłużej niż dziesięć dni. Więc gdy się dopełnił czas, bez walki zajął je Napoleon Bonaparte. Jednym z pierwszych dekretów okupanta był zakaz karnawału.

Cena zatracenia

Karnawał odżył dopiero w 1979 roku. Na 10 dni, jak Pan Bóg przykazał, pojawiają się na ulicach miasta maski i kostiumy. Niezwyczajne maski, bo przecież są pełne znaczeń i symboli, zrozumiałych tylko dla wtajemniczonych. Są więc postaci z tarota albo „doktor śmierć” z czasów wielkiej zarazy: peleryna, czarny kapelusz, biała twarz. Są postaci z commedii dell’arte: Colombina, Pulcinella, Arlekin. Prawdziwi znawcy założą czarną pelerynę tabarro z głębokim kapturem i białą „milczącą” maskę. Identyczną jak ta, którą bogaci książęta wkładali, idąc na sekretne schadzki. Ale nie popełnią drugi raz tego samego błędu. W środę popielcową pochylą głowy przed oczyszczającym popiołem, by przez pozostałą część roku żyć prawdziwym życiem w prawdziwym świecie.

Źródło: Wróżka nr 3/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl